Nadal się zastanawiam, w jaki sposób przetrwałam rozmowę z
rodzicami. Początkowe niedowierzanie
zamieniło się we łzy wzruszenia, a zakończyło obopólną zgodą i zrozumieniem.
Nie tego się spodziewałam. A już na pewno nie słów pełnych miłości do Kruszynki
i daleko idących planów co do naszej dwójki. Mama zatroszczyła się o znalezienie mi
najlepszej pani ginekolog w Rzeszowie, poprzez swoje znajomości z krakowskim
oddziałem położniczym, a tata rzucił się szukać w Internecie drewnianej kołyski
dla Maluszka. Podobno wszelkie przygotowania wcześniej niż w trzecim
trymestrze, przynoszą pecha, ale ja w to nie wierzę. Pokonałam już tyle
przeciwności losu, że nic nie ma prawa stać się mojemu dziecku. Czuję to!
Wigilia minęła jak zwykle w rodzinnym gronie, pośród gwaru,
szumu i kwilenia najmłodszych członków mojej dużej rodziny. Kiedy podczas
opłatka powiedziałam ukochanej babci, że doczeka się niedługo pierwszego prawnuka
albo prawnuczki, przeżyłam kolejne wybuchy radości skierowane w moją osobę. Nie
mogłam okłamywać najbliższych mi ludzi, którzy tyle lat się mną opiekowali i
wspierali. Dziadzio popłakał się w rękaw garnituru ze wzruszenia, co próbował ukryć przed dzieciakami, ale te spostrzegawcze bestie natychmiast go obległy i domagały się wyjaśnień.
Zaraz je sprytnie czymś zainteresował, odwracając uwagę od patetycznych
tematów.
Kamień spadł mi z serca, że bliscy tak ciepło przyjęli mniej lub
bardziej radosną nowinę. Jedynie Zuza mało co się odzywała, miałam wrażenie że
nie do końca jest szczęśliwa z takiego obrotu spraw.
- Młoda, co jest? – przysiadłam się do niej, obejmując
ramieniem. Nie patrzy mi w oczy, ucieka wzrokiem.
- Nic- zacina się, zaplatając ręce na piersiach.
- Nie udawaj, przecież widzę- uśmiecham się łagodnie, i
gładzę ją po drżącym policzku.
- Boję się że niszczysz sobie życie- wypchnęła z siebie siłą
te słowa, po czym z ulgą wypuściła powietrze.
- Tak sądzisz?- ze zrozumieniem pokiwałam głową- wiesz, na
początku myślałam dokładnie tak samo jak ty. Ale teraz już wiem, że najbardziej
na świecie chcę trzymać własne dziecko w ramionach- uśmiechnęłam się do swoich myśli,
które w tym momencie błądziły jedynie po różowych ścieżkach.
- Sara, no ale powiedz mi szczerze. Jak ty sobie dasz radę?-
westchnęła ciężko.
- Jak to jak? Normalnie- machnęłam na to ręką, bagatelizując
jej kolejne obawy.
- Sama, w obcym mieście, do tego ciężko pracujesz… -zaczęła
wyliczać, a mnie bardzo dotknęła jej niewiara.
- Nie jestem sama, Miśku- powiedziałam stanowczo, mrożąc ją
wzrokiem- mam w Rzeszowie Zbyszka, Sabinę, Olę, chłopaków...
- Tak, uważaj bo szanowny Bartman będzie ci buty wiązał jak
nie dasz rady się schylić- prychnęła rozeźlona.
- Jak mówisz, szanowny Bartman jest moim przyjacielem, który
zaoferował się nawet do wspólnego porodu- ucięłam wszelkie spekulacje.
- No ładnie, widzę że wszystko zaplanowane- spuściła nieco z
tonu, rzucając już tylko piorunujące spojrzenia na boki.
- Boisz się, że przestanę mieć dla ciebie czas?-
westchnęłam, powoli rozumiejąc powód jej żalu.
- Jakbyś zgadła- mruknęła obrażona.
- Ej, kochanie! Nigdy nie odsunę cię na dalszy plan-
przytuliłam ją mocno, na co tylko objęła mnie w pasie i wtuliła głowę w
ramię.
- Wiem że ten Ktoś jest już dla ciebie najważniejszy na
świecie, ale ja też chcę mieć miejsce w twoim życiu- mówiła w moje ramię, cicho
chlipiąc.
- Zawsze je miałaś i tak pozostanie, bez względu na wszystko
jesteś moją małą siostrzyczką i choćbym miała góry przenosić, nie pozwolę żeby
nasz kontakt się zepsuł- gładziłam ją uspokajająco po głowie.
- Sara, przepraszam że kłócimy się w Wigilię- jęknęła- ale
ja już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć...
- Dobrze że teraz mi to powiedziałaś- uspokoiłam ją- nie
zniosłabym twojego milczącego żalu przez dłuższy czas.
- Kocham cię i nie pozwolę nikomu was skrzywdzić-
uśmiechnęła się przez łzy, i położyła mi rękę na brzuchu.
- Nie martw się, nigdy na to nie pozwolę- szepnęłam z
bojowym nastawieniem do całego świata. A niechby ktoś tylko spróbował, to
jestem gotowa zabić!
- Moja waleczna, starsza siostra. Wiesz co? Chętnie zastąpię
Bartmana w trzymaniu cię, krzyczącej wniebogłosy, za rękę, przez te kilka
godzin.
-Dokładnie, zgrywa twardziela, ale
jestem pewna że zemdlałby na widok krwi- zaśmiałam się i potargałam ją po
włosach. Było najlepiej. Jak tylko to można sobie wyobrazić.
***
W Boże Narodzenie, pierwszy raz od miesięcy byłem w domu. Serce mi się krajało, gdy
musiałem zostawić Sabinkę w Białej Podlaskiej, u mamy. Która, nawiasem mówiąc, ciągle mnie
nie tolerowała. Nawet nie podała mi ręki na pożegnanie, a przecież w Święta powinniśmy się godzić z bliźnimi… Nie rozumiem jej. Ostatecznie po to tu
przyjechałem, leciałem wiele godzin samolotem, by załatwić w końcu sprawę
mojego rozwodu.
Jasmine, odkąd
wyprowadziłem się z naszego wspólnego mieszkania, nie potrafiła odnaleźć się w
rzeczywistości. Po wypadku Sabiny, było jej ewidentnie przykro. Przykro, że to
nie ona miała ją na masce samochodu. Przerażające jest to, że ta kobieta żyje
na moim utrzymaniu, wydaje moje pieniądze, hańbi moje nazwisko. Nie zniosę
tego dłużej. Byłem tolerancyjny przez długi czas, starałem się zakończyć małżeństwo również za jej zgodą. Ale w tym momencie przekroczyła granicę. Nie
pozwolę, by kierowała moim życiem i bezczelnie śmiała mi się w twarz.
Mama, gdy dowiedziała się
o całej sprawie, gorąco mnie poparła. Przez telefon już przytaczałem jej ogólny
zarys sytuacji, była niezadowolona że mieszam się w związek z Sabiną. Ale teraz
już nie pozostawia na Jasmine suchej nitki, i sama jedzie ze mną do Waszyngtonu.
Ale po kolei.
W dniu mojego przyjazdu, pierwsze co zrobiłem to udałem się do byłego biura Jasmine.
Nie zważałem na to, że gorączka przedświąteczna osiąga apogeum, a tam tli się
jak w ulu. Zażądałem rozmowy z Joshem, po czym niemal tratując sekretarkę,
wtargnąłem do jego gabinetu. Zdziwiony spojrzał na mnie znad ekranu swojego
drogiego laptopa, po czym odłożył trzymanego przy uchu i-phone’a.
- Tak, ta Jasmine-
odpowiadam na jego kolejne pytanie, coraz bardziej rozeźlony. Czy on tylko
udaje, czy naprawdę nie pamięta mojej żony?!
- Ach, no tak-
odpowiada, a mi aż wbija się w uszy jego burżujski akcent. Który napędza forsa. Money, money, money.
- No tak. Tylko tyle? –
pytam wściekły.
- Owszem, mieliśmy
romans- potwierdza moje przypuszczenia, czuję jak oddech zaczyna przyspieszać.
- Więc wiesz też
zapewne, że była w ciąży- stawiam wszystko na jedną kartę, jeżeli złapie haczyk
i potwierdzi moje spekulacje, uda mi się osiągnąć to co zamierzałem.
- Kazałem jej usunąć i
zniknąć z mojego życia- warknął na mnie, machając ręką- jesteś głupi, Lotman.
Ta kurwa wrobiła cię w dzieciaka, wmówiła że jest twój i ubiła na tym niezły
interes- zaśmiał się szyderczo, a mi aż zacisnęły się pięści. Z bezsilności.
- A, czyli nie wiesz
że poroniła- stwierdziłem bardziej niż zapytałem.
- Serio?- spytał
znudzony, patrząc niecierpliwie na zegarek.
- Tak. Dlatego się z
nią ożeniłem. Była załamana po stracie dziecka, nie mogłem jej zostawić-
szedłem w zaparte, kując żelazo póki gorące.
- Okej. Wygrałeś-
podniósł w geście poddania ręce- Opisała mi wszystko w obszernym liście. Skreśliła całą litanię, jak bardzo żałuje że
nie jestem przy niej. Że mimo tego, jak po chamsku ją potraktowałem, nadal mnie
kocha i wierzy że kiedyś mnie odzyska. Jednej rzeczy nie rozumiem- tu podrapał
się po brodzie- skoro tak mnie kocha, to dlaczego za ciebie wyszła, siatkarzyno?
- Bo byłem zbyt
łatwowierny i dałem się zmanipulować- westchnąłem, udając zrezygnowanego. A w
duchu skakałem z radości, że udało mi się od niego wyciągnąć całą prawdę na
temat romansu, dziecka i poronienia.
- Fakt- zachichotał
szaleńczo, aż mnie zmroziło.
- Zeznasz to w
sądzie?- walnąłem z grubej rury, ponownie rzucając swój los na szalę- chcę się
od niej uwolnić, raz na zawsze- myślałem że może to zrozumie.
- A czemuż by nie?-
zastanawiał się na głos- dlaczego ta suka ma cię dalej tłamsić? Męska solidarność
jest dla mnie ważniejsza niż jakaś kurwa.
- Hamuj, Josh, hamuj z
tymi obelgami. Mimo wszystko to nadal moja żona- przywołałem go do porządku. Nie
cierpię, gdy w moim towarzystwie obraża się kobietę. Nawet jeśli to
paranoiczka, która odebrała mi kawał życia.
- Myślałem że nie ma
już na ziemi takich naiwniaków jak ty, Lotman- uniósł brwi ze zdziwienia- po
tym wszystkim, co ci zrobiła, dalej jej bronisz…
- Nie bronię. Szanuję,
mimo wszystko. Mógłbyś się tego nauczyć, bo z kulturą wobec kobiet u ciebie
krucho- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Miałem ochotę go udusić gołymi
rękoma, ale jednocześnie uściskać, bo to on miał być moim jedynym argumentem na sali sądowej. Nie mogłem zrozumieć jednej rzecz- jak Jasmine, kiedyś taka wartościowa kobieta, mogła wdać się w romans z tym gnojem, szowinistą i patałachem? Co w nim widziała?
- Do zobaczenia w
sądzie, Paul- pożegnał mnie skinieniem ręki- zadzwoń jak będziesz znał termin. Pokiwałem
mu ręką i wyszedłem. Dopiero w samochodzie wyłączyłem dyktafon, który skrzętnie zarejestrował całą naszą rozmowę. Nie mogłem być zdany jedynie na łaskę i niełaskę
byłego kochanka mojej kłamliwej żony. Jak to mówią w Polsce, przezorny zawsze
ubezpieczony.
***
Cały ten tydzień, który dostaliśmy wolny od Kowala,
postanowiłem przeznaczyć na nadrobienie zaległości w wizytach wśród znajomych i
rodziny. Spędziłem z mamą i tatą dużo czasu na rozmowach, potem przyleciała
siostra. Starałem się ustalić mój stosunek do Kosy. Mam bardzo mieszane uczucia
co do niego. Bo, z jednej strony, przecież to on wykorzystał chwilę słabości
Sary, co doprowadziło do ciąży. A potem, jeszcze niczego nie świadom, zasłonił
ją własnym ciałem przed Pawłem. Czy to możliwe żeby jakoś podświadomie wyczuł, który
moment jest najbardziej odpowiedni? Tego nie wiem, i nigdy się nie dowiem. Żal
mi go, jako kolegi, siatkarza, człowieka, a przede wszystkim ojca. Bo już nie
zobaczy swojego dziecka, które stawia pierwsze kroki, nie przytuli go po
wygranym meczu. Nie wytrze mu ubrudzonej buźki i
nie ochroni przed potworem czającym się pod łóżkiem.
To jest straszne, że nie doczekał się potomka. I
to z taką dziewczyną jak Sara. A może tak miało być? W końcu nie pasowaliby do
siebie, ona nigdy go nie kochała. Męczyliby się wszyscy w trójkę, między przenosinami
z jednego mieszkania do drugiego, weekendów spędzanych na siłę… Nie, nie można
tak myśleć. Nikt nie powinien mieć odebranej szansy na ojcostwo. Jestem
popieprzony. Skąd mi się wzięło na takie filozofowanie?- przywołuję się w
myślach do porządku. Ale cóż poradzę, że biegną swoim szaleńczym torem i nie
mogę ich zagłuszyć?
Misiek. To on jest najodpowiedniejszą osobą żeby zastąpić
Grześka. Nie znam nikogo, kto równie mocno kochałby rodzinę i bliskich co on.
Drugiego takiego honorowego i mocnego faceta ze świecą szukać. Stworzyliby z Sarą
idealną parę, a dziecko miałoby szczęśliwy dom i kochających się rodziców.
Jestem pewien, że będzie świetnym ojcem. Nauczy go grać w siatkę, będzie
jeździł z nim na mecze, opowie kiedyś o biologicznym tacie, z którym grywał na
Igrzyskach Olimpijskich… A jak będzie mieć kłopoty z opanowaniem jego
popularności wśród dziewczyn, to wkroczy wujek Zibi i nauczy młodego jak się za
to zabrać- na samą myśl się uśmiecham. Tak, ja też jestem im potrzebny, Sara ma
we mnie oparcie i to się nigdy nie zmieni. Będę najlepszym wujaszkiem na świecie!-
obiecałem sobie solennie, myśląc o małej Kruszynie.
Jak zebrało się na bartmanowe filozofie, to zeszło mi na temat
własnego życia. Co dalej? Tkwię w martwym punkcie, egzystuję i czerpię radość z
życia moich przyjaciół. Siatkówka stała się ucieczką, zapomnieniem, już nie
tylko hobby i pracą. Gdy serwuję, nie myślę o pustym domu, z którego już dawno
zniknął zapach Aśki. Chciałbym się zakochać, jak moi przyjaciele. Jak Pit i
Ola, jak Paul i Sabina, jak Dzik i Sara, którzy bawią się w ciuciubabkę niczym
małe dzieci. Mieć do kogo wracać, całować po meczu, budzić się rano i móc
patrzeć jak spokojnie oddycha. Po prostu kochać. Tylko czy moje złamane po raz
kolejny serce, umie jeszcze zadrżeć na czuły głos kobiety? Boję się, że nie. A
chciałbym założyć rodzinę, wiem że dałbym z siebie wszystko.
Przewracam się na drugi bok na kanapie i patrzę w
rozgwieżdżone niebo. Nie mogę wykalkulować, albo wybrać sobie, którą obdarzę
uczuciem. To nie takie proste. Strzała Amora trafia w najmniej oczekiwanym
momencie, muszę cierpliwie czekać.
***
-Po zapoznaniu się z
dowodami związanymi z powództwem Paula Lotmana przeciwko Jasmine Lotman, na
mocy Stanu Waszyngton, w porozumieniu z izbą adwokacką, sąd uznaje małżeństwo Paula Lotmana i Jasmine
Lotman za nieważne, z powodu zatajenia przed poszkodowanym faktów dotyczących
ojcostwa. Co następuje: przywrócenie obywatelce Jasmine panieńskiego nazwiska,
tj. Lecter. Uznanie stanu cywilnego małżonków za wolny. Za utrudnianie i zacieranie faktów, sąd skazuje Jasmine Lecter na 30 godzin prac społecznych i
zobowiązuje do stawienia się w siedzibie sądu, celem zapoznania się z wyrokiem i
złożeniem podpisu pod stosownymi dokumentami. W przeciwnym razie, kara zostanie
zwiększona. Ponadto, od tego momentu, obowiązuje podział majątku małżonków ze
stanu sprzed dnia zaślubin. Obywatelowi Paulowi Lotmanowi, sąd składa
najszczersze wyrazy współczucia z powodu wyrządzonej przez obywatelkę Jasmine krzywdy. Ponadto życzy sukcesów w dalszej
karierze sportowej.
Po odczytaniu
rozporządzenia, wybiegłem z sali sądowej lekki jak piórko. Nie mogę w to uwierzyć! Jestem wolny, mogę
wieść spokojne życie z Sabiną, bez koszmarnej żony na karku! Jasmine Lecter,
pakuj walizki!
Na lotnisku czeka na
mnie Sabina. Jeszcze nie wie jaką mam dla niej wiadomość.
***
Z bagażem miłych wspomnień i naładowanymi akumulatorami,
wracam do Rzeszowa. A siedzący obok Zibi, uśmiechający się sam do siebie, prowadzi szybko acz pewnie.
- Pojutrze mam pierwsze USG u nowej ginekolog, chcesz iść?- przerywam ciszę,
podczas której każde z nas zagłębiało się w swoich myślach.
- Serio, mogę?- odwraca zaskoczony wzrok znad kierownicy, a
w jego oczach widzę szczerą radość i niedowierzanie.
- No jasne, ktoś musi mnie potrzymać za rękę!- uśmiecham się
serdecznie do przyjaciela i włączam płytę z ulubionym jazzem.
- Kurde, zobaczę małego Kosoka na monitorze! – śmieje się radośnie, jestem pewna że gdyby mógł, właśnie podskoczyłby z radości.
- Albo Kosokównę- hamuję jego zapędy.
- Ja tam wiem że to będzie chłopak- porusza porozumiewawczo
brwiami, tak jak lubię.
- Też tak myślę- puszczam mu oczko i wygodniej umiejscawiam się na siedzeniu pasażera.
- A masz jakieś typy na imię?- zagaduje, wciąż nie zmieniając
tematu.
- Dla chłopczyka obowiązkowo Zbyszek!- śmieję się z jego
miny- a tak serio to jeszcze o tym nie myślałam. Mam sporo czasu.
- No nie da się ukryć, kochana. Brzuszek to masz jeszcze
zupełnie płaski- chichocze, na co tylko pokazuję mu język.
W Nowym Roku czeka nas sporo zmian w klubie. Na pozycję
Kosoka, mimo że z wielkimi oporami, wkroczył Łukasz Perłowski. Czuł się okropnie z tym , że w wyjściowej szóstce zajmuje miejsce zmarłego kumpla. Podłamany
Kowal starał się jeszcze nas wszystkich podnosić na duchu, ale jak na razie
kiepsko mu szło. Dopiero tu, na Podpromiu, poczuliśmy prawdziwą pustkę. Szafka z numerem 6, gdzie wcześniej leżały jego rzeczy, pasiasty dres, duże
słuchawki i zdjęcie mamy, teraz świeciła nicością.
Po pierwszym treningu, gdzie wszyscy byli milczący i
zamyśleni, nastała pora masażu. 17:20, o tej godzinie, zanim zamieniłam się z
Nikosiem, zawsze kładł się na moim stole Kosa. Teraz jest tylko głucha cisza i
za głośno tykający zegar. Kompletnie się
rozklejam. Siadam pod ścianą w kucki i obejmuję ramionami kolana. Niepohamowany
szloch wyrywa się z mojego gardła, czuję płynące po policzkach słone łzy.
***
- Czy to jest główka?- pyta podniecony Zbyszek, wgapiając
się intensywnie w monitor USG.
- Tak, panie Zbyszku, to jest duża główka Małego Człowieka-
uśmiecha się wyrozumiale pani doktor.
- Czyli tu ma nóżki?!- wskazuje palcem, i niemal piszczy,
głosem pełnym radości.
- Zgadza się- kiwa głową rudowłosa ginekolog, porozumiewając
się ze mną wzrokiem.
- Zibi nie ekscytuj się tak, bo zaraz trzeba cię będzie
reanimować- śmieję się z przyjaciela, chwytając go za drżącą rękę.
- Chcecie państwo posłuchać bicia serduszka?- pada pytanie
ze strony miłej doktorki.
- A to już się da?- dziwię się, unosząc głowę.
- Tak, czasem już w 5 tygodniu słychać- uśmiecha się i
włącza odpowiedni guzik. Po gabinecie rozchodzi się miarowe, szybkie kołatanie,
z lekkim pogłosem. Zapiera mi dech w piersiach, widzę że Zbyszkowi też. Patrząc
na jego szczęśliwą, pełną uwielbienia i autentycznego zachwytu twarz,
mimowolnie się uśmiecham. Kontemplujemy w ciszy tę cudowną chwilę, wsłuchując
się w to, co opowiada nam serduszko mojego dzieciątka. Samotna łza wypływa z kącika oka, ale nawet jej nie ocieram. Cholera, ostatnio zdecydowanie za dużo płaczę...
Rozdział dość przekrojowy, trochę filozoficzny, trochę nudnawy, ale cieszę się że w końcu udało mi się zagłębić w sprawę Paula i uwolnić go od Jasmine. Naciągnęłam na swoje potrzeby amerykańskie prawo, mam nadzieję że aż tak to nie razi po oczach ^^
Zbyś jest dziś głosem rozsądku i roztrząsa sprawy, nad którymi Wy też się zastanawiałyście w komentarzach.
Losy moich bohaterów powoli się prostują, zbliżamy się ku końcowi. Od razu po zakończeniu Sary, rzucam się na WRONKĘ,
Mam w głowie projekt krótkiej historii z zagranicznym siatkarzem, stąd moje pytanie- wolicie jako bad boya:
czy Grozera?
Niektórym już zdałam relację z meczu w Łodzi. A tym, które nie słyszały, powiem tak- było cudownie! Nieziemsko, magicznie! Tacy kibice tylko w Polsce, taka atmosfera tylko przy Harlem Shake'u, tacy gracze tylko w tym kraju się rodzą. Cóż z tego że przegraliśmy? Mamy jeden cenny punkt, po zażartej walce! Damy radę, panowie grają coraz lepiej, wierzę że są w stanie wygrać z każdym!
Udało mi się spotkać z Naranją i In my head (Dziewczęta, dziękuję!:*), ale oczywiście zapomniałyśmy o wspólnej fotce -.- Nadrobimy to w Katowicach! :)
Jeśli ktoś chce zapytać o więcej szczegółów- piszcie!
Z kim jeszcze widzę się w Spodku?
Następny w piątek albo sobotę.
Zapraszam też na świeżutką ósemkę, na NIENAWIŚĆ.
Happ, dziękuję za Chrisa!
Happ, dziękuję za Chrisa!
Buziaki, S. :*
czekam na wydarzenia z Michałem! ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
siatkarskielovestory.blogspot.com
No i wreszcie Paul ma ,że tak ujmę z głowy Jasmine, która okazała się żeby nie użyć tu brzydkiego określenia skończoną kretynką robiąc mu coś takiego. Na całe szczęście już jest po i będzie mógł skupić się na Sabinie. Cieszę się ,że rodzice i rodzina Sary tak dobrze zareagowali na wiadomość o dzieciątku. Teraz wie,ze rodzina również jest i będzie jej wsparciem. Filozofa Zbysia w życiu bym się nie spodziewała, ale w zasadzie to nie dziwię się temu. Nie wie co m robić, nie wie czy jeszcze kiedyś się zakocha. I zgadzam się z nim w stu procentach. Misiek byłby cudownym ojcem, z resztą byliby obydwoje cudownym rodzicami. Jestem ciekawa czy w końcu któreś zdecyduje się na ten poważny krok, oczywiście mówię o Sarze i Dziku. A rozanielony Zbyszek przy usg to coś świetnego.
OdpowiedzUsuńŚciskam :*
Super rozdział! Zbyś filozof mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
Jaiii! Paul odgonił od siebie [mam nadzieję, że na dobre] niedobrą Jassmine! Fausti się raduje! :P Swoją drogą jak można być taką świnią? Bo chyba nie kobietą....
OdpowiedzUsuńWszyscy mieli radochę z ciąży Sary! :) Mam nadzieję, że rozwiązanie będzie szczęśliwe...? No a Zbyś na USG to miód dla mojej wyobraźni! :) Mam tylko nadzieję, że w realu zbyt szybko tatusiem nie zostanie :D A bynajmniej nie z Aśką xD
całuję, F :*
Jasmine w końcu idzie w odstawkę! Niech teraz zajmie się Sabiną :D Bardzo się cieszę, że informacja o dzieciątku Sary dobrze się przyjęła, jeszcze Zbychu na badaniu .. ughth.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Zapraszam do siebie na trójeczkę :)
przeszlosc-nie-zniknie.blogspot.com
Całuję, camilla. ;*
Wiiiiii Paul uwolnił się od tej parszywej idiotki- Jasmine :D Cieszę się z tego powodu, bo teraz może bez żadnych obaw spotykać się z Sabiną ^^
OdpowiedzUsuńDobrze, że każdy cieszył się z wieści o ciąży Sary i oby dotrzymała słowa Zuzi, że nie zejdzie na drugi plan...
Czekam na momenty z Miśkiem i Sarą.. razem :D I niech on odczeka jakiś czas, żeby nie od razu, i powie Sarze, że ją kocha ^^
Zbyszek filozof- trzy razy TAK- przechodzisz dalej :P
Pozdrawiam i czekam na kolejny ^.^
Przy Twoich rozdziałach to i ja za dużo płaczę... Zdecydowanie! Plus jeszcze Alicia Keys? No cud, miód i orzeszki!
OdpowiedzUsuńKurcze, Zbyszek zawsze jest obok, zawsze pomaga, wspiera, tego Sara teraz potrzebuje. Ale ja cały czas czekam na gorrrący romans z Michałem nooo <3 Mam nadzieję, że w końcu się doczekam :)
Całuję ;*
K.
W końcu Paul jest wolny, wiedziałam, że Jasmine to jakaś paranoja, ale nie sądziłam, że do tego stopnia. Teraz tylko spokojnie, beztroskie życie z ukochaną Sabiną :)
OdpowiedzUsuńNie no Zuza, nie podłamuj się, siostra i tak Cię kocha :P Zbysiu u ginekologa - przecież to nie mogła być normalna wizyta. Mam nadzieję, że następnym razem jego miejsce zajmie już Dziku :D Zbysiu filozof - niech on te swoje filozofie w rzeczywistość przemieni. Sara i Kubiak tak szybko się sami nie skumają, ktoś ich musi popchnąć do siebie. Tylko nie za mocno! Sara w ciąży! xd
buźki ;*
Zakręcona ;)
Zapraszam na mojego Zbysia: http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
Jasmine to jakaś psychopatka, i tyle mojego w tym temacie...
OdpowiedzUsuńJak Zibi dalej taki będzie, to ja się jeszcze w nim zakocham :D serio, hahah.
Cóż... pozostało tylko czekać, żeby Sara z Miśkiem się spyknęli :>
Misia, dzisiejszy rozdział jest miodkiem na moje serce! Całe je pokryłaś ;*
OdpowiedzUsuńJedynie Dziczka mi tutaj brakowało, ale innymi osobami zrekompensowałaś :)
Święta w pełni udane, ciesze się, że rodzice jak i pozostała rodzina pozytywnie zareagowała na ciążę. W sumie tak powinno być, wspierać własne dziecko, a nie odsuwać się od niego i wypominać wszystko co złe. Rozumiem zachowanie Zuzy, teraz każdy skupia uwagę na Sarze, i Sara ponad wszystko będzie zapatrzona i zakochana w Kruszynce. Jednak taka kolej rzeczy, a siostra zawsze pozostanie siostrą! :)
Żal mi Sary, szczególnie w takich momentach, jak w czasie treningu i zaraz po. Pracując w tym miejscu, zawsze będzie miała przed oczami postać Grześka, jeszcze pod sercem nosi jego Dziecko. Ale Sara jest silna i przetrwa wszystkie słabe momenty! :)
Zbyszek - jak ja ciebie tutaj lubię! Połączenie przyjaciela ze swatką! To tylko ty potrafisz ;p Jestem dobrej myśli co do Michała i Sary :)
Jestem już spokojniejsza o Sabinę i Paula, jednak do końca być nie mogę, bo z Tobą S. nigdy nic nie wiadomo :P Połączenie wszystkich razem? Paul-Sabina, Dzik-Sara, Zbych-Zuza? O nie, nie w Twoim stylu Misiek :D
Co jak co, ale Zbyszek to z pewnością będzie ojcem chrzestnym ^^ Ale mam daleko przyszłościowe plany ;d
Co do wybrania bohatera: Grozer. Nic więcej nie tłumaczę czemu :P
Troszku mi przykro, że zmierzamy ku końcowi, ale i jestem ciekawa co z Wronasem działo się będzie jak i na innych planowanych blogach ^^
Ściskam Cię mocno S. ;*
Nie no cudo :D Ja na miejscu pani ginekolog wzięłabym Zbysia za bardzo dobrego ojca :D
OdpowiedzUsuńFajnie że sprawa z Paulem skończona, prawo nie razi po oczach.
Jak nowe opowiadanie to obowiązkowo z GROZEREM :)
Czekam na kolejny
Boże jaki pocieszny ZB9 u ginekologa. Właśnie fajny rozdział ,że jest taki filozoficzny ,ostatnio coraz bardziej takie lubie.
OdpowiedzUsuńFajnie ,że Paul już jest wolny jak ptak i jest cały dla swojej polskiej białogłowy.
Zapraszam na nowy rozdział tym razem o Ziomku niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Żona, a właściwie to już była żona Paula to mam wrażenie, że jest lekko niezrównoważona psychicznie... Całe szczęście, że cały ten cyrk Paul ma już za sobą i teraz może cieszyć się Sabiną. Zbysiu u ginekologa rozwalił mnie totalnie. I te jego filozoficzne przemyślenia po prostu bomba!
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuję sobie wyobrazić co czują chłopaki w drużynie po stracie kolegi, no ale życie toczy się dalej.
Pozdrawiam :) A co do opowiadania to Grozer :D
No ja to już nie mogę , po raz kolejny doprowadzasz mnie do łez , przestań ! Za dużo smutnych chwil, teraz czas na te dobre . /M.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://one-event-could-change-everything.blogspot.com/ xxx
Taki Zbyszek mi się podoba ! ;) czekam na więcej momentów z Sarą i Miśkiem :D a co do pytania to oczywiście Savani !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fajnie,że rodzina Sary tak przyjęła wiadomość o tym,że jest w ciąży :) Tatuś zabierający się za szukanie kołyski...super!!
OdpowiedzUsuńNo i nareszcie Lotek uwolnił się od Jasmine. W spokoju teraz będzie mógł ułożyć sobie życie z Sabiną :) Należy im się to. W końcu tyle przeszli, wycierpieli....
Zbysio filozof? Bardzo mi się podoba. Mam nadzieję,że przygotowałaś mu jakąś połówkę i niedługo poznamy ją. :)...i jeszcze ta wizyta u ginekologa. Po prostu nie mogłam :) Wielki uśmiech na twarzy gdy chłopak dopytywał się o wszystko na USG. :D I w jednym ma rację. Że Dziku z Sarką tworzyli by piekną parę i kochającą rodzinę dla dziecka.
Smutno mi się zrobiło gdy czytałam o pustej szafce Kosoka, zdjęciu mamy, Perłowskim który nie chciał zająć jego miejsca w 6. (jednak wolałabym,aby to Grzybek wskoczył do szóstki, ale w tym momencie to nieistotne ;)) Rozdział świetny tak samo jak i muzyka, a szczególnie Alice Keys.
Bad boy taki? Osobiście to wolałabym Savaniego,ale czytałam pare opowiadań z tym siatkarzem, a z Grozerem nie spotkałam się. Więc swój głos oddaje na Grozera :)
Całuję ;*
Yeah! Paul w końcu wolny! Wreszcie może spokojnie być z Sabinką ;)
OdpowiedzUsuńHaha, Zibi u ginekologa? Oj, nie wyobrażam sobie ;D
Smutne jest że Grześka nie ma ;(
Nowe opko? Koniecznie z Grozerem! I czekam z utęsknieniem na opko o Wronce ;D
Pozdrawiam ;)
Na pierwszą dwudziestkę się zmieściłam i to się chwali, prawda? ;>
OdpowiedzUsuńJak to dobrze być w domu. Nikt Ci dupy nie truje, nikogo nie chce się zabić... i w końcu można spać we własnym łóżku! Jak mi tego brakowało ;p Dość tej prywaty xd
Zamiast Zbycha powinien być Kosok, to On powinien ciszyć się z pierwszego badania! Tylko, że życie jest cholernie nie sprawiedliwe... ;/ Mi osobiście zakręciła się łezka. Czasu się nie cofnie, trzeba żyć z tym. Jakoś się pogodzić ze stratą, a w miejscu pracy jest najgorzej. Gdy widzi się te puste miejsce, a najgorzej ma ten, co musi kogoś zastąpić.
Paul - ten to dopiero ma życie. Męka z żoną i jej nadszarpniętą psychiką do tego Josh - największa korporacyjna gnida. Zasraniec za dychę... Mimo wszystko, najważniejsze jest to, że uwolnił się od tego raz na zawsze i teraz może być z Sabiną. ;)
Zbyszek w tych swoich myślach poniekąd ma rację; ciężko byłoby wychowywać im Malucha, ale nie zmienia to faktu, że Maleństwo miałoby prawdziwego ojca, który doszukiwałby się podobieństwa, kupił kolejkę, zabrał choćby na ryby xd Wujek, wujkiem... ale tata to już nie to samo. Jestem pewna, że Zibi dobrze wykona swoją rolę i znajdzie sobie tą prawdziwą miłość. ;) A Misiek się w końcu odważy i będzie wszystko ładnie, pięknie. ;D
Na sam koniec Zuza, która się trochę pogubiła w tej nowej sytuacji, ale to normalne. ;) Dobrze, że wylała co jej na serduchu siedziało i będzie spokojniejsza o siostrę. ;)
Przepraszam za ostatnie zaniechanie, za Chrisa nie dziękuj! ;* Trzymaj się i do zobaczenia na gg!! ;* <3
Ściskam, Twoja Milcia vel Happ ;*
Mam słabość do Włochów, także Savani :D
OdpowiedzUsuńI ja, ja się wybieram do Spodka! A oglądając doping w Atlas Arenie miałam ciary. także wyobrażam sobie co wy tam czułyście na miejscu :)
Zbyszek jakie życiowe przemyślenia, tego sie po nim nie spodziewałam :D Byłby dobrym ojcem, ale wujkiem też bedzie super :D Trochę mi w tym rozdziale brakowało Miśka, ale mam nadzieje, że w następnym już będzie ;)
OdpowiedzUsuńCo ty mi tu pierdolisz? Jak to zbliżamy się do końca?! Nie, nie, NIE! Nie pozwalam, w żadnym wypadku! Jak ja przeżyję bez Zbysia, Misia, Paula, Saritty? Nie ma bata, musi być o wiele więcej ich perypetii, pleeeeease. :C
OdpowiedzUsuńDobij jeszcze kilka razy tym Spodkiem, a nie wiem, co ci zrobię. Naprawdę nie wiem. ♥
Matko kochana, wiedziałam, że z Jasmine niezłe ziółko, ale żeby aż takie? Za żadne skarby świata nie powiedziałabym, że Paul miał z nią takie męki. I nie, niech nie powstrzymuje Josha przed wulgaryzmami względem jego żony. Może i do kobiet należy mieć szacunek. Ale najpierw tą kobietą trzeba być. A Jas ewidentnie nie zasługuje na takie miano. Bo w głowie ma zupełną pustkę, tak jak i w sercu. Niech się Lotman cieszy, że nie będzie musiał mieć już nic z wspólnego z takim babsztylem. Trzymam kciuki za jego szczęście przy boku Sabiny, tym razem, taką mam nadzieję, kobiety, której zależy tylko na nim, a nie ma materialiźmie.
Zbyś i filozoficzne myśli? Nie no, kochana, zaskakujesz mnie jego twarzami coraz bardziej! ♥ I czym on się niby przejmuje? Że wszyscy wokoło piękni, szczęśliwi, zakochani, a on samiuteńki jak palec? Pff. Kwestia czasu, a znajdzie najwspanialszą kobietę na Ziemi, spokojnie. W końcu która by nie chciała takiego, który już gwarantuje bycie przy porodzie, nawet jeśli chodzi o przyjaciółkę? Ja bym przyjęła takiego z otwartymi ramionami. :D
Saro, czy ty nie masz czasem za dobrze? A nie, nie masz. Jeszcze ci tylko Miśka do szczęścia potrzeba. :D
Całuję, Caro. :**
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny :D
Jeżeli byłabyś zainteresowana, zapraszam na mojego bloga ;)
http://zagubiona-w-swoim-zyciu.blogspot.com/
Jeżeli nie, to przepraszam
Pozdrawiam
Gosia
Grozer, Grozer, to po pierwsze!
OdpowiedzUsuńPo drugie, jak mi przykro, że dobijamy powoli do brzegu, ale cholera nic nie może wiecznie trwać, bo nawet najlepsze opowiadanie łatwo zamienić w długaśną lurę. Anyway.
Kurka no. To Grzesiek powinien się cieszyć razem z Sarą, nie Zibi, ale okej, życia mu nie wrócimy, zajmuje się tym, co jest. Mega się cieszę, że Paul w końcu się uwolnił od Jasmine. HURRA! Niech im się szczęści i w ogóle cukiekowo i słodko ma być.
Bartman - prawdziwy przyjaciel. Podnieca się bardziej tym wszystkim niż Sara, co mega mnie rozbawiło. Jak dobrze, że jej rodzinka przyjęła wszystko ze spokojem, a Zuzka tak słodko, mały zazdrośnik, ale to piękne, że siostry łączy takie uczucie i tak fajnie sobie wszystko wyjasniły. Brakowało mi Kubiaka, ale wierzę, że w następnym nadrobisz.
O Łodzi pisałam już wiele, teraz czekam na Spodek (oby, oby!!!).
Ściskam Cię mocno, mocno, mocno! :* Przepraszam za chaos, ale mimo tej godziny, nadal nie jestem ogarnięta po wczoraj.. You know Misiek!:*
Taki zbyszek mi sie podoba :) to uczucie u ginekolog, coś fantastycznego i jeszcze Paul.mmmm
OdpowiedzUsuńczekamy na XXI. :)
ejej ja będę w Spodku! ;)
OdpowiedzUsuńGrozer! :)
Jakieś takie mam podejrzenia, że to Zbyszek zagości w sercu Sary? Nie wiem, nie wiem... Dowiem się pewno za niedługo. Tylko kurde czemu już KONIEC?! :<
chaotycznie, ale musisz mi wybaczyć, całuję i zapraszam wyjątkowo jutro na nowy rozdział do mnie :*
Koniec rozdziału był na prawde uroczy :) Mam nadzieję że Sara da jednak sobie szanse na związek z Miśkiem. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZibbi filozof. Aj ten zibi zibi. Oj mam nadzieję, że SAra w końcu będzie z Dzikiem. :D. A TAK Z INNEJ BEKI. Mam prośbę do wszystkich. Jest świetny blog którego pisarka myśli, że nikt go nie czyta i chce porzucić pisanie go!. http://cmon-we-can-do-it.blogspot.com/ - oto link, jeśli macie czas zajrzyjcie tam i komentujcie. :D
OdpowiedzUsuńOd tego jest specjalna zakładka, czyli SPAM. I tam proszę mi umieszczać takie informacje. Bardzo mnie denerwuje spamowanie pod komentarzami -.-
UsuńZ góry dziękuję.
S.
No i tutaj też w końcu jestem na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bardzo mnie cieszy, że Paul jest w końcu wolny i mam nadzieje, że teraz już im nie stanie nic na drodze do szczęścia :) Jasmine w końcu dostała za swoje. Należała jej się kara za uprzykrzanie życia już byłemu mężowi.
Dzik i Sara mają się ku sobie i to bardzo, ale jakoś zawsze musi im coś przerwać, a tak właściwie ktoś - Zbyszek. Mam nadzieje, że Sara da szansę Michałowi bo na nią zasługuje. Pani Kubiak była by fajną teściową :D Zresztą Sara już zaskarbiła sobie sympatię państwa Kubiak więc tylko czas na to jak Michał zrobi odpowiedni krok ;)
Wcale się nie dziwię, że Zbyszek był taki podniecony na badaniu USG. Podobno tak wszyscy mężczyźni reagują, a zwłaszcza przy pierwszym dziecku i jeszcze jak się okaże, że to pierworodny, a nie pierworodna ;)
Pozdrawiam ;)
Ja na bad boya wybrałabym Savaniego. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. Wiele perspektyw i może łatwo się pogubić, ale przynajmniej Zbyś filozof rozjaśnił mi trochę w głowie, bo zastanawiałam się nad różnymi rzeczami. Według mnie Sara jak najbardziej pasuje do Miśka, myślałam, tylko, że może Zbyszek ma na ten temat inne poglądy i to on coś do niej czuje. ;)
I dzięki ci, że w końcu się zabrałaś za uwolnienie Paula, bo od zawsze było mi go szkoda. :)
OOOMMMGGG! Co ty tutaj zrobiłaś? Jestem w totalnym szoku. Nie dość, że Paweł potrącił Sabinę (ciekawa jestem dlaczego, on przecież jej nie znał o.O), to jeszcze chciał zabić Sarę. On jest totalnym idiotą, mam nadzieję, że resztę życia spędzi za kratkami. To, że Grzesiek umarł i że się okazało, że Sara jest z nim w ciąży.... Sama nie wiem jak to oceniać. Za dużo tego wszystkiego naraz. Fajnie natomiast, że wiemy już, że Sara i Kubiak są w sobie zakochani :) Oby nic im nie stanęło na przeszkodzie, bo i tak mają już ich wystarczająco dużo (dziecko, odległość, poczucie nietaktu względem Kosoka). No ale najbardziej i tak mnie cieszy, że Paul ma już rozwód z Jasmine!
OdpowiedzUsuńA na badboys pasuje ma Aleksiev :P
dobrze, że rodzina nie odwróciła się od Sary:) Zbysiu bardzo się wczuł ale to jest urocze:D Paul w końcu uwolnił się od tej pijawki:D teraz będzie już tylko lepiej;) no i myśle tak samo jak Zibi żeby Misiek i Sara byli ze sobą:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Zbyszku, jakież to Cię naszły filozoficzne myśli! (Ja zwykle takie mam o 3 w nocy. :D) Ale to, co mu krążyło po głowie, to cała prawda. Kochany, jeśli boisz się samotności, to ja przygarnę Cię z otwartymi ramionami! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Paul w końcu znalazł odpowiednie argumenty przeciwko Jasmine i jego małżeństwo, bardziej z konieczności aniżeli miłości, zostało raz na zawsze zakończone. Teraz Lotek może w spokoju wegetować z Sabcią. :)
Sara ma zdecydowanie za dobrze!:) Ale niech ma, w końcu teraz musi dbać o siebie i uważać na wszystko, dlatego każda pomoc się przyda. A już na pewno takiego Bartmana, który zaoferował się i nawet do porodu! :) Biorę go!