sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział XXI- czyli pierwsze zachcianki i schadzki w szatni.


Jak to jest możliwe, że nie widzisz kogoś kilkanaście dni i tęsknisz jak popieprzona? Skąd u ciebie taka nostalgia za Miśkiem? Dlaczego na samą myśl o jego ironicznych słowach, na twoje usta wypływa szczery uśmiech? Czemu, wspominając jego dotyk, czujesz wszechogarniające ciepło i chcesz znowu znaleźć się w jego bezpiecznych ramionach?

Leżąc na kanapie, widząc krzątającego się po swojej kuchni Zbyszka, rozmyślam o swojej przyszłości. Zarówno tej bliższej, jak i tej dalszej, już z Maleństwem.
- Proszę, tu masz soczek z samych warzyw, a do tego sucharki z pastą jajeczną- przynosi dietetyczne potrawy i stawia przede mną na tacy.
- No chyba kpisz- prycham-ja nie zamierzam jeść takich korzonków, Zbysiu. Szczerze mówiąc to zjadłabym krwistej kaszanki- zatarłam ręce, wiedząc już na co mam ochotę.
- Zwariowałaś!- uniósł brwi ze zdziwienia i przerażenia.
- A do tego pyszne ziemniaczki z masełkiem, herbatę z masą cukru i jeszcze jakieś ciacho- zaczęłam wyliczać na palcach, a w miarę tego mina mojego przyjaciela rzedła coraz bardziej.
- Nie ma mowy. Ja tu gotuję i koniec. Nie będziesz truć siebie i dzieciaczka takimi bombami- pogroził mi stanowczo palcem wskazującym, za którego mocno go złapałam i potarmosiłam.
- Chcesz mi rozkazywać, Zbysiu? Niedoczekanie twoje. Zjem kaszankę, bo na to mam w tym momencie ochotę i tyle. Posiadasz, czy muszę lecieć po zakupy?
- Dolna półka lodówki- zrezygnowany rozłożył się na kanapie, kontrolując wzrokiem moje poczynania.  Które, notabene doprowadziły mnie do upichcenia przepysznej kaszaneczki, aż sam zapach po prostu zwalał z nóg.
- Dasz mi trochę?- jego zielone tęczówki błagalnie spoglądały znad poduszki.
- A wcześniej to było narzekanie, co?- męczyłam go jeszcze ironicznym tonem, ale nałozyłam solidną porcję na sąsiedni talerz. Ukontentowany jednym susem dosiadł się do stołu i zaczął pożerać posiłek- Zibi, ale tą trawę to ty pijesz, pamiętaj!- wskazałam na zieloną breję, która pyszniła się na środku stołu, przypominając o swoim istnieniu.
- Muszę?- zrobił słodkie oczka, myśląc że jeszcze coś ugra.
- Musisz Zbysiu. Nie będziemy wyrzucać jedzenia do kosza…- urywam w pół zdania.
- Jesteś okrutna, wiesz?- wymamrotał, ale sięgnął po szklankę i wypił ją duszkiem.
- …ale dla ciebie możemy zrobić wyjątek…- dokończyłam, gdy odstawił puste naczynie.
- No teraz mi to mówisz?- warknął wściekły- mam ochotę się zrzygać- zrobił adekwatny gest.
- Widzisz, a mnie chciałeś tym karmić- uśmiechnęłam się groźnie- na drugi raz proszę mi nie podtykać takich soczków, bo wylądują na twoich czarnych włoskach- zachichotałam.
- Sara, w ciąży robisz się jeszcze bardziej wredna, wiesz?- zarechotał, i wcisnął sobie do ust sucharka z jajem.
- Dobry chlebek?- prychnęłam, wbijając widelec w ziemniaka.
- Pyszny- wymamrotał z pełną buzią, ocierając sobie ubrudzoną brodę.
- Ale kaszaneczka lepsza nie?- podpuszczałam go dalej.
- Muszę przyznać, że lepsza. Dziś oddaję ci pałeczkę mistrza kuchni, kobieto- pochylił czoło w geście poddania.
- A dziękuję, dziękuję. Teraz możemy sobie zrobić jakieś ciacho, i będę cała zadowolona- wyszczerzyłam się, i wsunęłam ostatnie kawałki obiadu.
- Murzyn?- zaproponował, zbierając brudne talerze ze stołu.
- Murzyn.

***

Pierwszy mecz od czasu śmierci Grześka. Do tego z Jastrzębiem. Zaległa kolejka Plus Ligi nieubłaganie dawała o sobie znać. Nie czekałam na to, co się stanie. Chciałam cieszyć się każdą chwilą z Miśkiem. Ile minęło od naszego ostatniego spotkania? Kilkanaście dni? A ja czuję jakby to była wieczność. Najdłuższe i najsmutniejsze dni mojego życia to właśnie te bez niego. Boję się reakcji organizmu na jego widok. Nie mogę za długo o tym myśleć, bo praca pochłania mnie nieustannie. Jeszcze Pit narzekał na bolący mały palec, musieliśmy go doprowadzić do stanu używalności. W efekcie Zbyszek przywiózł mi kurczaka na parze w pudełku, żebym nie umarła z głodu. Panowie wybiegli na przedmeczowy rozruch, a ja dopiero znalazłam chwilkę by odpocząć przed emocjonującym starciem. To już nie liczyły się punkty. Wszyscy mieliśmy walczyć ze sobą i emocjami, towarzyszącymi podczas wyczytywania składu Sovii, pustego krzesełka na którym zawsze siadał Grzesiek podczas zmiany z Igłą. Tego momentu wszyscy baliśmy się najbardziej. Założyłam swój meczowy dres i chciałam wyjść do chłopaków, ale ktoś od tyłu chwycił mnie za ramię.
- Michał, co tu robisz tak wcześnie?- serce zadrżało mi na jego widok, ale głos nadal był pod moją kontrolą.
- Musiałem Cię zobaczyć, Sara- uśmiechnął się tak radośnie, że zrobiło mi się gorąco.
- Dlaczego?
- Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku zanim wyjdziesz na halę- ulga? Zaskoczenie? A może zawód? Takie emocje towarzyszyły mi podczas jego wypowiedzi.
- W porządku- powiedziałam krótko.
- Wiem że to dla ciebie trudne, bez Kosy, wszystko go tu przypomina…
- Daj spokój Misiek, lepiej nie mówmy o tym teraz, bo tylko się niepotrzebnie rozkleję.
- Nie chcesz mi się zwierzyć? Przecież się przyjaźnimy- zawiesił smętnie głos.
- Po co chcesz teraz o tym rozmawiać? Przewałkowałam ten temat ze Zbyszkiem, za chwilę zacznie się mecz, powinieneś być z drużyną, a jeszcze tu przyłazisz i mi przypominasz o zmarłym ojcu mojego dziecka!- stopniowo podnosiła głos. Pod koniec nie panowałam już nad sobą, totalnie straciłam kontrolę.
- Nie płacz, Sara- przytulił mnie mocno, nie zważając na to, że obijałam go pięściami. Płakałam jak mała dziewczynka, wszystko się rozmyło. Ciepłe ramiona Michała obejmowały mnie i chroniły przed całym złem tego świata. Ile to trwało? Nie wiem. Ale było tak oczyszczające, że po wszystkim poczułam się o wiele lepiej.
- Dziękuję- szepnęłam tylko, ocierając oczy rękawem.
- Przestań- przygarnął mnie ramieniem i pocałował w czoło- idę do chłopaków, a ty leć do swoich. Widzimy się na hali!- pokiwał mi ręką i pobiegł do szatni Jastrzębian, gdzie już dawno go oczekiwano.
- Jestem- siadłam na swoim krzesełku, obok Nikosia, i rozejrzałam się po hali. Było jeszcze pusto, kibiców nie wpuszczano, a panowie czynili ostateczne przymiarki i dogrania. Potem miała być mowa motywacyjna w szatni i rozgrzewka już przy schodzących się kibicach. Zbyszek zaciekle wbijał piłki, i klął pod nosem. Widziałam że jest zdekoncentrowany, emocje brały górę. Nic nie mogę w tym momencie zrobić, tu pomóc jest w stanie tylko Kowal. Podzieliłam się z nim tą uwagą, co skwapliwie przyjął. Miałam nadzieję że w szatni szepnie mu mocne słówko. Tak też się stało. Od początku meczu, Bartman dawał z siebie wszystko.

To ja miałam w tej drużynie największy problem z emocjami. Uhonorowanie Grzegorza Kosoka minutą ciszy wydawało mi się wiecznością. Wszystkie szaliki kibiców wyciągnięte nad głową, całe Podpromie zastygło w chwili skupienia. Zaciskałam mocno powieki, by nie poleciały mi łzy, ale drżenia rąk nie mogłam już powstrzymać. Spuściłam głowę, a gdy ją podniosłam, napotkałam wzrok Miśka. Uśmiechał się, dodając mi otuchy. Skinęłam mu głową i zabrałam się do roboty, za którą mi płacą i która była w tym momencie ważniejsza niż moje hormony i emocje. Pogłaskałam opiekuńczym gestem okolice podbrzusza, żeby przesłać Dziecince trochę ciepła i odwagi. W końcu zaraz zacznie się jego pierwszy siatkarski mecz! Co prawda u mamusi w brzuchu, ale zawsze. Muszę być silna za nas dwoje. Obserwowałam kątem oka Michała, który podskakiwał i dogrzewał swoje wielkie siatkarskie ciało, przy tym wyglądając jakby dopiero co wstał z łóżka. Uwielbiałam tę jego dziecinność połączoną z męskością. Musiał wyczuć moje spojrzenie, bo podniósł głowę, ale w tym samym momencie pochyliłam się nad Nowakowskim. Nie przyłapał mnie. Owinęłam palec Pita dodatkowym tejpem, rozmasowałam czyjś przykurcz, sprawdziłam z Nikosiem czy mamy wszystkie awaryjne przyrządy, przybiłam pierwszo- szóstkowym chłopakom piątki i siadłam na swoim miejscu. 

Resoviacy byli bardzo zdeterminowani, a Jastrzębianie jakby lekko zdystansowani i pełni... współczucia? Tak to chyba można nazwać. Cackali się z nami jak z jajkiem, jakby nie potrafili zapomnieć. A przecież na boisku trzeba oddzielać sport i rywalizację od prywaty. I to odwróciło się przeciwko nim. Wygraliśmy gładko 1 seta, a w drugim wysoko prowadziliśmy. Panowie chcieli na koniec meczu, jeśli by go wygrali, zadedykować Kosinie. I wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Chociaż w siatkówce nie można kalkulować i wysnuwać daleko idących wniosków, tak dziś nic nie mogło już pomóc tak słabo grającemu Węglowi.
Jedna akcja. Jeden wyskok. Jedne ręce w górze po stronie Sovii. Jedne Jastrzębia. Te jedne, Michała. Niefortunne zahaczenie o siatkę i odrzut. Punkt zdobywa Kubiak, ale jakim kosztem? Obija się o słupek i upada na podłogę, a ja w tym momencie wstrzymuję oddech.  Nie, tylko niech to nie będzie nic poważnego. Błagam- zaklinałam w myślach. Podbiegli do niego jego fizjoterapeuci, ale podniósł się bez ich interwencji. Jedynie lekki grymas na jego twarzy i kurczowe trzymanie się za palce świadczyło o urazie. Misiek został zmieniony i zabandażowany. Z bólem serca trener wysłał go do szatni, bo set i tak chylił się ku końcowi, z dużą przewagą Sovii. Nie mógł już pomóc drużynie, a na ławce tylko by się pieklił i złorzeczył z bezsilności, niszcząc klimat tego spotkania. Odczekałam do końca seta, siedząc jak na szpilkach. Gdy zabrzmiał gwizdek kończący, tłumacząc się potrzebą fizjologiczną, pobiegłam do szatni Jastrzębia.

***

Wbiegam do szatni, szukając Miśka. Zastaję go bez koszulki, świeżo po prysznicu. Włosy nie zdążyły jeszcze wyschnąć, opadają na oczy. Siedzi na ławce w dresie, zakładając skarpetki. Mruży oczy na mój widok i uśmiecha się serdecznie.
- Stało się coś? Powinnaś być na hali…
- Nie. Chciałam tylko zobaczyć czy wszystko w porządku- dyszę, opierając się o szafkę i wyrównując oddech.
- Jak widać jestem cały- zaśmiał się serdecznie.
- Bałam się strasznie- szepczę i podchodzę do niego. Pociąga mnie za rękę, tak że siadam obok.
- Przecież to tylko wybite palce- pokazuje spuchniętego kciuka i wskaziciela.
- Co z tego. I tak mnie przestraszyłeś! Musisz wiedzieć- zaczynam mówić i gestykulować rękoma, ale nie daje mi dojść do słowa, wbijając się zachłannie w moje usta. Zaskoczona odsuwam się.
- Przepraszam- mówi, zaglądając w moje oczy i szukając w nich potępienia.
- Misiek, co to było?- pytam, ale nie czekając na odpowiedź, odszukuję z powrotem jego wargi. Przyciąga mnie do siebie, sadzając sobie na kolanach. Wplątuję ręce w jego mokre włosy, a duże ręce przyjmującego błądzą po moich plecach. Spijamy się wzajemnie, wymieniając gorące oddechy. Obejmujące mnie ciasno, mocne ramiona Dzika dają poczucie bezpieczeństwa. Wyczuwam swoimi wargami jak się uśmiecha, kiedy obejmuję go nogami. Moje serce wariuje. Chcę być blisko niego, czuć przy sobie. Już na zawsze. Dotykam nagiego torsu, badając jego zadziwiającą budowę. Nie mogę przestać. Wiem, że nie powinnam, to mój najlepszy przyjaciel. Nie czuje tego co ja, wszystko popsujemy. Kocham go. Dlatego przestaję. Z żalem odrywam od jego twardych warg swoje usta, wstaję i wychodzę z męskiej szatni.



"Znikam gdzieś noc i dzień 
Zlewasz się w jedną całość kiedy nie ma Ciebie 
Tonę snów, milion słów 
Dotyk twój i niczego już nie jestem pewien"


                                                                                                                                                       

Dziś krótko, za to mam nadzieję treściwie. Nie chciałam dodawać zbędnych opisów, wątków, tylko dążyć do tego, co miałam już jakiś czas temu napisane. Wiem, troszkę nagięłam fakty co do meczu, ale nijak mi nie pasowało urządzić spotkania w szatni po meczu, gdzie jest tabun roznegliżowanych Jastrzębian ^^ Także no, mam nadzieję że jakoś to przeżyjecie. 

Zapraszam też na mój debiut w pisaniu deblowym, z Happiness-> CZARNA KREW 

NIENAWIŚĆ (# 9)

Smutno, bardzo smutno po wczoraj. 

Całuję, S. :*

28 komentarzy:

  1. Zachcianki pierwsza klasa, ale jak to kobieta w ciąży. Zbyszkowi to nie zazdroszczę :P No i wreeeeeeeeeeeszcie chciałoby się rzec stało się to na co czekałam od samego początku! Brawo Misiu za ten krok! No niech oni w końcu będą szczęśliwi bo zasługują na to jak nikt inny.
    Może i krótko, ale jakże treściwie. Mnie i tak kupujesz tym rozdziałem, z resztą robisz to bez względu na jego długość, czy długi czy krótki i tak mnie się będzie podobał.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. przynajmniej się na podium łapię. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominaj mi piątkowego meczu. Najlepiej nic na ten temat nie mów. Kurczę, nie poznaję tej drużyny, nie poznaję tych chłopaków. Uciekło z nich całe życie i entuzjazm czy co? Panowie, dupy w troki i grać na swoim poziomie, bo Argentynę sobie jedynie z ekranu telewizora zobaczycie!

      Sara, no nie bądź dzieckiem! Dlaczego tak się przed tym bronisz? Dlaczego nie powiesz Miśkowi wprost o swoich uczuciach? Przecież widać gołym okiem, że ci zależy, że nie traktujesz go tylko jako przyjaciela. I zapewniam, że on czuje to samo, na bank. Więc proszę cię bardzo ładnie, wróć do szatni, dokończ to, co Michał zaczął i bądź z nim szczęśliwa. Grzesiek nie po to cię uratował, abyś teraz zmarnowała sobie całe życie, nie poddając się miłości, czyż nie?

      Aż mnie coś zabolało na myśl o braku Kosoka na boisku. Nie, nie wyobrażam sobie tego i nigdy nie chcę! Już wystarczająco się po Arku nacierpiałam, już wystarczająco dużo łez wylałam po jego śmierci, aby teraz, chociażby wirtualnie, przeżywać to po raz drugi. Boże, broń tych naszych siatkarzy przed kolejnymi takimi nieszczęściami!

      Potrzebuję Zbysia-niańki na staż. Mogę go przygarnąć? :D

      Całuję, Caro. :**

      Usuń
  3. Ajjj jak mogłaś tak skończyć.. o nie... rozdział świetny. Czekam na kolejny rozdział :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie coś się stało :D Tylko dlaczego akurat teraz ona nie da się ponieść chwili i dlaczego wyszła z tej szatni?! I tak wiem, że Misiek wszystko załatwi i będą razem bardzo szczęśliwi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. jeeeny, Sara w ciąży jest jeszcze głupsza jeśli chodzi o sprawy sercowe z Michałem :D Chłopak się wreszcie odważył, a ona zwiała, no normalnie jakiś kabaret się tutaj tworzy, jeszcze brakuje mi Zibiego, który by na nich porządnie pokrzyczał, a może wtedy by sie boje ogarnęli :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A już miało być tak pięknie... Sara czego ty się wystraszyłaś!? Misiek dupo wołowa, co siedzisz? Palca masz chorego nie nogi, ruszyłbyś się! Ech... mogę sobie teraz pluć w brodę.
    O ile początkiem mnie rozbawiłaś i myśl kaszanki o tej porze powoduje wibracje żołądka, w dodatku pasta jajeczna? Zbyszek, błagam Cię ;/ Uwielbiam te przekomarzanie ZB9 i Sary, muszę powiedzieć, że brakowało mi tego :)
    Kosa, zawsze będzie w jej sercu miał swoje miejsce. Ale resztę wypełnia Michał, o czym ona się przekona jak jeszcze nie wie :D Pewna jestem :D
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. awrrrrrrr, kurde jak słodko pod koniec!
    chce żeby coś z tego było :)
    czekam na nowy :))
    http://siatkarskielovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że Zbyś się za bardzo wczuł w rolę opiekuna ciężarnej. Niech, że on już nie przesadza bo kobieta w ciąży musi jeść to na co ma akuratnie zachciankę ;)To dopiero początek i jeszcze się bidulek olata po ogórki czekolady i inne ciążowe smakołyki :D
    Pierwszy mecz bez Kosy to dla wszystkich bardzo trudny dzień i następne też nie będą łatwe bo jego już nie ma. Ciężko będzie przejść nad tym wszystkim do codzienności, ale dadzą radę.
    W końcu Sara i Michał okazali sobie uczucie tyle, że jedno przeprasza drugie i nie porozmawiali o tym bo Sara musiała wybiec. Niech, że ona się nie boi uczucia. Biedny Kubi sobie palce wybił :/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeżyjemy :) W końcu doczekałyśmy się tego jakże namiętnego pocałunku, no przynajmniej na na niego czekałam ;)
    Zachcianki w ciąży, skąd ja to znam? Nie, nie z własnego doświadczenia, ale czasem nawiedzały mnie ciężarne ;p
    Czekam na następny ;)
    Buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na ten moment! :D Mam nadzieję, że to nie popsuje relacji Sary i Michała... Tak bardzo bym chciała, żeby byli razem. Są dla siebie po prostu stworzeni!
    Całuję :*
    K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha. Zbynio niańka. Też chce taka. Chociaż wolałabym w tej roli Piotrka. Ale to nie ważne. Boże jak ja czekałam na ten moment. Wyobraziłam sobie ten widok Kubiaka bez koszulki te włosy te skarpetki. Mm. Świetne zwieńczenie dnia.

    Zapraszam do siebie na nowego bloga. Głównym bohaterem staje się A.Wrona i niejaka Marika Jaślewska http://kissmeslowley.blogspot.com/

    Pozdrawiam serdecznie Annie

    OdpowiedzUsuń
  12. no tak, oczywiscie przegapiłam jeden rozdział ale już nadrobiłam:) Zbyszek jako nianka? hehe śmiach mi się chciało z niego ;) ale dobrze ze Sara ma kogos kto o nia dba:) wiem ze załoba załoba ale niech ona się wkoncu zejdzie z tym Kubiakiem;) buziaki i lecę na nienawiść;)

    OdpowiedzUsuń
  13. O nie, nie chciałabym Zbysia jako niankę :D
    W końcu doczekałam pocałunku Michała z Sarą :)
    Czekam na next :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaa, szalejesz *_*
    Zapraszam do mnie :)
    http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
    http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/ ( 2 nowe :>)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zbychu-niania? Trzy razy tak! :)
    Rozdział świetny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. W końcu wydarzyło się to, na co tak długo czekałam, a mimo to nie umiem być do końca zadowolona :P. Mam nadzieję, że teraz Michał przejmie inicjatywę i nie pozwoli Sarze uciec :). To logiczne, że dziewczyna boi się uczuć, zwłaszcza skoro nie ma pojęcia o jego uczuciach... Teraz wszystko w jego rękach! :)
    A ze Zbyszka bardzo opiekuńczy i troskliwy przyjaciel :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczęłam czytać twojego bloga w sobotę, trafiłam na niego całkiem przypadkiem,ale bardzo się z tego cieszę . Ze łzami w oczach czytałam o śmierci Grześka, nie wyobrażam sobie, aby coś takiego miałoby mieć miejsce w rzeczywistości. Zbyszek jest chyba najlepszym przyjacielem jakiego można sobie wyobrazić, a Michał... coż mam nadzieję., że ten pocałunek dał im do myślenia i może nareszcie mimo tych wszystkich przeciwności wkrótce bedą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nadopiekuńczość Zbyszka jest przezabawna! :D

    Teraz to Misiek musi wziąć się w garść jeszcze raz i porozmawiać wreszcie uczciwie z Sarą! Muszą wiedzieć na czym stoją. Gdyby się nie kochali, nie doszłoby do pocałunku, tym bardziej odwzajemnionego ;)

    Baaardzo lubię tą piosenkę :P

    Nie wiem czemu, ale wyczuwam, że bardzo szybko zbliżamy się do końca... Źle czuję, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  19. No i to mi się podoba :) W końcu coś się dzieje! :P :D I ta nadopiekuńczość Zbyszka :D :D Rozdział świetny ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego o którym możesz mnie informować ;D Tymczasem zapraszam do siebie ;3 http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Bardzo mile widziana będzie twoja opinia ;)
    Pozdrawiam ciepło! :3

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie ma to jak słuchać Arthurka i paczam, a tu w rozdzialiku ;p <3<3<3 Ty wiesz, co ja kocham! <3 (Ciebie też, of kors! ;*) Jakiś szał na tą piosenkę się zrobił ostatnio; odkrycie normalnie xd
    Zbyś taki opiekuńczy *.* I tego Twojego Zbysia bardzo lubię i takiego więcej! :D Kaszanka?! O matko, aż mi żołądek do gardła podszedł. Ostatnio mam wstręt na takie potrawy. Nie wiem ;p Choć grochówki nie lubię, to zjadłam, jak mi nakazałaś wczoraj ;p
    Kurczę, ja bym na taki mecz nawet nie poszła... jako kibic w sensie, bo byłoby mi za ciężko i nie wiem, jak Sara zdołała się utrzymać. Nawet ten płacz w ramionach Michała nie byłby mnie w stanie uspokoić ;p
    A Miś? No Miś *.* w końcu, chłopie!! Saruś, dlaczego tyś uciekła, hmm...? No zakończenie by było, a teraz jak znam życie będą się unikać xd Mam nadzieję, że nie będzie tak, choć to oznaczało by przedłużenie opowiadania. :)
    Buziaczki Kloniku mój Ci ślę! ;* <3
    Twoja Milcia

    OdpowiedzUsuń
  21. Hahaha porządna krwista kaszanka, czyli prawdziwe, męskie danie idealne dla kobiety w ciąży ;D Zbysiu zachował się strasznie! Zaczął ją karmić, jakby była chora! Ja nie wiem... Sarka musi go porządnie pouczyć - w okresie ciąży połączenie dżemiku i śledzika to podstawa! :)

    Nie wyobrażam sobie nawet takiego meczu... Gracz umiera, chwila ciszy...jeju, poryczałam się czytając ten fragment. Strasznie przeżyłabym, gdyby taka sytuacja naprawdę miała miejsce :( Tym bardziej, że (jakkolwiek głupio to nie zabrzmi) kocham Sovię! :) (my, krakusy, doskonale znamy takie 'klubowe pojęcie miłości' hahaha :D a zwłaszcza nasze dzielnice...wolę taką siatkarską, niż szlajać się z maczetą po okolicy ;p)

    Tak! Tak, kurna! Misiek, Sarka, szatnia, duży kiss! Tyle czasu czekałam na to połączenie! Teraz tylko czekać, aż mała Kosina przyjdzie na świat, a tatuś Misiek porządnie zajmie się dwoma najważniejszymi dla niego osobami ;3 a później swojego Kubiaczka zmajstruje ;3 będzie dobrze, jeżeli się kochają! Te potworne, nostalgiczne dni przepadną... :)

    Pozdrawiam ciepło z mlekiem i miodem płynącego Bież...no, wiadomo skąd, sąsiadko! :D ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie pamiętam straty Arka, za to pamiętam dobrze co czułam po śmierci Agaty Mróz - Olszewskiej. Aż mi się przypomniało jak się wczułam w klimat opisanego przez ciebie meczu, braku Grzesia na boisku i w ogóle. O meczu w piątek i niedziele powiem tyle. Moja koleżanka z redakcji tam była...Nooo w końcu! A teraz Sarka bardzo cię ładnie proszę wracaj do tej szatni, bo złoty Wanio żeby ci przyłożyć za robienie głupot już w mojej rąsi czeka xD
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
  23. hej (: Chciałam Cie baaardzo serdecznie zaprosić do mnie - nowa opowieść, nowy początek (: zawsze zależało mi na Twojej opinii, mam nadzieję że mnie nie zawiedziesz :D oczywiście mówię to z przymrużeniem oka (: Pozdrawiam, zapraszam jeszcze raz na http://passionatevalerie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Uhuu, ostro! Mam nadzieję, że Sabina z Miśkiem nie dadzą sobie przerwy, tylko "poleci im z górki" po tym pocałunku :) Oboje się kochają, więc co mogłoby ustać mi na drodze?
    Zbysiu-dobry wujek jest powalający! :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Nareszcie jestem, po wielu zawirowaniach - You know..
    Ile ja czekałam na taki rozwój sytuacji, na ten pocałunek, na wielkie dłonie Miśka, oplatające Sarę w czułym uścisku, na to, żeby jego wargi błądziły po jej ustach i się cholera doczekałam, ale!!!!!! dlaczego takie zakończenie tej cudownej sytuacji??:( Niech ona do niego wraca, niech ponownie zatonie w jego ramionach!
    Przecież cholera jasna oboje się kochają, bawią się w kotka i myszkę i niech już to kończą, bo oczami wyobraźni widzę, jak za chwilę mała Kosinka biega po podwórku, a goni ją Dziku...

    Zbyszek - prawdziwy przyjaciel, serio! Tak pięknie go tu wykreowałaś, że gotowa jestem oddać wiele, by on się zmaterializował!:)

    Co do meczu, moje zdanie znasz baby, na szczęście jesteśmy już po dwóch wygranych spotkaniach z Argentyńczykami a w piąteczek - KATO, KATO, KATOWICE!:)
    ściskam Cię mocno i wybacz to opóźnienie :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Sara ma zachcianki żywieniowe, jak na kobietę w ciąży przystało. Ja nie wiem, co ten Zbyś sobie myślał, że ciąża to choroba? Najwidoczniej. ;) Ale dobrze, że nasza przyszła mamcia je to, na co ma ochotę, najważniejsze, żeby apetyt dopisywał, bo teraz karmi nie tylko siebie, ale też i małą Kosinkę.:) Dlatego, Panie Niańko-Bartmanie, sam sobie pij te świństwa, a Sarci przygotowuj konkrety: kaszaneczki, ogórki kiszone, lody, ciastka, wszystko, na co tylko by nie miała ochoty. :)
    Wiesz, że mi się zrobiło smutno, jak sobie wyobraziłam, że na hali nie ma Grzesia? Że szafka w szatni jest pusta? Że nie ma go w wyjściowej szóstce? Że nie ma go w ogóle? Aż mnie dreszcz przeszedł, jak o tym wszystkim czytałam. :( Sarze było niewątpliwie bardzo ciężko, ale przez to, że jest silną dziewczyną, dała radę!
    Misiek napędził wszystkim niezłego stracha swoją kontuzją, na szczęście to nic poważnego. Schadzka w szatni bardzo mi się widzi. :) Czyżby oboje zrozumieli, że nie potrafią bez siebie żyć? Oby. Trzymam za nich kciuki! :*:)

    OdpowiedzUsuń