- Z czego się tak nabijacie, kobiety?- śmieje się od progu
Michał, niosąc naręcze pociętego drewna. Wraz z jego uśmiechem, pojaśniało całe
wnętrze, a ja poczułam jakby wlała się w moje żyły dodatkowa energia.
- A z ciebie, Misiaczku!- uśmiecham się całą gębą i gestem
go przywołuję żeby się przysiadł.
- Zaraz, muszę dołożyć do ognia- porusza ironicznie brwiami,
widząc nasze rozweselone miny. Obserwuję go, jak pewnie niesie ciężar, fachowym
ruchem otwiera drzwiczki piecyka i dokłada drewno do tlącego się płomienia.
Przesypuje na bok popiół który się zgromadził i lekko dmucha od spodu w
niewielki stosik drewna. Gdy pomarańczowy płomień przybiera na sile, a celuloza
zaczyna przyjemnie trzaskać, usatysfakcjonowany zamyka drzwiczki kominka i
odwraca się ucieszony. Napotyka moje ironiczne spojrzenie, ale tylko miło się
uśmiecha.
- Zaraz Ci zgaśnie, bo nie zostawiłeś miejsca na powietrze żeby
się tliło- kiwam na niego palcem, co powoli wytrąca go z równowagi.
- Weź nie mówi mi jak należy palić w kominku, co? Robię to
od dziecka- mówi naburmuszony, że ktoś śmie go poprawiać.
- Nie gadaj, tylko zrób jak ci mówię- pokazuję mu język, na
co on tylko piorunuje mnie spojrzeniem- nie to nie, sama to zrobię- wzruszam
ramionami, wstaję z kanapy i podchodzę do kominka. Biorę porzuconą szprychę w
dłoń i kucam przed drzwiczkami.
- Sara, no dobra, zrobię to- przejmuje się, widząc że
zamierzam dotknąć rozżarzonego drewna i klęka obok.
- Spokojnie, Misiu, poradzę sobie- klepię go po ramieniu
uspokajająco.
- Nie, daj mi to. Nie chcę żebyś się poparzyła- ujmuje dłoń w której trzymam narzędzie i wyjmuje mi je z zaciśniętych palców. Pod jego
dotykiem nie jestem w stanie zaoponować. Wszystkie argumenty zostają mi
wytrącone z ręki, w przenośni i dosłownie. Niebieskie tęczówki hipnotyzują, odbijające się w nich płomienie, sprawiają że mam ochotę znaleźć się
teraz w jego ramionach, mocno wtulić i zapomnieć o wszystkim.
Po chwili otrząsam się z tego letargu i odwracam wzrok,
przenosząc go na ogień. Misiek tak samo gwałtownie przekrzywił głowę i zrobił to o co
wcześniej prosiłam. Kucaliśmy i wspólnie patrzyliśmy, jak radosne iskierki tlą
się coraz gwałtowniej, przybierają na sile, mocując się z drewnem, pochłaniając
je. Nie mogłam w tej chwili nie pomyśleć o małej Istotce, która tak samo
walczyła i rosła w siłę we mnie. Wiedziałam, że dzieliła ze mną emocje, ona jako jedyna
znała moje uczucia do Miśka. A co właściwie czuję? Nie wiem. Przecież znamy się
tak krótko, kilka miesięcy, a czuję jakby był częścią mnie. Czasem denerwującą,
czasem nie do zniesienia, ale bez której nie mogę funkcjonować, która mnie
określa i nadaje sens.
Zebrało mi się na patetyczne filozofie… Sara, ogarnij się-
przywołuję się w myślach do porządku i wstaję.
- Choć już, Dziku- podaję mu rękę, na co on ją ujmuje i
również się podnosi.
- Śmieszne, co? Ty mi podajesz rękę, taką drobną, a moja
taka wielka- chichocze rozbawiony z tego spostrzeżenia. Nie da się ukryć- role
się odwróciły, to ja, ta mniejsza, dźwigam jego, tego dużego.
- Ta, drobna ale za to ile bólu potrafi zadać- uśmiecham
się, mrużąc oczy. Nasz melancholijny nastrój minął bezpowrotnie, wrócili starzy
przyjaciele Sara i Michał.
- No wiem, wiem, i cieszę się, że nie miałem z Tobą do czynienia-
wbija mi lekko palec w ramię, przy czym nieustannie chichocze.
- Uważaj, jeszcze zobaczysz. Kiedyś Ci pokażę na co mnie
stać- rechoczę, i dźgam go w brzuch. Obejmuje mnie ramieniem i maszerujemy do
kanapy, gdzie wciąż siedzi mama Miśka. Siedzi i nas słucha, a w międzyczasie
doszedł tata Kubiaka i stał w drzwiach, zasłuchując się w naszym przekomarzaniu.
- Jaruś, pamiętasz, my też tak się przekomarzaliśmy w ich
wieku- śmieje się z nas pani Irenka, i gestem przywołuje męża, który skwapliwie
dołącza do towarzystwa kanapowego. Obejmuje żonę i całuje ją siarczyście w
policzek, na co ta łapie go za rękę i mocno ją ściska. Aż mi głupio, gdy patrzę
na te jawne czułości, tym bardziej że jestem tu przypadkowo.
- Jakbym mógł nie pamiętać, Serduszko ty moje- chichocze pan
Jarek- na początku nic tylko chciałaś bić mnie patelnią po łbie- mówi z
czułością, a pani Irenka tylko prycha oburzona.
- Trzeba było się nie zachowywać jak młokos- wzrusza
ramionami i poklepuje miejsce obok siebie, mrugając do mnie. Niepewnie się
przysiadam, a ona tylko mocno obejmuje mnie ramieniem- Skarbeńku, weź no pokaż
tego Misia w morzu, co?
- Nie, mamo, proszę- jęczy Dzik, gdy wyciągam odpowiednie
zdjęcie i macham mu przed nosem.
- No co kochanie, tata idealnie uchwycił moment jak
wynurzasz się spod fali jak Wenus z Milo!- rechocze pani Irenka, a ja już wiem,
po kim Michał ma taki zaraźliwy śmiech. Bo i ja nie mogę się powstrzymać od
wybuchu wesołości, spoglądając na pełnego żalu i złości małego Michałka, który
w całym ekwipunku wodoodpornym, w postaci kaloszy, peleryny i ogrodniczek,
wynurza się niczym Posejdon z morza.
- Rozumiem, że historię mojego rzekomego podtopienia już
znasz? – mówi zrezygnowany, gdy w końcu udaje mu się wyrwać mi fotkę.
- A znam, panie wodoodporny- rechoczę- wiem że chciałeś
sprawdzić, czy jak wejdziesz w nieprzemakalnym ubraniu do morza, to czy nie zmokniesz,
tak jak się nie moknie w „descyku”-specjalnie powtórzyłam ton, którym pani
Irenka opowiadała mi tę historię.
- No ale pomyśl, co takie pięcioletnie dziecko może wiedzieć?- pytał zirytowany, ale już w wesołym tonie, wiedziałam że za chwilę sam zacznie się śmiać.
- Spokojnie, każdy może przecenić swoje siły w walce z
morzem- poklepałam go po ramieniu- ja też miałam niejedną.
- Tak? No to opowiadaj, zobaczymy czy z równie tragicznym
zakończeniem co moja- zakłada ręce na piersiach i patrzy na mnie wesoło. Nie
mogę się powstrzymać i chwytam go za policzki, robiąc „pućki” jak małemu,
naburmuszonemu dziecku. Początkowo oburzony, po chwili zaczyna się śmiać razem
ze mną, a ja tylko czuję porozumiewawcze spojrzenie rodziców Michała. Nie dbam
o to, co sobie pomyślą. Ważne jest dla mnie to, że jestem tu z Dzikiem, jest mi
dobrze i nie chcę w tej chwili myśleć o niczym innym.
- Kiedyś jak miałam może z trzy latka, pierwszy raz
pojechałam z rodzicami nad morze, Zuza była niemowlakiem. Jak zobaczyłam morze,
to tak się nim podekscytowałam, że kompletnie zapomniałam o słowach taty- masz
się nie schylać i nie chodzić za głęboko, bo cię morze wciągnie. A ja
oczywiście weszłam, gdy się odwrócił i zniknęłam pod falą. Tata opowiadał za
każdym razem jak to wspomniał, że „odwracam się, nie ma dziecka! Zniknęło!” Co
się najadł strachu, to jego. Po czym patrzy, a tam gdzieś koło jego stóp
wystają szeleczki ogrodniczek, które nosiłam. Uniósł je, i mnie razem z nimi,
kompletnie nieopitą wodą. A bał się, że będzie musiał mnie reanimować albo coś
innego… - uśmiecham się na samo wspomnienie strachu taty- Ile razy mi o tym
opowiada, tyle razy śmieje się do łez z tego swojego przestrachu. Bo nie było
mnie widać może kilka sekund, a jemu już się wydawało że się utopiłam- kończę
swoją historię i czekam na jakiś odzew. Nie dowierzam, gdy widzę mamę Michała
całą we łzach. Po czym spoglądam na pana Jarka, a tym wstrząsają konwulsje.
Dopiero po chwili okazuje się, że to przez targającą nimi radość. Oboje odtykają ręce od ust i
śmieją się w głos. Początkowo zaskoczona, po chwili dołączam się do tego
wybuchu wesołości i wszyscy w czwórkę chichoczemy jak małe dzieci.
- A co to za impreza beze mnie?- pyta zdyszany Zbyszek,
stając w drzwiach salonu- coś mnie ominęło?
- Morze!
- Może?- pyta zdezorientowany, myśląc że się z niego
nabijamy.
- No może Morze! Bałtyckie!- chichocze Michał, trzymając się
za brzuch.
- Może pójdę nad Morze…- rechoczę i lecą mi łzy ze śmiechu-
nie znasz tego?
- Nie, ale już poznałem- szczerzy się i przysiada obok
Miśka- co wy jaracie? Dajce trochę!
- Zbysiu, kochanie, upajamy się radością- mruga do niego
pani Irenka, a ten tylko cmoka w powietrzu.
- A, to takie buty! W takim razie nie chcę przerywać,
przesyłam wam tylko pozdrowienia od moich rodziców. Właśnie z nimi rozmawiałem,
i uprzedziłem że będę w domu dopiero jutro.
- Zbyszek, dzięki że mi przypomniałeś, przecież moi
rodzice oszaleją z niepokoju!- walnęła przysłowiowego face palma, zdając sobie
sprawę jak wielkiego zaniedbania się dopuściłam- lecę do nich zadzwonić-
poinformowałam zebranych i pobiegłam do pokoju gdzie leżały moje rzeczy.
- Tylko nie odleć za daleko na tych skrzydłach, co?-
zarechotał za mną Misiek, a ja tylko posłałam mu mordercze spojrzenie.
Mama przyjęła tę wiadomość nieco nerwowo, myślała że już
jestem niedaleko domu i tej nocy zagoszczę już u nich. Ale mimo wszystko ucieszyła
się, że Kubiakowie zatrzymali nas ze Zbyszkiem, nie chcąc byśmy jechali po
ciemku i w śnieżycy. Pożegnałam się z nią serdecznie i obiecałam że już jutro
będziemy wszyscy razem. Też tęskniłam, strasznie. Nie widziałam ich z tatą od
czasu mojej ostatniej wizyty w Krakowie, bo zwyczajnie nie miałam na to czasu.
Ciągła praca, życie i praca pochłaniały mój każdy kolejny dzień bez wyjątku. Byłam
zła na siebie, że nie pisnęłam jej nawet słówkiem o ciąży. Ale jak mogłam
przekazać taką wiadomość przez telefon albo przez skypa? Nie jej, nie mojej
rodzonej mamie. To byłoby złe posunięcie. Nie mogłam się doczekać tej rozmowy,
chciałam zrzucić z serca ten ciężar, a z drugiej, bałam się jej reakcji. No bo
jak to wygląda? Pojechałam do Rzeszowa chłonąć wiedzę, napisać pracę
magisterską, rozwinąć skrzydła, karierę zawodową, a wracam z brzuchem. Każdy
mógłby pomyśleć, że puszczałam się na prawo i lewo z siatkarzami, których
miałam pod dostatkiem, ale nie ona. Wiem, że nigdy przez myśl by jej to nie
przeszło, tak samo tacie, ale mimo wszystko wiedziałam w jak niekorzystnym
świetle mnie to stawia.
- Sara, mogę?- zapukał Michał, wchodząc przez uchylone
drzwi. Widząc mnie, siedzącą na łóżku i skuloną, na jego twarzy odmalował się
wyraz niepokoju- co się stało?- zaraz był obok mnie, siedząc obok i patrząc z
napięciem w moją twarz.
- Spokojnie, nic mi nie jest- uśmiechnęłam się smutno- po
prostu uświadomiłam sobie, że jutro muszę wszystko opowiedzieć mamie…-
westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię.
- Boisz się?- szepnął w moje włosy i objął mnie ramieniem,
tak że czułam jego ciepło, tak bliskie a zarazem tak dalekie.
- To nie tak- pokręciłam głową- wiem że na pewno mnie nie
skreślą, ale nie chcę ich zawieźć.
- Nikogo nie zawiodłaś- powiedział miękko, i mocniej mnie przytulił.
- Dzięki że jesteś, Misiu- podniosłam głowę i z uśmiechem
spojrzałam mu w oczy- a Twoi rodzice są cudowni. Już wiem dlaczego jesteś takim
wspaniałym człowiekiem.
- A weź przestań, bo się w sobie zamknę od nadmiaru pochwał-
wypiął pierś do przodu i cmoknął mnie w czubek nosa- to ja dziękuję że jesteś.
Czasem jest tak, że jakaś chwila, króciutka, ulotna, jest jedną z tych najważniejszych momentów. I czujesz to, całą sobą, aż przechodzą cię ciarki, masz wrażenie że świat staje w miejscu i przygląda się właśnie tobie. To była jedna z takich chwil, gdy zatopiłam się w znajomych, poczciwych tęczówkach Dzika. I już wiedziałam co czuję.
Pocałuj ją, pocałuj-
szepczę w myślach, patrząc w jej niebieskie tęczówki, które są dla mnie teraz
całym światem. Czułem, że ten moment jest najważniejszym w moim życiu. Czasem
tak jest, że w jednej chwili dociera do ciebie wszystko, o czym spekulowałeś
lub czego się doszukiwałeś w głębi siebie.
Po prostu błysk i już wiesz. To była właśnie jedna z takich chwil. Zrozumiałem
co czuję.
- No dałeś jej tę
pościel czy nie? – dobiegł mnie z korytarza głos Zbyszka, aż podskoczyłem jak na
szpilkach. Brawo, w takim momencie, znowu wkracza browarczyk Bartman. Psuje
kolejną chwilę, nasz kolejny moment.
- Widzisz, zapomniałem
po co przyszedłem- uśmiecham się przepraszająco do niej, a ona odpowiada tym
samym.
- Widzę że nawet poszewki
nie przyniosłeś- Zibi wparowuje bez ceregieli do pokoju, niosąc naręcze
materiału i pościeli, a widząc nas siedzących naprzeciwko siebie na łóżku,
lekko się peszy. Ale tylko lekko i tylko na chwilę- ejże, czy ja wam w czymś
nie przeszkodziłem?- pyta, szczerząc się drapieżnie.
- Ty? Nie… No skąd!-
mówię głosem pełnym ironii i wstaję z materaca. Łapię do ręki poduszkę i szukam
do niej poszewki. Muszę coś miętosić w rękach, cokolwiek co nie będzie mordą
mojego przyjaciela. Bo mam w tym momencie ochotę mu mocno przyłożyć. Bartman
nawleka na poszwę kołdrę, a Sara tylko nam się przygląda.
- No ja rozumiem, że
jestem w ciąży, ale żeby aż tak mi usługiwać…- chichocze i kręci głową z
niedowierzaniem- mam rączki zdrowe, panowie.
- Już ty sobie tam
leż, my to zrobimy- macha na nią ręką Zibi i wystawia język, męcząc się z
nieposłuszną poszwą.
- Daj mi to- Sara
energicznie wstaje i przejmuje od niego nieudolnie obleczone okrycie- Zibi, co
twoja kobieta będzie mieć za utrapienie… - mruczy pod nosem, równocześnie
fachowo naprawiając to, co zepsuł kumpel.
- Na pewno bardzo
dobry seks- zarechotał, a ja posłałem mu tylko mordercze spojrzenie- co Misiu,
zazdrościsz?- zwrócił się do mnie, specjalnie przeinaczając moje intencje.
- Żadna nie narzekała-
warknąłem rozeźlony. Nie chciałem rozmawiać teraz przy Sarze na takie tematy, w
końcu seksu miała chyba na razie dość. A szkoda….
- A coś oprócz orgazmu
i swoich plemników masz jej do zaoferowania?- dźgnęła go palcem w brzuch i
badawczo spojrzała w jego zadowoloną z
siebie twarz.
- Pomyślmy…- podrapał
się po brodzie- umiem gotować, znam się na modzie, mam dużo kasy, fajny
samochód…- wymieniał na palcach, a my tylko roześmialiśmy się z Sarą w głos.
- Mówię o cechach
charakteru, Zbysławie!- westchnęła zrezygnowana- wiesz, co możesz zaoferować ze
swojej szerokiej gamy plusów i upodobań...
- A to nie wiem. Ty mi
powiedz- wyszczerzył się do Sary, a ta tylko go poklepała zrezygnowana po
ramieniu.
- Idź już lepiej spać
i się zastanów nad sobą. Bo żadna cię nie zechce jak będziesz takim narcyzem-
pokiwała głową, przytakując samej sobie- Idźcie już obaj, zmęczona jestem
potwornie. Widzimy się jutro rano, dobranoc- szybko wypchnęła nas z pokoju,
niemal siłą i po chwili zgasło u niej światło. Poczłapaliśmy do naszego, a
właściwie to mojego pokoju, w którym ulokowała nas mama. Walnąłem się na swój
materac i spojrzałem w sufit.
- Te, Michu, co ty,
plamę tam widzisz?- zarechotał Zbyszek, jak zwykle niezawodnie burząc mój
smętny nastrój.
- Kurwa, bucu, mógłbyś
się czasem przymknąć, wiesz?- warknąłem rozeźlony. Sorry, ale dzisiaj
przyjaciel naprawdę mnie zdenerwował. Najpierw wparował mi podczas ważnej
rozmowy z Sarą, potem gadał jakieś pierdoły, mówił coś czego nie powinien, a
teraz jeszcze sobie kpi.
- Ej, Misiek! Ja
rozumiem że się zakochałeś, ale to nie powód żeby opluwać swojego najlepszego kumpla!- powiedział spokojnym, dziwnym jak
na niego tonem. Zaskoczyło mnie to, aż spojrzałem w jego stronę.
- Serio, to aż tak to
widać?- jęknąłem, w duchu klnąc za swoją głupotę. Powinienem lepiej kryć się z
uczuciami. Skoro mało spostrzegawczy Zbyszek to zauważył, musieli widzieć też
to inni. A nie chciałbym stać się obiektem plotek.
- Widać na kilometr,
Misiu. Ja się dziwię, że tyle wytrzymałeś. Chłopie, na co ty czekasz?!- ruszył
zachęcająco brwiami- po prostu powiedz jej co czujesz i tyle! Co masz do
stracenia?
- Wiele. Po pierwsze-
jest w ciąży, nie chcę dostarczać jej kolejnych stresów swoją osobą. Po drugie,
jak zniszczę to co jest między nami? Tę przyjaźń, która jest w tym momencie cenniejsza
niż z niejednym kumplem? Boję się, że może mnie odrzucić a wtedy nic nie będzie
jak dawniej.
- Kubiak, ty niedojdo.
Ona też cię kocha, nie widzisz tego?- warknął rozeźlony Zbyszek- przecież ja ją
znam. Widzę jak na ciebie patrzy, kiedy z tobą rozmawia, żartuje. Jej całe
ciało krzyczy: „przytul mnie, chcę być twoja!” – zaszczebiotał, naśladując
kobiecy głos. Nie mogłem się nie roześmiać. Przy nim, całe moje napięcie
ulatywało jak dym z komina, rozpływało się jak poranna mgła po wzejściu słońca.
To właśnie była jego największa zaleta.
***
Wczesnym rankiem, obudziłem
się rześki jak nigdy, i udałem do łazienki. Po porannej toalecie i zmienieniu
stroju na dzienny, chciałem wyjść, ale
niemal zderzyłem się w drzwiach z Sarą, która trzymając się za buzię,
doskoczyła do muszli klozetowej i zaczęła zwracać zawartość swojego żołądka.
Poranne mdłości, no tak- przypomniało mi się, po czym szybko zareagowałem.
Ukląkłem nad nią, przytrzymałem włosy i jej wątłe ciało, by nie osunęła się na
ziemię. Boże, czułem palcami jej ciepło, i okropne konwulsje, które wstrząsały
tą Drobinką. Chciałem jakoś pomóc, ale byłem bezsilny. Pomogłem przetrwać do końca, a gdy było już po wszystkim, spuściłem wodę i pomogłem jej wstać oraz umyć twarz.
- Przepraszam że
musiałeś na to patrzeć- szepnęła zmartwiona.
- Przestań. Pamiętasz
jak ty mnie ratowałaś po kacu stulecia?- uśmiechnąłem się lekko, na samo
wspomnienie początków naszej znajomości. Dlaczego wtedy od razu nie
zadziałałem? Teraz tylko mogę pluć sobie w brodę. Tak Misiek, jesteś totalnym
palantem.
- Jak mogłabym
zapomnieć ten opłakany widok?- mrugnęła wesoło, więc wiedziałem że wszystko
wróciło do normy.
- I tak codziennie?-
wskazałem głową na muszlę, a ona tylko skinęła głową.
- Podobno w drugim
trymestrze ustępują… Więc już niedługo- szepnęła z nadzieją, a ja nie mogłem
jej nie przytulić. Zamarła na chwilę, ale wtuliła się w moje ramiona- Ej dobra, bo chcę
się ogarnąć, a stoimy tu jak dwa drewniane kołki- usłyszałem jej głos gdzieś
spod siebie i pozwoliłem znowu dopiąć swego.
Niepewnie zostawiłem
ją w łazience, a sam udałem się na dół, pomóc mamie przyrządzać śniadanie.
Oczywiście nie
omieszkała skomentować naszej wczorajszej utarczki słownej.
- Misiu, ta Sara to
jest świetna dziewczyna!- uśmiechnęła się znad krajalnicy do chleba, a ja tylko
ścisnąłem mocniej maselniczkę trzymaną w ręce- no nie patrz tak na mnie-
westchnęła przepraszająco- po prostu nie mogę się nadziwić, że ktoś tak
idealnie pasuje do mojego synka.
- Mamo, daj spokój, my
się ciągle sprzeczamy…
- No właśnie, to
najlepszy dowód, kochanie!- klasnęła w umączone ręce- to znaczy że wasze
charaktery idealnie do siebie pasują, docierają i ścierają.
- Yhm… -westchnąłem- to
dlaczego czasem mam ochotę wysłać ją w kosmos lotem w jedną stronę?
- Bo tak ci zależy.
Mogę ci zaręczyć, że ona ma ochotę często udusić cię gołymi rękami- zaśmiała
się-byliśmy z ojcem tacy sami!
- Nie wiem jakbyśmy
się mieli zgrać, wcześniej chyba byśmy się pozabijali- mruknąłem, już całkiem przekonany
o słuszności wywodu mamy. W końcu to ona była do tej pory najważniejszą kobietą
w moim życiu, jej rad słuchałem, będąc dzieckiem, dorastając, a nawet teraz,
jako 25 letni facet. I czy przypadkiem dobrze na tym nie wyszedłem? Otóż to.
- Popatrz, czy my z
tatą się pozabijaliśmy?- wskazała na zdjęcie ślubne, wiszące na honorowym
miejscu w kuchni- nie, no właśnie. Jesteśmy małżeństwem już tyle lat, mamy
dwóch wspaniałych synów, i jesteśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie,
zaręczam ci- podeszła do mnie i uściskała. Siedziałem na krześle, więc była w
stanie objąć mnie za głowę.
- Mamo?- spytałem,
mocno przytulając się do jej ciepła.
- Co syneczku?
- Kocham cię, wiesz?-
powiedziałem z uczuciem. Dorosły facet, który mazgai się przy matce. Do czego
to doszło?
- Wiem, ja ciebie też
synku- westchnęła i pocałowała mnie w czubek głowy.
***
Przez całą drogę, biłam się z myślami. Nie mogłam wyrzucić z
głowy twarzy Michała, wyrazu jego oczu, w których chyba sama doszukiwałam się
rzeczy nieistniejących. Głupia, co ty
wymyślasz? Po co żyć mrzonkami? To nie ma sensu… Ale nasza rozmowa,
przekomarzania się przy ciepłym kominku, rozmowa z jego rodzicami, taka aura swojskości,
bliskości, nie wiem czego jeszcze. To było niesamowite. Ile bym dała za bycie
prawowitą połówką Miśka, i cieszenie się rodzinnością Kubiaków na co dzień. A
przede wszystkim cieszenie się Michałem. Jego spojrzenie, gdy wyjeżdżaliśmy,
było dla mnie najpiękniejszym prezentem Bożo Narodzeniowym. Zbyszek podwiózł mnie
pod dom, zaparkował samochód, i wyłączył silnik. Było wczesne po południe, do
lotu miał jeszcze sporo czasu. Zaproponowałam żeby wszedł ze mną na górę i
poznał rodziców, ale odmówił.
- Nie ja tam powinienem chodzić, Sara. Ktoś inny powinien
poznać Twoich rodziców.
- Przestań Zbyszek, nie chcę teraz o tym mówić- westchnęłam
zrezygnowana- nie mogę być z Michałem, nie teraz.
- Dobrze, czyli mamy krok naprzód, nareszcie się nie
wypierasz że coś do niego czujesz- klasnął w dłonie uradowany.
- Hola hola, panie Bartman- wstrzymałam go- to jeszcze o
niczym nie świadczy a przede wszystkim niczego nie zmienia- warknęłam.
- Dobrze, nie naciskam. Tylko proszę, przemyśl sobie przez
Święta, czego tak naprawdę chcesz. Bo Michał jest moim przyjacielem i nie chcę,
żeby po raz kolejny został zraniony przez kobietę.
- Zapewniam cię, że ja nie zamierzam go ranić. Chcę teraz
przede wszystkim skupić się na moje Kruszynce- pogłaskałam z czułością brzuch,
uśmiechając się do siebie- nic mi więcej nie potrzeba do szczęścia. Wszystko
inne schodzi na drugi plan, łącznie z Michałem. Przede wszystkim, nie chcę być
dla nikogo ciężarem, Zibi- spojrzałam na niego błagalnie. Chciałam by zrozumiał
dokładnie to, co mówię i przestał snuć daleko idące wnioski. Nie szukam
miłości, związku. Chcę być szczęśliwą matką, nawet samotną, jeśli już nią
zostałam. Kolejne rozczarowania i zawirowania miłosne nie są mi do niczego
potrzebne. A nie mam kompletnie siły bawić się w grę uczuć i podchodów.
Jestem, Misiaki! Udało mi się w miarę ponadrabiać zaległości u Was, mam nadzieję że wybaczycie ;*
Trochę więcej dziś z perspektywy Miśka, musiałam pokazać też jego punkt widzenia. A w tym wszystkim, tkwi Zibi, jako można powiedzieć "mediator". No oceńcie same, co o tym myślicie. Jestem otwarta na wszelkie komentarze, łączenie z krytyką :)
Mecz przegrany, ale mimo wszystko cieszę się na rozpoczętą już Ligę! Wierzę, że Łodzi będzie lepiej, zresztą JA tam będę, więc mój doping mam nadzieję zmotywuje Naszych Chłopców do walki. Wszedł Wrona *.*, moje marzenie się spełniło!
Następny postaram się dodać za tydzień, chcę jak najszybciej zakończyć dziką i zająć się innymi projektami.
TU zapraszam na Balladynę
TU na przyszłego Andrzejko
a TUTAJ na nowiusieńki projekt z Happiness, gdzie niebawem (patrz- po sesji), pojawi się nasza wspólna historia.
Dziękuję za tę ogromnie wysoką liczbę wyświetleń i komentarzy, jesteście cudowne!
Moim kochanym Dziewczynom dziękuję za muzykę (Happ i Patuś)
Całuję, S. ;*
Całuję, S. ;*
Haha, rozwalił mnie zdjęcie z Dzikiem, wyobrażam sobie :D Zibi ma rację, że kochają się, ale doskonale rozumiem Sarę. Nie jest jeszcze gotowa na kolejny związek. Wszystko przez chorego psychicznie człowieka, którego na szczęście (mam nadzieję) już się więcej nie pojawi :) Ja się pytam, czemu Zibi przerwał w takim momencie? No, ale już nic nie mówię, twoja decyzja :D Jaka tam krytyka, rozdział świetny! I jakie tam błędy? Ja nic nie widzę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next :D
Buziaczki :*
Zbyszek w tym rozdziale jest genialnym przyjacielem! Mimo,że zepsuł im chwilę,to wspierał ich oboje-to bardzo ważne!
OdpowiedzUsuńjestem pewna,że Sara zrozumie,że Michał jest jej bardziej potrzebny niż jej sie to wydaje i że wyjdą kiedyś na prostą. :)
Jestem również bardzo ciekawa reakcji rodziców Sary,na to,że zostaną dziadkami-to będzie trudna chwila dla całej ich rodziny.
A teraz pozdrawiam serdecznie!
:3
Wyobraziłam sobie Dzika w tej pelerynce i nagle tak przestałam czytać i taaaka beka życia. Kurczę jestem zła na Zbynia ,że wszedł do pokoju Sary w takim momencie. ZB9 okazał się również wspaniałym przyjacielem.
OdpowiedzUsuńHaha ,role się odwróciły teraz Michał trzyma włosy Sarze i pomaga jej wrócić do jako takiego 'stanu używalności'. Mam nadzieję ,że szybko wyznają sobie miłość ,bo jest to na pewno bardzo ważne dla nich , rozumiem po części Sarę ,ojciec jej dziecka nie żyje a ona została sama nie wie jeszcze o reakcji swoich rodziców na wieść ,że zostaną dziadkami. Jedno jest pewne chłopaki zawsze będą przy niej non i rodzice Kosiątka. Kurczę nie kończ tej historii ,bo jest jedną z najbardziej zajebistych jakie czytałam.
W wolnej chwili zapraszam do siebie niezwykleinteresujacahistoria.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Dziękuje :D Sara i Dziku razem są mega uroczy :D Szkoda tylko, że oboje nie chcą poczynić tego pierwszego kroku, mam nadzieje, że Zibi jakoś im jeszcze troche pomoże, bo nie wiem, czy sami kiedykolwiek będą razem :D Dobrze, że Sara ma w miśku wsparcie, wie, że może na niego zawsze liczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sara ma teraz ciężki czas, ale ma przyjaciół i na pewno pomogą jej przez to przejść. W głębi serca czuje, że Misiek nie jest jej obojętny i nie jest dla niej tylko przyjacielem. Prędzej czy później wypuści tę myśl na wierzch i myślę, że nie będzie wtedy za późno, by zdziałać cokolwiek :)
OdpowiedzUsuńKurcze. Wzruszyłam się przemyśleniami Michała, serio.
OdpowiedzUsuńJemu tak bardzo zależy, a z reguły tak jest, że im bardziuej cię do kogoś ciągnie, tym więcej przeszkód na drodze. Skądś to znam? Fuck.
Sara, Misiu będzie wspaniałym ojcem, jeśli tylko mu na to pozwolisz. Jeśli tylko zechcesz otworzyć swoje serce odrobinkę szerzej, jego uczucie zaleje cię z acała siła i w końcu będziesz szczęśliwa.
Miśku - działaj. Powolutku, ale działaj. Zapewniaj ją, że zawsze może na ciebie liczyć, że jesteś. Nie poddawaj się.
Kurde się wzruszyłam, głupia ja.
Ściskam Cię mocno:*
Już jutro...........!!:)
Zaa jeee biii ssssssssssteeeeeeeee. A kiedy będzie nowy rozdział http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/- tu? , bo miał być wczoraj. :D
OdpowiedzUsuń* Pozdrawiam Siatkoholiczka.
Postaram się dodać dziś wieczorem ;)
Usuńrodział jak zwykle wspaniały, czytałam ze łzami w oczach. Mam nadzieję ze Michał z Sara w końca się zejdą:) bo pasuja do siebie a Zbyszek jako mediator-wspaniały;) oby i jemu w tym opowiadaniu z kimś wyszło( czyt. Zuza:) )buziaki:***
OdpowiedzUsuńZjebi (sory ale sobie wczorajszym meczem na takie nazywanie zasłużył...) jak zwykle nie w porę xD Ale dobrze że mediuje pomiędzy Miśkiem a Sarą. Niech oni się w końcu dogadają. Będzie im razem fajnie coś tak czuję :) Młodym się Misiek dobrze zajmie :)
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Kolejny wzruszający rozdział. Albo ta piosenka, która jest cudowna- tak działa na mnie, albo te słowa, które piszesz są tak zajebiste! Najprawdopodobniej jednak to drugie mnie tak wzrusza :) Strasznie się wczuwam w tą historię za każdym razem kiedy ją czytam. Sara ma bardzo ciężkie życie, a jej miłość do Miśka jest ciężka, ale wierzę, że zakończy się szczęśliwie. To tylko kwestia czasu ;)
OdpowiedzUsuńLecę zatem poprawić rozmazany tusz i życzę udanego weekendu! :*
Muszę Ci powiedzieć, że to najlepsze opowiadanie jakie czytałam, a przeczytałam ich wiele :) Pozdrawiam O.L :)
OdpowiedzUsuńJestem tak okrutnie wrażliwą osobą i jak pojawia się cudowna piosenka i równie boski rozdział to mam łzy w oczach. No to już mamy pewność ,że oboje czują do siebie o wiele więcej niż tylko przyjaźń. Nie dziwię się Sarze ,że nie chce teraz ,że tak to ujmę 'być tym ciężarem' dla Miśka bo jest w ciaży do tego z Kosą na którego niestety już liczyć nie może, ale nawet czytając perspektywę Miśka można wywnioskować ,że jego nie obchodzi to ,że to nie jego dziecko. Kocha ją i to okrutnie i jestem pewna ,że pomoże Sarze z kruszynką. I mam nadzieję ,że wyzna jej to co czuje, że oboje wyznają :)
OdpowiedzUsuńBuuu, Bartman zawsze musisz wchodzić w najmniej odpowiednim momencie? Zły Ty!
OdpowiedzUsuńNiech ona powoli wszystko przez te święta przeanalizuje, przecież nie musi być samotną matką z dzieckiem! Dziku do usług ;)
Ciekawa jestem jak to wszystko rozegrasz ;)
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/ - całkiem nowy Zbyszek, na razie pierwszy rozdział ;)
A tak marudziłaś w nocy, że Ci pisanie nie idzie! :P To ja chcę, żeby mi tak nie szło :D
OdpowiedzUsuńMisiu, jak ty jesteś kochany i opiekuńczy. W tej pelerynce, ogrodniczkach i kaloszkach na pewno musiałeś wyglądać prze uroczo *_*
Cieszę się, że określiłeś w myślach co czujesz do Sary. Jeszcze chwila, a odważysz się i sam jej powiesz :)
Sara ty też jak Dzik, kochacie się i nienawidzicie, ale z przewagą na kochacie. Fasolka na pewno chce mieć takiego tatusia, a Miś taką partnerkę, baaa to już wiemy! :)
Zbyszek, mimo mojej sympatii do ciebie tutaj - mam ochotę udusić cie gołymi rękami! Jakbyś tak nie wszedł do pokoju, to może coś by się wydarzyło?;> Ale teraz mogę gdybać!
Aaa i bądź taki pewny siebie :P Bo kiedyś zaniemożesz i żadna cię nie zechce :P hehe
Ściskam S.! ;*
Coraz bliżej, coraz bliżej i mam nadzieję, że nie wydarzy się nic, co to zepsuje :P Sara i Misiek muszą szczerze porozmawiać i wyznać swoje uczucia :)))) Uważam, że stworzą świetną parę (np jak rodzice Miśka :), którzy totalnie mnie rozwalili :P Mama Michała to bardzo mądra kobieta ;) ).
OdpowiedzUsuńOmmm <3 Zibi jako best friend! :D Ale chyba nie miał kiedy, ekhem, wtargnąć :D Może w końcu doszłoby do CZEGOŚ?? ^^
OdpowiedzUsuńA Misiu w pelerynce to pewnie jeden z bardziej zabójczosłodkich widoków EVER :D
Pozdrawiam :*
Rodzice Kubiaka to widzą, Zbyszek to widzi, Misiek ma tego świadomość, ona też... No to teraz wystarczy jedna szczera rozmowa do cholery! Czego tu się bać, może warto rzucić się na głęboką wodę i być cholernie szczęśliwym? :)
OdpowiedzUsuńPerspektywa Miśka bardzo, ale to bardzo mi odpowiada :)
Buziaki ;*
Nie wiem dlaczego, ale każdy Bartman w twoim wykonaniu to jest po prostu miód na moje serce. Raz erotoman, raz dobry przyjaciel, czasami jełop na jełopy pod względem głupoty. Ale chyba nigdy nie będzie sytuacji, gdzie choć trochę go nie polubię. Dla mnie to jest człowiek zagadka, którą z wielką chęcią chciałabym kiedyś rozwikłać. :D A przede wszystkim, tu w opowiadaniu, uwielbiam go za taką znajomość, wręcz wiedzę, na temat Michała i Sary. To trzeba mieć zmysł i mnóstwo informacji, aby coś takiego wyczuć. :D
OdpowiedzUsuńEjże, proszę mi tu o szybkie spiknięcie ze sobą Michałka i naszej blondynki! :c Oboje coś do siebie czują, oboje chcą czegoś więcej, a nie potrafią tego w dosadny sposób okazać. Dzieci, no dosłownie jak dzieci. Może im jeszcze wskazać palcem, co jest dobre, a co jest złe? Tak by było chyba najlepiej. Sarę jestem jeszcze w stanie zrozumieć, w końcu hormony buzują. Ale Kubiak? Trzeba być mężczyzną nawet w bardziej ckliwej sytuacji.
Leżę i kwiczę, wyobrażając sobie takiego małego Misia, a co dopiero widzieć to na żywo. :D
I stwierdzam, że staruszkowie Kubiak są the best of the world! :D
Buziaki, Caro. :**
super. zapraszam do mnie: http://siatkowkaamoimzyciem.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńOmatko. Przeczytałam dziś całą historię. Wrócę skomentować jak trochę ochłonę, bo jedyne co teraz mam w głowie to: och, ach ich, WIĘCEJ.
OdpowiedzUsuńjesteś świetna, naprawdę, tak strsznie podoba mi się jak piszesz :) śledzę tego bloga od początku i z każdym nowym postem coraz bardziej mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńczuję, że kolejne Twoje projekty będą również tak świetne :)
pozdrawiam serdecznie, sassy :)
nie nooo. Zbyszek to na prawdę na wyczucie czasu:/ a już wszystko tak ładnie zbliżało się do przełomowego momentu w ich życiu...wszyscy na około widzą co się święci między tą dwójką, nawet oni już to widzą ale jak zwylke chore obawy, że wszystko się zepsuje:/ warto zaryzykować:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
genialne! w życiu bym się nie spodziewała takiego Zbyszka. chcę więcej i więceeej! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
i zapraszam do zaglądania do mnie, chociaż to dopiero początek :)
Twój blog poleciła mi koleżanka i... już się mnie nie pozbędziesz ;) Bardzo mi się podoba to co piszesz i jak piszesz :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam, jak większość twoich czytelników na kolejny rozdział ;D
Pozdrawiam gorąco i zostawiam Ci adres mojego bloga ;) Jakbyś była zainteresowana to zapraszam, jeżeli nie to przepraszam.
zagubiona-w-swoim-zyciu.blogspot.com
No nareszcie się przyznali, już myślałam, że to nigdy nie nastąpi;) ale bardzo się ciesze, oby tylko wyznali sobie uczucie i doszli do porozumienia;)
OdpowiedzUsuńCzytając frazę o Zbyszku naśladującym kobiecy głos, przypomniało mi się tylko jedno. :D "Ja też chcę, ja też chcę. A to ja poproszę tutaj" :D <3
OdpowiedzUsuńCo stwierdzam po tym rozdziale? Że Zibi to mega zajebisty kumpel, przyjaciel i Bóg wie, kto jeszcze! Doskonale widzi (ale przede wszystkim wie), że między Sarą a Miśkiem coś iskrzy, coś się rodzi i musiał ich w tym uświadomić. Sami chyba boją się do tego przed sobą przyznać. Tylko dlaczego? Czyż nie warto dać losowi, sobie szansę? On sam, ona sama.Z dzieckiem. Stworzyliby idealny związek, choć takie pewnie nie istnieją.
Państwo Kubiakowie wywarli na mnie mega pozytywne wrażenie i bardzo ich polubiłam.:) Oglądanie zdjęć z dzieciństwa Micha musiało być bardzo miłe i...zabawne.:) Tak, Kosa na pewno nie chciałby, żeby wszyscy się zamartwiali i byli smutni - mama Kubiego ma rację.
aaha i polecam się z moją playlistą muzyczną na przyszłość, jakby co :)
Usuń