Jeden z piękniejszych wieczorów w moim życiu, przerodził się
w najgorszy. W jednej chwili, za sprawą Pawła, usunął się cały grunt pod
nogami. Migające twarze Sabiny, która zemdlała w ramionach Paula, Zbyszka,
Michała i w końcu dziwnym trafem Grześka. Jak on się tam znalazł? Podbiegł? Ja
go nie zauważyłam? Palec Boży? Naokoło krzyki ludzi, śmiertelnie przerażonych,
gdy w ręku szaleńca błysnął nóż. Moje nogi jak dwa słupy soli, nie mogące się
ruszyć z miejsca. Zbliżający się oprawca, wzrokiem zadający mi ostatnie
pchnięcie. Wzrokiem, bo nóż wbił się w ciało Kosoka, który w tej samej
sekundzie znalazł się na linii ognia. Przerażone oczy Michała, który nie zdążył
odepchnąć napastnika. Zbyszek, łapiący powietrze w miejscu, gdzie przed chwilą jeszcze stał Paweł.
I moje ciało, spadające na ziemię, pod ciężarem bezwładnego, grześkowego. Jego
ciepłe, brązowe oczy, patrzące na mnie z uwielbieniem, skruchą…? I to straszne
odczucie uciekającego życia. Dopalająca się świeca. Nie widziałam już nic poza
ostatnimi tchnieniami mojego wybawiciela. Naokoło nas Michał i Zbyszek
unieruchamiali psychopatę, ktoś zabezpieczał narzędzie zbrodni. Gdzieś z oddali
wzywano policję, karetkę… Krzyczano. Zbliżano się i odsuwano od nas. Leżałam na
śniegu, cała odrętwiała, trzymając rękę na klatce Grześka, z której obficie
tryskała krew. Nie mogłam oderwać oczu od jego wiernego, smutnego spojrzenia,
którym jednocześnie przepraszał za wszystko i dawał wyraz największego
poświęcenia.
- Proszę, nie umieraj- szepczę, mocniej przyciskając dłoń i
próbując tamować narastające krwawienie.
- Przepraszam, Sara- mówi słabo, krztusząc się krwią.
- Nie masz za co- tłumię łkanie, które narasta gdzieś w
mojej krtani. Nie mogę płakać, nie mogę dać mu odczuć, że jest źle! W
przypływie energii, klękam nad nim i dokładam drugą rękę jako zaporę dla
czerwonego płynu, którego każda kropla przybliża do odejścia Grześka.
Szalona jazda karetką, potem droga na ostry dyżur. W końcu
zatrzaśnięte drzwi sali operacyjnej tuż przed moim nosem. Drżąc, opieram się o
oparcie krzesła. Moja piękna, kupiona przez Zbyszka sukienka, cała pokryta jest zakrzepniętą i świeżą krwią. Jak w transie, widzę wbiegających przez drzwi Miśka,
Zbyszka i Zuzę. Dopiero znalazłszy się w ramionach przyjaciela, zaczynam łkać
jak dziecko. Brudzę elegancki garnitur Miśka i jego burżujsko drogą kurtkę,
łącznie z rozpiętym zamkiem.
- Cicho, już cicho- uspokaja mnie, gładząc po włosach. Nie
mogę się uspokoić. W końcu siada na ławce i bierze mnie na kolana jak małe dziecko.
Tuli do siebie, kołysze, całuje po włosach.
- Michał… A co jeśli on…- urywanym głosem szepczę mu do
ucha. Czuję jak mocniej zaciska ramiona wokół mnie, a jego szczęka stanowi
teraz stalową konstrukcję zębów.
- Sara, będzie dobrze. Kosa jest twardy, wyliże się-
powtarza jak mantrę, co lekko mnie uspokaja. Ale tylko na chwilę. Czuję, jak
żołądek podchodzi mi do gardła, więc zdecydowanie wyswobadzam się z ramion
Michała i biegnę do łazienki. Gdy jest po wszystkim, z ulgą opieram się o
ścianę. Zmywam pozostałości makijażu, które zastygły mi na policzkach i
odświeżona wracam do poczekalni.
- Już mi lepiej- mówię i spokojnie siadam obok przyjaciół.
Biorę za rękę Zuzę i przytulam się do jej ramienia. Siedzimy w ciszy, nikt nic
nie chce mówić. Każde z nas boi się, co usłyszymy po operacji. Czy Grzesiek
przeżyje? Czy umrze? Czy zapadnie w śpiączkę? Czy i jego będziemy naprzemiennie tracić i odzyskiwać, jak Sabinę? Czy…
***
Zibi trąca mnie ramieniem, gdy wychodzi do nas lekarz po
zakończeniu operacji. Unoszę senne powieki, i natychmiast przytomnieję. Michał
wstaje razem z nami, a Zuza leży uśpiona. Porozumiewamy się wzrokiem, że nie
będziemy jej budzić. Najpierw sami musimy poznać wieści, które albo nas
uradują, albo wprawią w czarną rozpacz.
- Czy państwo są kimś z rodziny?- pyta starszy chirurg z wąsem,
wodząc po nas wzrokiem.
- To jest nasz przyjaciel, nikogo więcej tu nie ma- mówię,
znając sytuację Kosy. Rodzina na drugim końcu Polski, żadnych krewnych w
pobliżu.
- Rozumiem. Nie mogę udzielać informacji osobom spoza
rodziny, ale widzę że byliście państwo na miejscu wypadku- wskazuje na moje i
Miśka zakrwawione ubrania- zrobię wyjątek, w środku nocy, dla pana środkowego-
przez jego twarz przewija się cień uśmiechu, co daje mi odrobinę nadziei.
- Proszę, niech pan mówi!- Zibi już nie może wytrzymać,
ściskając moją rękę.
- Udało nam się zatamować krwawienie, nóż nie przebił płuca, ześlizgnął się po żebrze i
otarł się o duże naczynia, ale na szczęście nie wyrządziło to wielkiej szkody.
Natomiast musieliśmy usunąć śledzionę, była zbyt podziurawiona. Nie do wiary,
że jedno pchnięcie może narobić tyle szkód! Decydująca będzie ta doba, więc
musimy czekać. Jeśli państwo chcecie, przyszykujemy wam dodatkowe krzesła albo jakieś kozetki-
wskazał na długie nogi siatkarzy- słusznie, bo przecież z ich wymiarami nawet
położyć się na ławie jest ciężko.
- Zostaniemy- zadecydowałam- gdyby coś się działo, proszę
nas informować- poprosiłam, niemal błagałam- to on mnie uratował, panie
doktorze. Zasłonił własnym ciałem- szepnęłam, a łzy ponownie stanęły mi w
oczach.
- A policja? Na miejscu spisali państwa zeznania, czy wezwać
ich do szpitala według procedury?
- To bardziej skomplikowana sprawa niż się wydaje- zaczął
tłumaczyć Zibi- część z nas pojechała na komisariat od razu-miał na myśli Paula
i Sabinę, która gdy tylko odzyskała przytomność, zażądała zabrania jej do
komisarza prowadzącego śledztwo, nie zważając na porę- a my pojedziemy jak
tylko z Grześkiem będzie w porządku.
- Dobrze, gdyby do jutra nic się nie zmieniło, zawsze mogą
spisać to tutaj. Proszę pamiętać, że służę pomocą- skinął nam i poszedł do
kolejnego nocnego pacjenta.
- Sara, teraz już się nie wywinie- powiedział uspokajająco
Misiek, widząc moją grobową minę- nie wyjdzie z pierdla do końca życia.
- Tylko jeśli…- zawiesiłam głos, zdając sobie sprawę, że to za
napad ze skutkiem śmiertelnym grozi dożywocie.
- Nie. Mamy na niego dość zarzutów i bez tego- uciął nasze
spekulacje Zibi i usiadł z powrotem na ławie- a teraz idziemy spać, moje panie.
- Proszę, nie żartuj teraz- zdenerwowałam się- Kosa walczy o
życie, a ty lecisz w kulki- niemal gotowałam się od środka.
- Markiewicz, uspokój się- Dzik położył mi rękę na ramieniu,
a mnie przeszedł dreszcz. Zaczęło mi się robić gorąco, a zaraz potem zimno. Łzy
same popłynęły, nawet nie wiem kiedy.
- Przepraszam, nie chciałem- szepnął Michał, przytulając
mnie do siebie- no nie gniewaj się…
- Nie gniewam! Po prostu się boję, rozumiesz?- krzyknęłam i
aż zatkałam usta ręką. Kompletnie nie panowałam nad tym, co się ze mną działo-
nie wiem co by było, gdyby nie Grzesiek. Leżałabym pewnie na sali
pooperacyjnej, kto wie czy już nie w kostnicy- dodałam szeptem.
- Przestań, nie waż się tak mówić- położył mi palec na
ustach i schował moją twarz w swoim torsie. Znowu zaczęłam łkać. Boże, nie
wiedziałam co się dzieje! Tak jakby moje ciało było osobną częścią od mózgu i
nie wykonywało jego poleceń. Chciałam przestać, uspokoić się, to było jeszcze
gorzej.
- Nie wiem- chlipnęłam- co się ze mną dzieje- kolejne
chlipnięcie- nie mogę- chlip- się uspokoić!- kolejny potok wyleciał z
prędkością światła z moich oczodołów.
- To nic- szepnął Michał i tylko mocniej mnie przytulił.
- Ja nie chcę żebyś mnie ciągle przytulał!- warknęłam i
wyswobodziłam się z jego silnych ramion- nie jestem dzieckiem.
- Ale tak się właśnie zachowujesz- mruknął.
- Super. Może jeszcze powiedz że powinnam być twarda i się
nie przejmować, co?- zmrużyłam zapłakane oczy i zjechałam go wzrokiem.
- Nie powiem. To normalne że się boisz- uśmiechnął się
pokrzepiająco. Ale ja nie chciałam wspierającym uśmieszków. Chciałam się
kłócić.
- Możecie na chwilę przestać?- uciszył nas Zibi, wskazując
na Zuzę, która głośno chrapnęła i przewróciła się na drugi bok- nie jesteście
tu sami.
- O, a od kiedy to martwisz się o moją siostrę, co?-
spytałam zaczepnie.
- Sam nie lubię jak mnie ktoś budzi w środku pięknego snu- wzruszył ramionami- a zresztą, róbcie co chcecie. Ja się idę zdrzemnąć- machnął na nas ręką, wziął kurtkę i poszedł w odległy kąt poczekalni.
- Sam nie lubię jak mnie ktoś budzi w środku pięknego snu- wzruszył ramionami- a zresztą, róbcie co chcecie. Ja się idę zdrzemnąć- machnął na nas ręką, wziął kurtkę i poszedł w odległy kąt poczekalni.
- Fajnie, Bartman. Zostawiasz mnie z tym ruskim kokonem-
jęknęłam wściekła.
- A spadajcie wszyscy ode mnie. Dobranoc- naciągnął kurtkę
na głowę i po chwili już pochrapywał.
Łypnęłam wściekłym okiem na Dzika, a ten tylko wesoło się
uśmiechnął.
- No już, Sarcia- chodź tu do mnie- poklepał swoje kolano.
- Nigdy więcej nie mów do mnie Sarcia- wycedziłam przez
zęby, odwróciłam się do niego bokiem i udawałam że śpię.
Jeszcze tego brakowało, żeby Zbysław zakochał się w Zuzce. A ja?! Już się nie liczę? Wezbrała we mnie jakaś fala paniki. Irracjonalne poczucie, że tracę przyjaciela, że moja rodzona siostra mi go odbierze. W tym momencie zrobiłabym wszystko by go zatrzymać. Egoistycznie chciałam, by był tylko mój. Tak jak Michał. Chcę mieć ich obu, Paweł dobrze powiedział. Mam dwóch mężczyzn u boku i nie chcę tego zmieniać.
Sara. Czy nie tego chciałaś? Żeby Zbyszek zainteresował się twoją siostrą?- szeptał rozsądny głos w mojej głowie.
Nie wiem czego chcę. Czuję się rozedrgana, nie panuję nad myślami i słowami. Jakby coś napędzało moje małe szaleństwo.
Gubię się w swoich uczuciach. Nie wiem już czego chcę. To ja spowodowałam te wszystkie tragedie. Gdyby nie Paweł, nie byłoby wypadku Sabiny, jej szaleńczej walki o życie, śpiączki, a teraz umierającego Kosy. Boże, po co przyjechałam do Rzeszowa? Jestem jak gradowa chmura, która gdy nadciąga, niszczy wszystko co znajdzie na swojej drodze.
To nie twoja wina- cichy głos rozsądku zwyciężył nad emocjami, które dławiły mnie od środka. Przecież nie wiedziałam do czego ten człowiek jest zdolny. Jak mogłabym przypuszczać, że dopuści się takich przestępstw? Najgorsza jest świadomość, że żyłam z nim pod jednym dachem, kochałam go i w pełni mu ufałam. Przecież któregoś pięknego poranka mogłam zwyczajnie już się nie obudzić...
Jeszcze tego brakowało, żeby Zbysław zakochał się w Zuzce. A ja?! Już się nie liczę? Wezbrała we mnie jakaś fala paniki. Irracjonalne poczucie, że tracę przyjaciela, że moja rodzona siostra mi go odbierze. W tym momencie zrobiłabym wszystko by go zatrzymać. Egoistycznie chciałam, by był tylko mój. Tak jak Michał. Chcę mieć ich obu, Paweł dobrze powiedział. Mam dwóch mężczyzn u boku i nie chcę tego zmieniać.
Sara. Czy nie tego chciałaś? Żeby Zbyszek zainteresował się twoją siostrą?- szeptał rozsądny głos w mojej głowie.
Nie wiem czego chcę. Czuję się rozedrgana, nie panuję nad myślami i słowami. Jakby coś napędzało moje małe szaleństwo.
Gubię się w swoich uczuciach. Nie wiem już czego chcę. To ja spowodowałam te wszystkie tragedie. Gdyby nie Paweł, nie byłoby wypadku Sabiny, jej szaleńczej walki o życie, śpiączki, a teraz umierającego Kosy. Boże, po co przyjechałam do Rzeszowa? Jestem jak gradowa chmura, która gdy nadciąga, niszczy wszystko co znajdzie na swojej drodze.
To nie twoja wina- cichy głos rozsądku zwyciężył nad emocjami, które dławiły mnie od środka. Przecież nie wiedziałam do czego ten człowiek jest zdolny. Jak mogłabym przypuszczać, że dopuści się takich przestępstw? Najgorsza jest świadomość, że żyłam z nim pod jednym dachem, kochałam go i w pełni mu ufałam. Przecież któregoś pięknego poranka mogłam zwyczajnie już się nie obudzić...
- Wiem że udajesz- głos Dzika wyrwał mnie z wewnętrznego monologu.
- Spierdalaj- warknęłam, roztrzęsiona swoimi myślami i nowo odkrytą prawdą o sobie. Co się działo z rozsądną, optymistyczną Sarą?
- I tak się ode mnie nie uwolnisz- stanowczo zgasił moje porywcze zapędy.
- A chciałabym- wysyczałam z premedytacją, zupełnie nie
poznając swojego głosu. Był pełen złośliwości i jadu.
- Sara, przecież wiem że nie to chciałaś powiedzieć- uspokajająco dał znać, że wcale się na mnie nie gniewa. I chyba to właśnie było mi potrzebne.
- Wiem. Przepraszam- mruknęłam i przeniosłam się na jego
ramię. Ogarnął mnie siłą swoich mięśni, aż w końcu poczułam się bezpiecznie. Zamknęłam oczy i od razu odpłynęłam.
- Śpij, śpij, ja będę czuwał- szepnął jeszcze, zanim
straciłam panowanie nad swoimi marzeniami sennymi.
***
Gdy tylko otworzyłam oczy, pierwsze co poczułam, to
wzbierającą we mnie chęć przywitania się z sedesem. I bynajmniej nie od tylnej
strony. Pobiegłam szybko do łazienki i zwróciłam całą zawartość żołądka.
Próbowałam wstać, ale tylko zakręciło mi się w głowie. Z powrotem usiadłam na zimnej podłodze i ukryłam twarz w dłoniach. Co się dzieje? To już drugi raz w ciągu tej doby, co nigdy mi się nie zdarzało. Nawet na największym kacu. Możliwe że się czymś zatrułam na przyjęciu? Raczej nie, restauracja pierwsza klasa, jedzenie i wino pyszne. Nie wypiłam dużo, byłam trzeźwa. Wszystko wytańczyłam, tak doskonale ze wszystkimi się bawiłam.
Czy to możliwe że ze stresu? Stanęłam oko w oko ze śmiercią, bałam się o Grześka... Niewykluczone. Ostatnia myśl, taka oczywista. Szybkie przeliczenie w pamięci dni, które upłynęły od ostatniego razu. Czerwona lampka, paląca się w mojej głowie. Sygnał alarmowy!
Sara, spokojnie. To tylko twoje domysły. Zbadasz się, wtedy zobaczymy. Nie ma co się martwić na zapas!
- Co ona tam tak długo robi?- słyszę zaniepokojony głos Zbyszka pod drzwiami łazienki. Szybko się podnoszę, żeby zaraz znowu wylądować na podłodze.
- Sara, wszystko w porządku?- zastukał Misiek.
- Tak, już idę!- krzyknęłam i wolno wstałam. Tym razem bez szybkich ruchów, badając reakcję żołądka. Już z powściągniętą z emocji twarzą, przywitałam się z chłopakami i poszłam z nimi do sali Grześka. Który nawiasem mówiąc dalej był nieprzytomny, podłączony do wielu rurek i pikających aparatur. Wpuszczono nas tylko na chwilę, żeby coś do niego powiedzieć.
Patrząc na nieprzytomne oblicze Kosoka, uświadomiłam sobie straszną prawdę. Jeżeli się nie wyliże, zostanę z tym zupełnie sama. Muszę szybko potwierdzić lub zaprzeczyć moim przypuszczeniom. Po chwili przeprosiłam przyjaciół i udałam się do rejestracji. Nie czułam zdziwionych spojrzeń ludzi, gdy spoglądali na moją brudną sukienkę i za dużą marynarkę Michała, którą zarzuciłam na swoje ciało. Nie dbałam o to. W tym momencie interesował mnie jeden gabinet i adekwatny lekarz. Po chwili szłam już długim korytarzem, szukając odpowiednich drzwi.
- Gratuluję, jest pani w ciąży- usłyszałam od przemiłej pani ginekolog i momentalnie zrobiło mi się czarno przed oczami. Ja. W ciąży. Z Grześkiem. Który walczy o życie. Jeśli nie przeżyje, zostanę samotną matką. Mam 23 lata. Będę mieć dziecko ze środkowym klubu, w którym odbywam staż. Piszę pracę magisterską. Zniszczyłam swoją i jego reputację. Wyrzucą mnie na zbity pysk. Moje marzenia legły w gruzach...
Drżącą ręką otwieram drzwi do sali Grześka. Za szybą siedzą moi przyjaciele, niczego jeszcze nieświadomi. Nie wiedzą, że moje wczorajsze histerie spowodowały hormony.
Że nie umiałam zapanować nad sobą, bo pewien Mały Człowiek postanowił zakotwiczyć się w mojej macicy.
Że za kilka miesięcy stanę się wielką baryłką na opuchniętych nogach.
Że zniknie szczupła i gibka Sara, a w zamian będą musieli znosić humorzastego wieloryba.
Nie wiedzą tego wszystkiego. Pierwszy musi dowiedzieć się Kosok. Może już nie otworzyć swoich czekoladowych oczu, dlatego powiem mu to jak najszybciej.
Siadam na krześle obok łóżka. Biorę głęboki oddech i pochylam się nad uśpionym.
- Grzesiek- mówię urywanym głosem, a łzy stają mi w oczach. Boję się tych słów. Ich brzmienia i wydźwięku. Znaczenia- nie powinnam ci chyba tego mówić, ale muszę, bo nie chcę żebyś odszedł nie znając prawdy. Będziemy mieć dziecko, jestem w ciąży...
Pikająca aparatura, czerwone kreski na kardiogramach. Pielęgniarka i lekarz anestezjolog, wyrzucający mnie z sali. Reanimacja, dźwięk przykładanych elektrod. Mój głośny szloch i spazmatyczne oddechy. Michał, momentalnie znajdujący się przy mnie i przytrzymujący bym nie padła jak długa na podłogę.
- Jestem w ciąży- mówię przez łzy i patrzę w jego rozszerzające się źrenice.
Tak, wiem. Nie tego się spodziewałyście. Ja też nie.
nowy rozdział na drapieżnej Balladynie-> KLIK
TU nowy projekt, startujemy po zakończeniu dzikiej.
Drżącą ręką otwieram drzwi do sali Grześka. Za szybą siedzą moi przyjaciele, niczego jeszcze nieświadomi. Nie wiedzą, że moje wczorajsze histerie spowodowały hormony.
Że nie umiałam zapanować nad sobą, bo pewien Mały Człowiek postanowił zakotwiczyć się w mojej macicy.
Że za kilka miesięcy stanę się wielką baryłką na opuchniętych nogach.
Że zniknie szczupła i gibka Sara, a w zamian będą musieli znosić humorzastego wieloryba.
Nie wiedzą tego wszystkiego. Pierwszy musi dowiedzieć się Kosok. Może już nie otworzyć swoich czekoladowych oczu, dlatego powiem mu to jak najszybciej.
Siadam na krześle obok łóżka. Biorę głęboki oddech i pochylam się nad uśpionym.
- Grzesiek- mówię urywanym głosem, a łzy stają mi w oczach. Boję się tych słów. Ich brzmienia i wydźwięku. Znaczenia- nie powinnam ci chyba tego mówić, ale muszę, bo nie chcę żebyś odszedł nie znając prawdy. Będziemy mieć dziecko, jestem w ciąży...
Pikająca aparatura, czerwone kreski na kardiogramach. Pielęgniarka i lekarz anestezjolog, wyrzucający mnie z sali. Reanimacja, dźwięk przykładanych elektrod. Mój głośny szloch i spazmatyczne oddechy. Michał, momentalnie znajdujący się przy mnie i przytrzymujący bym nie padła jak długa na podłogę.
- Jestem w ciąży- mówię przez łzy i patrzę w jego rozszerzające się źrenice.
Tak, wiem. Nie tego się spodziewałyście. Ja też nie.
nowy rozdział na drapieżnej Balladynie-> KLIK
TU nowy projekt, startujemy po zakończeniu dzikiej.
Pierwsza! <3
OdpowiedzUsuńNo to nas załatwiłaś! Powinnam Cię znaleźć i porządnie dupsko strzepać, za to coś napisała! Przez Ciebie ryczę właśnie i nie mogę tego powstrzymać. Dlatego odsunę się na chwilę i ochłonę, bo nie chcę tutaj pisać totalnych bzdur, a wiesz, że dziś mi się zdarzyło!
UsuńNo kurczaki wielkie! Świetnie to napisałaś! Że też dotrwałaś do końca i napisałaś całość, utrzymując nas w takich emocjach! Upadam przed Tobą, kochanie i Ci szczerze gratuluję! ;* GENIUSZ MÓJ JESTEŚ! ♥
Czy ja nie mówiłam, że szukałam dubeltówki i planowałam zakatrupić tego Pawcia-srwacia? Mówiłam i Paula mnie powstrzymywała od tego czynu! A tak by tego pieprzonego zamieszania nie było! :) Miejsce na pochówek przygotowane, trumny nie mam! Oddam go psom i postawię prowizoryczną tabliczkę pod tytułem: "największy huj świata!"
Ciąża?! Żartujesz? Nie no wiem, że nie żartujesz, ale koparę zbieram z podłogi. Bym powiedziała, że jak się sypie, to się sypie .., Wróć! Ciąża to nie jest tragedia, to przecież szczęście i mam nadzieję, że te ostatnie słowa spowodują, że Grzesiek - nasz bohater (te wszystkie winy ma już odpuszczone w moich oczach, nie wiem, jak w Sary, ale czuję, że też. :D), wyjdzie cało z tego!! Rozumiesz? Cało! I będzie mógł cieszyć się córcią, czy synkiem wraz z Sarcią, jakkolwiek załatwisz ich relacje! :D
Ja wierzę, że dobry duszek będzie Cię pilnował podczas pisania i będzie wszystko w porząsiu. A! Sara, ja rozumiem, że hormony, ale nie bądź taką egoistką! Sama nie weźmiesz i siostrze nie dasz? No weź :D A tak przy okazji, dobrze, że Sabinie nic nie jest. Oczywiście Kubiak <3 i Zbysiu też! <3
Mamunciu, jestem tak tym wstrząśnięta, że ja dziękuję! xd Kończę mój wywód i idę szukać dubeltówki, teraz mi nie ucieknie! ;)
Buziaki Słonko!
Twoja Milka ;*
Chyba nie jestem w stanie napisać jakiegoś poskładanego komentarza. Zaskoczyłaś i to bardzo. Boje się tego co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńAż nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Ale to tylko z podziwu i ogromnego zaskoczenia. Najpierw ten cholerny Paweł i dźgnięcie Grześka, potem walka o jego życie, noc na szpitalnym korytarzu w ramionach Miśka i te bliżej nieznane wymioty. Myślałam ,ze coś jest na rzeczy bo przez przypadek dwa razy się nei zwraca. A tu po prostu szok. Nie dość ,że jest w ciąży to jeszcze nie wiadomo czy Grzesiek to przeżyję. O matulo. Mam zawał razy milion. Zamurowało mnie i to dosłownie. Prawidziwa bomba, naprawdę. Jednak nie zmienia to faktu ,że genialny rozdział, po prostu genialny. Jestem niewyobrażalnie ciekawa reakcji Michała.
OdpowiedzUsuńŚciskam, wingspiker ;*
O ja pierdole.
OdpowiedzUsuńTo tyle na początek. Ciąża. Czekaj, czekaj. Ciąża, kurwa mać ciąża!!!!
Gapię się w ekran laptopa, palce wisza nad klawiaturą, a ja nie wiem co napisac, chyba pierwszy raz.
Nie, nie, nie. On przeżyje. Nie wiem co z dzieckiem, jak oni to ogarną.
Sara poroni? Nie, nie może. Co dalej, jak oni to ogarną, jak to będzie? Paweł do pierdla, natychmiast, kutas zajebany. Sabina - mam nadzieję, że z nią będzie wszystko okej.
Zbyszek i Michał będą wspierać Sarę, muszą, to kurde nie jej wina, że Kosą ją wykorzystał, no nie?
No. Dobra. I tak ma być.
Jesteś wspaniała!!!!!
:*
Zatkało mnie
OdpowiedzUsuńNa prawde nie wiem co napisać. Jeden wielki szok. Grzesiek walczy o życie a Sara jest w ciąży... Tego to sie nie spodziewałam. Ale rozdział świetny.
Ciekawe co teraz... Kosa przeżyje? Kurde czekam na kolejny
Pozdrawiam Luna
http://gdymyslalaszewiesz.blogspot.com/
Co?! KURWA KIEDY?!
OdpowiedzUsuńMatko bosko..nie wiem,co napisać.Wybiłaś mnie z tropu,kompletnie..
Czekam,co będzie dalej..japierdolęniemogę.
Mimo wszystko jak zwykle swietny rozdział,czekam na kolejny!
Pozdrawiam! ;3
Jezu ale pojechałaś( w pozytywnym znaczeniu). Pawła do do paki od razu, ale Kosa da radę, kawał chłopa łatwo się nie da :)poza tym musi wychować dziecko :)
OdpowiedzUsuńO KURWA! :OO Sory, ale nie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńPoryczałam się na końcu!
Serio rak mi słów. Ja myślałam, że Sara będzie z Miśkiem. Nie wiem jak to wszystko się dalej potoczy. Boję się reakcji Michała, Zbyszka, Zuzki i tego czy Grzesiek z tego wyjdzie :<
Mam nadzieję, że szybko nam to wyjaśnisz! :)
Dwadzieścia trzy u mnie, zapraszam ;)
zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
No to namieszałaś! Genialne.. Po prostu genialne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
O kurde. Ciąża? No to skomplikowałaś... Módlmy się,żeby Grześ z tego wyszedł cało i zdrowo bo w przeciwnym razie.... No i kurwa to wszystko przez tego kurwa Pawła kurwa! Co za gnida gnój i świnia! Boże, gdzie tacy ludzie się robią? [bo chyba nie rodzą...?]
OdpowiedzUsuńPrzykre...
To musi skończyć się szczęśliwie. Musi!
Całuję, F :*
Nie licz na jakiś składny komentarz bo jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńTyle się tutaj działo, że nie wiem co mam napisać. Po pierwsze jestem w szoku z tego, że przez Pawła, Grzesiu leży w szpitalu i walczy o życie bo ratował Sarę. Po drugie Sara spodziewa się dziecka Kosy. To chyba trochę za dużo jak na jeden rozdział. Nawet mi się nie waż uśmiercać Grzesia!
Pozdrawiam :)
What the kurwa?! o.O Co ten Paweł naodpierdalał?!
OdpowiedzUsuńSara w ciąży z Grześkiem?!?!?! o.O Matko z ojcem, synu z córką, wujku z ciocią! Ja nie wierze w to co się tu stało. o.O
GENIALNE!.♥♡♥
(Proszę, żeby to był jej sen nie wiem co kurwa no :-D )
Nie mogąca wyjść z szoku: Marta♥
Jak? Gdzie? Kiedy? o kurwa. To się porobiło ;o
OdpowiedzUsuńNie wierzę, no czytam i oczy same mi się rozszerzają. Dobre, dziewczyno! Fantastyczne napięcie i emocje.
Kurde... nie mogę się doczekać reakcji Miśka. Przecież mu zależy na Sarze, na pewno mu zależy! A jej? Przecież ona kompletnie nic do Kosy nie czuje!
No nie wiem, o czym mam pisać nawet ehh...
No świetne tyle powiem.
Pozdrawiam :*
O dziewczyno to teraz zaszalałaś :D Tego w życiu bym nie wymyśliła :) Cudowny rozdział, z dramaturgią i świetnym pomysłem. Dziękuję i czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńO kurwa. Po raz pierwszy nie mam pojęcia, co w ogóle napisać...
OdpowiedzUsuńMoże tylko to, że będzie dobrze. Musi.
(Prawda?)
Ale napisane genialnie, emocje świetnie oddane... Podziwiam Ciebie, a opowiadanie kocham. I tyle.
Pozdrawiam :*
;ooooooo zaskoczenie wielkie ! tylko teraz zastanawia mnie w jakim kierunku potoczą się relacje Sary z chłopakami ;>
OdpowiedzUsuńO kurwa! O k u r w a! O kur-wa! Zabiłaś mnie! Przez te wszystkie rozdziały nawet mi przez myśl nie przeszło, że ta noc z Kosokiem tak się może skończyć, że okaże się, że Sara jest w ciąży. Kurwa. Rzadko zdarza mi się, że nie wiem co mam powiedzieć/napisać, a dziś tak jest. Kurwa mać! Jak poszła wymiotować to już wiedziałam. Szybko w mojej głowie zrobiłam rekonesans z kim ona spała i pamiętałam tylko Grześka. Wmawiałam sobie, że pewnie pamięć mnie zawodzi, ale nie. I jeb! Cholera jasna! Po pierwsze on nie może umrzeć. Ja wiem, że Ty go nie uśmiercisz, bo to byłaby wielka szkoda stracić tak pięknego środkowego. A teraz bez jaj. Coś mi się wydaje, że Kosa jednak nie odpuścił. Zdaje mi się, że po prostu ukrył się w cieniu, bo tego chciała Sara. A on się w niej zakochał. Nie, przepraszam. On się nie zakochał, on ją kocha. Kurwa! Zasłonił ją swoim ciałem, przyjął na siebie pchnięcie nożem, to dla niej leży teraz i walczy o życie. Dla niej i ich w s p ó l n e g o dziecka. Nie, to niemożliwe. Mimo wszystko wiem, że Grzegorz się obudzi i będzie szczęśliwy, że będzie ojcem, że będzie ojcem dziecka Sary. Kurwa.
OdpowiedzUsuńPaweł! Zawsze miałam zapędy sadystyczne i na co dzień jestem agresywna, ale sama sobie nie wyobrażam co zrobiłabym z tym kutasem! Jak można być aż tak zjebanym człowiekiem? Dlaczego on nie dostrzega ile złego wyrządził? Wszystko przez niego. Wszystko! Przez niego Sara jest taka jaka jest (i nie mówię, że jest zła), przez niego Sabina trafiła do szpitala, przez niego Paul odchodził od zmysłów przy łóżku swojej ukochanej, przez niego Kosa walczy o życie, przez niego Sara nie wiem, czy ojciec jej dziecka za chwilę nie odejdzie na tamten świat.
Ale Kurwa! A co z Miśkiem? Co z Miśkiem? Przecież on i Sara są kurewsko dla siebie stworzeni. Te ich wieczne przekomarzania, te ich wygłupy, nawet to, że ona wydzierała się na niego jak oszalała, gdyby mogła to zdzieliłaby mu w ten jego pusty łeb w szpitalu, a on dalej spokojnie starał się ją udobruchać. Cholera jasna! I co teraz? Tym bardziej, że on jej też nie jest obojętny. Jest kimś więcej niż tylko przyjacielem, kurwa! I jak on zareaguje na ciążę? Będzie jej mówił, że wszystko się ułoży, że sobie poradzi, że jest silna, że Kosa przeżyje i jej pomoże, prawda? A w środku? A w środku rozjebie się na miliard małych kawałeczków! Bo on ją kocha! Nie no Kochana, tym razem na prawdę mnie zaskoczyłaś.
A Zbyszek? Przykro mi to mówić, ale wkurwił mnie dziś swoim lekkomyślnym podejściem do sprawy. Może i chodziło mu o to, żeby trochę rozluźnić gęstą atmosferę, ale kurwa! Na jego oczach przyjaciel został godzony nożem, teraz walczy o życie, a on ma pretensje, że nie ma się jak wyspać. Gdybym tylko była bardziej wygimnastykowana, to podniosłabym wysoko nogę i nakopała mu to tyłka! Albo walnęła krzesłem w ten pusty łeb!
Sama już nie wiem, czego chce Sara. W odniesieniu do Zbyszka i Michała. Faktycznie chciałaby mieć ich na wyłączność. Skoro tak, to po cholerę sprowadzała siostrę? Poza tym przecież nie oczekiwała niczego od Zbyszka. Nie wiem czego ona chce, ale niech się lepiej zastanowi. Poza tym, w tej sytuacji to chyba jasne. Chociaż nie wyobrażam sobie, żeby stworzyła szczęśliwą i kochającą się rodzinkę z Kosokiem. To się nie uda.
Przepraszam Cię, że dziś porządnie nadużywałam słowa "kurwa". Ale w takich okolicznościach, no kurwa!, sama rozumiesz.
Pozdrawiam, Embouteillages :*
pierwszy ogromny szok to zachowanie Pawła:/ ale to chyba nic w porównaniu z tym jak przeczytałam o ciąży Sary, to mnie powaliło jednym słowem totalnie na łopatki:o biedny Grzesiu tak się poświęcił a teraz walczy o życie...mam nadzieję, że wygra tą walkę. Nie wyobrażam sobie żeby udało im się stworzyć kochającą rodzinę ale dobrze, że mu powiedziała...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Nie, tego się absolutnie nie spodziewałam. Od początku trzymało mnie w zupełnym napięciu, bo Grzesiek i wszystko. Ale że w ciąży?! Co teraz z Bartmanem i Dzikiem i wszystkim?! O mamusiu, dodawaj coś szybko, bo zwariuję :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na coś nowego: http://ona-on-siatkowka.blogspot.com/
buźki ;*
Zakręcona :)
Wiesz, że mam coś z głową i musiałam się przespać z tym rozdziałem, żeby napisać coś, o czym Cię informowałam wczoraj :D
OdpowiedzUsuńI mimo, że się uspokoiłam, to wracając do tego rozdziału znowu nawrót emocji! W mej głowie tworzy się tyle scenariuszy, tyle myśli, że nie mieszczą się w żaden sposób, a o ich ujarzmieniu nie ma mowy.
S. moja Kochana S.! Mam ogromną ochotę Ci nakopać do dupska! A zarazem wyściskać momentami. I sama gubię się w tym. Nie wiem co mam napisać? Bo co chwilę zmieniam scenariusz mych myśli i się z nimi kłócę. To będzie jeden z najbardziej nieskładnych komentarzy, ale to wszystko przez te zwroty akcji.
Hmm przepraszam Happiness, że nie pozwalałam wcielić w życie, by dubeltówką zakończyć marny żywot imbecyla, bo nie zasługuje na wymawianie jego imienia!
Kosinko nasza kochana! Grześ mogę czuwać przy Twoim łóżku dniami i nocami i wylewać hektolitry łez, byś wrócił do nas cały i zdrowy! Słuchaj, będziesz miał dziecko! (znając S. nie wiem jak długo pozwoli Ci się nim cieszyć ;c)
Sara, a ty to w końcu jak traktujesz Zbyszka? Bo nie wiedzieć czemu zazdrościsz, że zatroszczył się o Zuzie? Do niego też coś czujesz? No nieee :c A i jeszcze co z Dzikiem?! Jedynie z tego rozdziału podoba mi się kreacja Miśka. Tylko cholera wie do którego co Sara czuje? I ta ciąża! Nie no ta Fasolka jest darem, kochana maleńka Istotka nie mogę powiedzieć, że będzie ciężarem. We wszystkich sytuacjach można się odnaleźć.
Ciekawi mnie zachowanie Dzika? Zbyszka? Zuzy? Kowala? Drużny? - na tą informację!?
Misiaczku mój, proszę Cię oszczędź nas na przyszłość. Nie taka eksplozja w jednym rozdziale, toż to gorzej niż atak bombowy na Hiroszimę i Nagasaki! I jestem zła i szczęśliwa i popadam ze skrajności w skrajność! Ufff... to się nabuzowałam!
I tak Cię ściskam!;*
Jak wszyscy to ja nie mogę być gorsza. O KURWA MAĆ. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńZrujnowałaś w tym momencie cały mój światopogląd na tę historię. Przyzwyczajona do pozytywnych perypetii trwam po prostu w fazie szoku i chyba za szybko się z niej nie wydostanę. Coś ty ze mną zrobiła, kobieto? Nie do opisania.
Pawle, wiedz, że jesteś największym skurwysynem chodzącym po tej planecie. Żywiłam do ciebie urazę, ale nie aż taką wielką. A teraz? Teraz to sama mam ochotę zasiąść w pierdlu, tym razem za zabójstwo. I nawet nie byłoby mi tej melepety z piekła rodem żal. Gdzie ten facet ma mózg?! Atakować nożem? Czyżbyśmy taktem i myśleniem cofali się do prehistorii? Co się robi z tymi ludźmi, ja pierdzielę.
Szczerze? Łzy mi w oczach stanęły, kiedy to Grzesiek poświęcił siebie dla Sary. Prawdziwy bohater, pomimo wcześniejszych świństw. W końcu ilu jest teraz na świecie takich, którzy byliby gotowi oddać nawet życie dla dobra innej osoby? Jak mniemam, niewielu. Zastanawia mnie tylko, co nim w tym momencie kierowało. Może on naprawdę kocha panią fizjoterapeutkę, a może chce tylko odpokutować swoje wcześniejsze winy? Nie wiem. Ale wiem, że od dziś jest moim guru. I nie wyobrażam sobie, aby po tak bohaterskiej akcji mógł umrzeć. Tylko nie on, nie Kosina.
Cóż, teraz przynajmniej rozumiem te wybuchy Sary. Ciąża. Współczuć czy się cieszyć wraz z nią? Polemizowałabym. Gdyby to jeszcze było dziecko innego siatkarza. Przypadło na Grześka, więc tym bardziej nie może odejść z tego świata, ma dla kogo żyć. Byle to zrozumiał jak człowiek. I byle również zrozumiał to Michał, bo widać, że mu na dziewczynie zależy.
Pozdrawiam, nadal w szoku, Caro. :**
o żesz... ciąza? z Kosokiem? o kurwa to skomplikowałas;/ bedzie teraz się działo... mam nadzieję że Kosok będzie żył i godnie zaopiekuje się dzieckiem i matką tego dziecka;) buziaki:**
OdpowiedzUsuńO matko! No to zaskoczyłaś ;o
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko się ułoży ;)
Ale pewnie nas jeszcze zaskoczysz ;D
Pozdrawiam ;*
Zapraszam do mnie:
lavender-passion.blogspot.com/
Rozwalasz system, w życiu bym na to nie wpadła. Nie mogę się doczekać rozwiązania tej sytuacji. Genialny rozdział;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział
Lizak;)
O Matko... Się porobiło:
OdpowiedzUsuńGrzesiek leży w szpitalu i cholera wie, czy się z tego wyliże (mam nadzieję, że tak);
Sara jest w ciąży;
no i w tym wszystkim Michał... Co z Kubiakiem? Cholera, przecież Sara z Miśkiem mieli być razem, a teraz? Teraz nic już nie jest pewne.
Mam nadzieję, że z Grześkiem będzie wszystko ok. Oby.
Jedyne, co mogę napisać to " COOOOO ???!!! " Nie, nie i jeszcze raz nie! Wiedziałam, że z Pawłem będą same problemy, ale żeby rzucał się z nożem? Co za czub! Sama już nie wiem czy Kosok celowo ochronił Sarę czy jak, ale oby było z nim wszystko w porządku. Za to ta cała ciążą psuje wszystkie moje wyobrażenia/marzenia o pięknym związku Sary i Miśka! :((((
OdpowiedzUsuńshock, shock, shock! : O
OdpowiedzUsuńzaskakująco, ale podoba mi się.
zapraszam do siebie.
Zniszczyłaś mnie. Powaliłaś na łopatki i sprawiłaś, że nie wiem, co napisać. Finito.
OdpowiedzUsuńA tymczasem, tak jak prosiłaś, informuję Cię o nowym rozdziale na http://i-still-believee.blogspot.com/
Życzę miłej lektury! :)
Jejku... Grzesiek musi przeżyć! Przecież będzie ojcem..., Myślałam, że będzie z Miśkiem, no ale...Już nie wiem co napisać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next :D
W CIĄŻY Z KOSĄ?! ŻARTUJESZ?! Okej, tym rozdziałem mnie kompletnie rozbiłaś na łopatki! Nie wiem, co dalej będzie. Dzik? Zbyszek? Ciąża jest czymś, co zawsze będzie "ponad". I w tej sytuacji nie wiem, czy to bycie "ponad" nie zniszczy relacji Sary ze Zbysławem, a już szczególnie z Dzikiem. Jeśli to na sto procent prawda (ciągle próbuję sobie wmówić, że tak nie jest) to nie mam pojęcia co będzie. Szkoda mi Dzika tak, że nie mogę tego opisać. Wiem, wiem, że nie byli razem, no ale... Przecież każdy czuł, że coś wisi w powietrzu.
OdpowiedzUsuńDobra, ja tu zaczęłam od końca, a Kosa nam umiera. Tym pomysłem też rozbiłaś mnie na łopatki. Cały czas mnie zaskakujesz. Więc nawet nie będę snuć domysłów, czy przeżyje, czy też nie.
Buziaki, czekam na nowy!
Nie wiem co powiedzieć, naprawdę nie umiem teraz skomentować. "Szczęka mi opadła" - dosłownie
OdpowiedzUsuńZapraszam przy okazji do mnie :)
http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
Proszę info o nowych rozdziałach umieszczać w SPAMie.
UsuńSŁODKI KURWA JESU... Nawet nie wiesz, co ze mną zrobiłaś, dziewczyno. Serce wali mi jak oszalałe. Krótka chwila i gdybym tylko była podpięta pod aparaturę, jak Grzesiek, widniałaby na niej cienka, prosta linia i ten irytujący dźwięk.
OdpowiedzUsuńAle już całkiem poważnie.
CO ZA AKCJA! Paweł był psychopatą, ale że posunie się do takiego kroku? Że Kosa zasłoni ją ciałem?! Że taka wspaniała impreza zakończy się taką tragedią?! Nie spodziewałam się. Kompletnie. Chylę czoła po tym rozdziale.
Na koniec ciąża. To było moje pierwsze skojarzenie, gdy ślęczała w toalecie. Później powolny przegląd wydarzeń - z kim? Zibi nie, Misiek nie... Czerwone światełko - Kosa. Nie wiem, czy się cieszyć czy płakać. To jeszcze nie jest wyrok, nie choroba... Grzesiek się wyliże, jestem tego pewna. Poradzą sobie razem. Ale...ale co wtedy z Miśkiem, z Zibim? Zostaną tylko przyjaciółmi?
Tyle pytań, Kochana! Jak Ty to robisz... Nie wiem co myśleć.
Pozdrawiam melancholijnie,
naranja-vb.blogspot.com ;*
od tego jest zakładka SPAM.
OdpowiedzUsuńOMG!! Na początku po prostu nie dowierzałam. Kosok ranny, szpital,operacja. Jeszcze nie było wiadome czy wyjdzie tego. Wykazał się wielką odwagą zasłaniając dziewczynę swoim ciałem. Do końca rozdziału bałam się,że nagle napiszesz,że umarł,ale na szczęście narazie się trzyma.
OdpowiedzUsuńPo drugie CIĄŻA? Masz rację tego żadna z nas się nie spodziewała. Sarka miała humorki,ale nie spodziewałam się,że spowodowane jest to ciążą. Ale teraz będzie jazda...dziecko,ona, kosok,Michał, Zibi, Zuza, klub, studia. Wierzę,że jednak da sobie z tym radę,a najważniejsze nie zostanie sama z tym:) Ciekawi mnie reakcja Kosy na to gdy się obudzi i co jej powie;)
No nie... To się porobiło. Sara w stanie błogosławionym, a Grześ w szpitalu walczący o życie. Mam ogromną nadzieję, że nie skończy się tak jakimś szczególnym dramatem i wreszcie będzie mogła być szczęśliwa... Biorę się za czytanie następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPierwsze, co mi się nasunęło na usta to: ja pierdolę, kurwa mać! Zaskoczyłaś mnie totalnie!
OdpowiedzUsuńNajpierw ta akcja przed restauracją, opętany Paweł z nożem, krzyki, zamieszanie i Kosa, rzucający się prosto pod sztylet! Ilu jest ludzi na świecie, którzy oddaliby swoje życie bliskiej osobie? Pewnie niewielu. Dlaczego Grzesiek tak postąpił? Kochał naprawdę Sarę? Czy może chciał tym odpokutować za swoje wszystkie wcześniejsze winy? Nie wiem, ciężko mi jednoznacznie stwierdzić. Nie mniej jednak stwierdzam, że zachował się jak prawdziwy bohater! Trzymam za niego kciuki, żeby się z tego wykaraskał!
Już nic nie chciałam mówić na głos, jak przeczytałam o ponownych wymiotach, bo chyba przeczuwałam, co się może z tego rozwinąć. I moje przypuszczenia okazały się trafne. Boże, nie chcę wiedzieć, jak się teraz czuje Sara. Toż to dla niej wielki szok! Ale, cholera, musi się trzymać! Ma przyjaciół, którzy we wszystkim jej pomogą!