Nie odzywa się, gdy
wracam do domu z treningu. Udaje, że jestem powietrzem, jak co dzień. Przechodzi do salonu z
podniesioną głową, omijając moje spojrzenie. Siada na kanapie i włącza
telewizor na cały regulator. Głośne dźwięki muzyki ranią moje uszy, a
wytapirowany laluś machający rękami napawa obrzydzeniem. Robi mi to na złość-
wie że jestem zmęczony… Niezdecydowany stoję na środku kuchni- lodówka czy
prysznic? W łazience nie będzie tak głośno, z kolei mój żołądek skręca się z
głodu. Wybieram prysznic. Zimne strugi spływają mi po plecach, zamykam oczy i
myślę o Jasmine. Dlaczego tak jest? Czemu nie może po prostu się wyprowadzić?
Płaciłbym jej alimenty, cokolwiek by chciała. Przecież dla niej to też jest
męczarnia, nic nie zyskuje takim terrorem. Chyba nie myśli że mnie odzyska? Nie
śpimy nawet w jednym łóżku odkąd się dowiedziała o Sabinie. Drugie dziecko? Aż
taka głupia nie jest- kręcę z niedowierzaniem głową.
W ciszy zjadam kanapki
w swoim pokoju. Za zamkniętymi drzwiami łatwiej jest mi funkcjonować- nie muszę
patrzeć na jej pełną nienawiści twarz. Kiedy to się stało, kiedy to wszystko
tak się pogmatwało? Kochałem ją, tego jednego jestem pewien. Byliśmy szczęśliwi
tam, w Stanach między zgrupowaniami, ale odkąd straciła pracę, zaczęło się
psuć. Między jednym kęsem a drugim dochodzę w końcu do cudownego odkrycia-
szef. Mówiła o nim non stop kiedy codziennie wracała z biura, powtarzała jego
żarty… A potem nagle cisza w eterze. Zaszyła się w domu, tłumacząc się że
pisze, że w końcu ma czas na swoją książkę. I że tamta praca ją ograniczała,
ciągnęła w dół. Wyjechałem znów do Europy, ale przyjeżdżałem często. Już wtedy była inna, taka drażliwa. Męczyło mnie samo przebywanie w jej
towarzystwie, dusiłem się. A ta kłótnia o pieniądze i małżeństwo przechyliła
szalę goryczy. Zerwałem, wyjechałem na dobre i zaszyłem się tu, w Polsce. Poznałem
Sabinkę, stałem się nowym człowiekiem, lepszym. Potem cała ta idiotyczna
historia… Aż żal wspominać co narobiłem. A wszystko mogło być tak pięknie,
mogłem założyć rodzinę, mieć dzieci, być szczęśliwy. W co ona gra? Damn it! Dobrze że chłopaki mi pomagają, a Sabina ma wsparcie Sary, nie wiem co byśmy bez nich zrobili... Oby pozew szybko dotarł do Daga! Może w końcu coś się ruszy, bo dłużej tak nie mogę. Wyprowadzić się do Sabiny? Nie ma takiej opcji- mieszka z koleżankami. A nie stać mnie na utrzymanie dwóch mieszkań, żona przecież nie zarabia. Moja "żona"- jak to groteskowo brzmi. Przecież to fikcja, nie małżeństwo! Jasmine, Jasmine, co ukrywasz? Co takiego się
wydarzyło? Bo jestem pewien że to od szefa wszystko się zaczęło...
Jej zielone oczy nade mną, ciemne kosmyki przesłaniają oczy. Ciepły oddech drażni moją szyję, aż wzdycham z rozkoszy. Tulę ją w ramionach, błądzę rękami po całym słodkim ciele. Taka delikatna, subtelna. I czysta. To ja jestem tym złym, to przeze mnie czuje się tak podle. Odwracam ją na plecy, ściągam koronkową bieliznę i obsypuję atłasową skórę pocałunkami. Nie pozostaje mi dłużna, szybko rozpina guziki koszuli. Mocuje się z paskiem, uwalnia mnie. Kocie oczy połyskują w półmroku, malinowe usta rozchylają się drapieżnie. Cała moja, pełna sprzeczności!
- Paul, nie myśl tyle- szepcze mi do ucha, gładząc wysmukłą dłonią po policzku.
- Już nie- zamykam jej usta namiętnym pocałunkiem, i łączę nasze spragnione siebie ciała w jedno. Kolejna zdrada na sumieniu.
***
- Okej, teraz unieś lewą nogę najwyżej jak potrafisz-
zakomenderowałam.
- Wyżej nie mogę, boli- tłumaczył.
- Kosa ja wiem, że boli. Musi boleć, inaczej nic nie
naprawimy!- tłumaczyłam cierpliwie.
To był kolejny tydzień walki z kontuzją. Kosa reagował oślim
oporem na rehabilitację, albo ja źle do niego podchodziłam. Nie wiedziałam już
co mam mu mówić, jak motywować. Zapierał się jak muł niechcący iść pod stromą
górkę i koniec. A ćwiczyć musiał, jeżeli chciał wrócić do gry, w końcu liga
ruszyła z kopyta!
- Posłuchaj, spróbujmy inaczej- zagadnęłam- jeżeli wykonamy
to, o co poproszę- zaciśniesz zęby i się zmusisz, pójdziemy wieczorem na piwo.
- Taki deal?- zaświeciły mu się oczy.
- Taki- uśmiechnęłam się. Wiedziałam że to nie najlepszy
pomysł, ale nie miałam wyboru. Chciałam zmusić go do pracy- w taki czy inny
sposób, żeby pomóc drużynie. Kosa to podstawowy gracz, ja mam metody, ale nic
nie zdziałam bez jego współpracy. A jeżeli jeden chmielowy napój ma w tym
pomóc, byłam gotowa się poświęcić.
- Dobra. Mów co mam robić- z
entuzjazmem zaczął ćwiczyć. No proszę,
jednak się da! Mam tylko nadzieję, że przeżyję bez szwanku ten wypad…
***
- Zibi, ładnie proszę, chodź ze mną! – pertraktowałam przez
telefon- przecież ja sama nie mam nawet o czym z nim rozmawiać!- jęknęłam
zrozpaczona.
- Trzeba było nie składać takiej niemoralnej propozycji!-
zachichotał rozbawiony.
- Wcale nie śmieszne…- skrzywiłam się i zaczęłam chodzić ze
zdenerwowania po pokoju. Z chwili na chwilę coraz bardziej utwierdzałam się w
przekonaniu, że palnęłam kolejne głupstwo, godząc się na to spotkanie. A
Bartman zamiast mi pomóc, tylko rechotał w słuchawkę.
- Dobra, przyjdę. Jak macie milczeć przez godzinę, to rzeczywiście bez sensu. W końcu ze mną, duszą towarzystwa, nie da
się źle bawić!- musiał się napuszyć, niemal widziałam jaką teraz robił minę- Ale
dam radę być dopiero po 20, wcześniej mam sprawy do załatwienia.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – krzyknęłam do słuchawki i
posłałam mu głośnego całusa.
- Au, nie krzycz tak kobieto, uszkodzisz mi bębenki!- zawył.
- Masz za swoje! To kara za grzeszne chichotanie,
wielkoludzie- zaśmiałam się- do zobaczenia w Carpe!
- Czekaj! Tylko nie ubieraj się w nic wyzywającego, bo Kosa
oszaleje! – przykazał mi solennie.
- Dobrze, tato- rozłączyłam się i poszłam szukać czegoś
odpowiedniego na dzisiejszy wieczór. Wszystkie bluzki z dekoltem odpadały, na
ramiączkach również. Nie zamierzałam kusić losu, Kosa i tak miał ostatnio dość
nieciekawie- a jeszcze widok mnie w skąpej odzieży… Brrr! Bałam się nawet o tym myśleć! W końcu, zmęczona
poszukiwaniami, postawiłam na zwykłe dżinsy i bluzkę w biało- czarne pasy. Do
tego skórzane botki za kostkę, ramoneska, rozpuszczone włosy, lekki makijaż i byłam
gotowa. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów założyłam czarne, duże okulary.
Chciałam wyglądać najmniej korzystnie a zarazem najbardziej rzeczowo jak tylko
się dało. Zero flirtu, zero kokietowania.
Idziesz, pijesz, rozmawiasz, a jak zacznie temat, jasno dajesz do zrozumienia
że nie masz ochoty na szybkie numerki. Dasz radę, Sara! – powtarzałam sobie
bojowo.
Wchodzę do Carpe. "Should I Stay Or Should I Go?"-
rozbrzmiewa. Rozum mówi zdecydowanie- go now! Ale nie mogę się teraz wycofać, więc idę.
Kosa czekał przy barze- chyba zdawał sobie sprawę, że nie
będę się z nim chować po ciemnych stolikach.
- Hej, Sara- uśmiechnął się delikatnie gdy podeszłam i
omiótł mnie zagadkowym spojrzeniem.
- Cześć Kosa- odwzajemniłam uśmiech i usadowiłam się obok na
wysokim krześle- co pijemy?
- Ja Okocim, a Ty- chcesz Carlsberga?- spytał, a jego
czekoladowe oczy wbiły się głęboko w moje- wiem że lubisz- dodał wyjaśniająco.
- Może być- zdziwiona skinęłam ręką na barmana- co mi się
tak przyglądasz?- walnęłam z grubej rury gdy poczułam intensywne spojrzenie na
policzku.
- Ładnie wyglądasz- palnął i zaraz się zaczerwienił. Bez jaj, to facet czy baba? Już moja
sześcioletnia kuzynka jest bardziej odważna!
-Domyślam się.
Zawsze byłem nieśmiały.
- Boże, powiedziałam to na głos?- jęknęłam, od razu
pąsowiejąc.
- Yhm…- czekoladowe oczy patrzyły ze stoickim spokojem.
- Kosa, sorry! Nie chciałam Cię urazić- szepnęłam
przepraszająco.
- Przyzwyczaiłem się- wzruszył ramionami. Naprawdę nie był
zły! Uśmiechnął się lekko, aż jego oczy pojaśniały. Teraz miały odcień lekko
kasztanowy…- lepiej pogadajmy.
- Najlepiej od razu o tym, dlaczego jesteś taki uparty- jak
najszybciej chciałam zatrzeć gafę i żywo zaczęłam gestykulować, co tylko
zaowocowało bliskim spotkaniem mojej ręki z kuflem. Złotobrązowa fala zalała
bar, nie omijając naszych siedzeń - cholera!- zaklęłam, gdy już oceniłam
popowodziowe straty. Oczywiście ja
zostałam miłosiernie oszczędzona, za to śliwkowa koszula Kosy była w stanie
lekko mówiąc- tragicznym.
- Nic się nie stało, zaraz pójdę to zaprać – uspokoił mnie i
pobiegł do toalety.
Cudownie, jeszcze to.
Co ja robię? Zanim zdążymy porozmawiać, rozwalę cały pub!- jęknęłam w
duchu. Ale są i plusy takiej sytuacji- jeżeli Kosa coś do mnie czuł, teraz na
pewno da sobie spokój z taką niezdarą… Głupia! Przecież Zbychu mówił jak go wzięło, a chyba zna
go lepiej… - pertraktowałam sama ze sobą.
- Szeeeeeś- pijany bełkot wyrwał mnie z zamyślenia. Tuż obok
stał jakiś nawalony delikwent z kuflem piwa i bananem na twarzy.
- No cześć- nie mogłam go zignorować, bo tylko by się
wkurzył. Z kolei wdawać się z takim w rozmowę- też nie najlepszy pomysł. Ale
wiedziałam że zaraz wróci Kosa, więc wybrałam to pierwsze.
- Byliśmy razem w parku, pamiętasszzzz?- zapytał uradowany,
a kufel niebezpiecznie przechylił się w moją stronę.
- Nie, tego nie pamiętam- odparłam stanowczo.
- To może nie, ale czekaj, czekaj- tu czknął głośno i
nachylił się w moją stronę- ja cię widziałem na meczyku.
- Na meczu, mówisz? – zaciekawiło mnie, co pijaczyna miał do
powiedzenia- a jakim?
- No tak! – zaintonował głośno i wzniósł piwo do góry- to ty
byłaś tam na środku, kochanie- wyjaśnił skwapliwie, a kufel znów niebezpiecznie
zbliżył się w kierunku mojej głowy. Odsunęłam się nieznacznie- a ta twoja
pupcia, jak się pochylałaś, mmmm…- oczy mu się zaświeciły i znów się przysunął. Alkoholowe opary owionęły moje nozdrza, prawie się zakrztusiłam.
Robiło się coraz mniej ciekawie… Czekałam na wybawienie w postaci Grzegorza,
ale nie nadchodziło. Pijane ślepia były coraz bliżej mnie, więc w końcu
bezceremonialnie odepchnęłam amanta od siebie. Zatoczył się lekko, piwko trochę
się ulało. Zdziwiony popatrzył na mnie, i chwiejnym krokiem znowu się zbliżał.
- Proszę zostawić mnie w spokoju- powiedziałam zdecydowanie-
mój kolega zaraz przyjdzie, a proszę mi wierzyć, nie chce pan od niego dostać- postraszyłam
pijaczynę.
- Ja chcę tylko dotknąć twojej pupci, ślicznotko- westchnął
rozmarzony, i znów się przybliżył. Gdzie
jest barman! Kelnerka, ktokolwiek! Dlaczego nikt nie reaguje?! Strużka
śliny spływała po zarośniętej brodzie, a mnie aż skręcało z obrzydzenia. Podejdzie jeszcze centymetr, to go walnę w
ten zapijaczony nochal!-
zdecydowałam- tylko wtedy nogi za pas i
wieję!
- Ale ja nie chcę,
proszę się odsunąć- warknęłam.
- No, no, ostra laseczka z ciebie, blondyna!- czknął i
pochylił się. Nie wytrzymałam i moja pięść trafiła na czerwony, wielki nos. Otrząsnął
się i zdenerwowany ruszył w moją stronę. Nagle jęknął przeraźliwie. To ogromna
łapa mojego wybawcy zacisnęła się na jego chuderlawym ramieniu.
- Pani wyraźnie powiedziała, że nie chce.- syknął Grzesiek przez
zęby.
- Panie Kosok, co pan!- rozpoznał siatkarza w swoim upojeniu
pijaczek- my sobie z lalunią tylko rozmawiamy- wyjaśnił obronnym tonem.
- Wypad- pociągnął go za ramię do wyjścia. Grzegorz bez
ceregieli, nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami gapiów, wyrzucił pijaka
z baru.
- Panie Kosa, no niechże się pan nie wygłupia!- jęki ofiary
było słychać do samego końca.
- Wszystko w porządku?- podszedł szybkim krokiem i zaniepokojony
objął mnie ramieniem- przepraszam że to tyle trwało, ale plama nie chciała
zejść.
- Dzięki- szepnęłam tylko. Byłam jeszcze w szoku, ale mocne
kosokowe ramię chroniło mnie przed zupełnym rozedrganiem. W końcu
oprzytomniałam i od razu odsunęłam się od ciepłego ciała.
- No, no, no- gwizd za nami sygnalizował nadejście Bartmana-
spuścić was z oka na chwilę, gołąbeczki i już jakieś obściskiwania po kątach!
- Spadaj Zbysław, Kosa właśnie uratował mnie przed pijackim
macankiem- wyjaśniłam ze śmiechem. Humor już mi wrócił, wiec wszystko grało.
- Jasne, jasne- pokiwał głową- ja wszystko wiem, tylko
proszę Was dzieci, zabezpieczajcie się- złożył ręce jak do modlitwy i wszedł w
moralizatorski ton.
- Dobrze, tato- pokiwałam tak samo. Wszyscy roześmialiśmy się z ulgą, szczęśliwi że taki był koniec historii z pijaczkiem.
Reszta wieczoru upłynęła nadspodziewanie dobrze. Grzesiek
ośmielił się na tyle, że opowiadał sprośne żarty (Tak, Kosa opowiadał kawały o
seksie!), z których śmialiśmy się do łez. Wychyliliśmy po jeszcze jednym piwie,
na więcej zabrakło nam odwagi- w końcu jutro normalny trening.
Gdy już wracaliśmy ciemnymi, pustymi ulicami, Bartman
wyciągnął dzwoniący telefon (W aucie).
- Dobry dzwonek Zibson- zaśmiałam się.
- Cicho, Misiek dzwoni- uciszył mnie gestem- co tam stary?-
odszedł na bok.
- Kosa, dziękuję Ci jeszcze raz- zwróciłam się z uśmiechem do środkowego- i błagam,
wybacz zniszczenie koszuli.
- Sara, mam więcej ubrań, nie będę chodził przez Ciebie
goły- zachichotał rozbawiony (Kosa i chichot?) – a co do pijaczyny, to była
czysta przyjemność. W końcu zachowałem się jak mężczyzna- mruknął zadowolony z siebie i
chyba powziął w głowie jakąś decyzję bo nagle spoważniał - jest sprawa.
- Zamieniam się w słuch- serce zaczęło mi bić szybciej-
śmiechy Bartmana było słychać z oddali, w ciemności widziałam tylko zarys
kosokowej sylwetki. Gadaj, wyrzuć to z
siebie! – dodałam mu w myślach otuchy.
- Wiem, głupio o tym rozmawiać tutaj, w ciemnej ulicy, ale
już trudno- podrapał się strapiony po brodzie, tyle udało mi się dostrzec.
- Lepszego momentu nie będzie- przyznałam.
- Jezu, ale mi głupio! Nigdy nie gadałem z
dziewczynami o takich sprawach- zmieszał się i mi również udzieliło się jego
zdenerwowanie- powiem wprost. Zauroczyłem się, i nie umiem sobie z tym
poradzić.
- Zauważyłam- uśmiechnęłam się lekko, dodając mu otuchy- ale
wiesz że między nami nic nie może być, zero związków z Resoviakami, mam tak
wypisane w umowie- wyjaśniłam spokojnie.
- Domyślam się, to by było nieprofesjonalne- chrząknął, a
czekoladowe ślepia spojrzały ze smutkiem, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy, bo napięcie ciągle
rosło- westchnęłam z ulgą.
- A nie chciałabyś…- spytał pełnym desperacji głosem.
- Nie Kosa, nie chcę się teraz z nikim wiązać. Mam za sobą
ciężki okres, i najlepiej mi samej. Co najwyżej możemy być kumplami-
wyszczerzyłam się w uśmiechu- przepraszam że walę tak prosto z mostu, ale nie
chcę Cię mamić jakimiś mrzonkami.
- Dlatego tak mi się podobasz- uśmiechnął się szczerze.
- Dzięki – odwzajemniłam banana- to co, kumple?
- Kumple. Skoro to mi ma wystarczyć… - westchnął- i obiecuję zawodową poprawę- przyrzekł, unosząc w potwierdzającym geście dwa palce.
- Trzymam za słowo. No!- krzyknęłam do nadchodzącego Bartmana- ileż można gadać!
- Oj uwierz, z Michem można!- wyjaśnił- po meczu zostaną u
nas. Trener zgodził się żeby wpadli w odwiedziny, i przesunął ich odjazd na
późniejszą godzinę- zatarł ucieszony ręce.
- Super. A co ja mam do tego?- pokazałam mu język.
- A Ty, moja droga, pomożesz mi przyrządzić pyszną kolację
dla wygłodniałych siatkarzy- objął mnie i potarmosił po włosach.
- Ej!- pisnęłam spod wielkiego ciała- zgnieciesz mnie-
wysapałam, aż w końcu mnie puścił- wszystko powiem Aśce- postraszyłam kumpla, a
on oczywiście wcale się tym nie przejął, tylko przygarnął mnie ramieniem. Kosa patrzył na
te braterskie kuksańce ze stoickim spokojem, szczerząc się w
zawadiackim uśmiechu. Objął Zbyszka wielką łapą z drugiej strony i powlekliśmy
się w dół ulicą.
Przyjeżdżam do
Rzeszowa już niedługo, gramy mecz w sobotę. W końcu się
spotkamy, napijemy, pogadamy… A wynik? Kto dba o wynik, ważne żeby meczy był
dobry! Zibi mówił o Aśce i tej drugiej- Sarze? Że ich zeswatała czy coś. Niedobrze,
nigdy nie lubiłem blondyny. Kumplowała się z Moniką, i nawet po tej akcji którą mi wywinęła, jeszcze jej próbowała bronić. Zupełnie tego nie rozumiem. Dobrze,
że Zbyszek trzymał moją stronę, w sumie może też o to się tak pokłócili? Przyjadę
i wybadam sprawę. Swoją drogą, ciekawe kim ta Sara jest dla Zibiego, bo gada
o niej jak nakręcony…
I może w końcu się zabawię! Tak mi brakuje rozrywki w
Jastrzębiu, bo na te hotki wchodzące nam wszystkim do łóżek to już patrzeć nie
mogę…
Dziś trochę z perspektywy Lotka oraz kolejne tajemnice do rozwikłania.
Jak Wam się podoba męski Kosa? ;)
I ostatnia rzecz- już wiecie kto wypowiadał te dołujące, anonimowe kwestie. Zaskoczone?
Piszcie, komentujcie, co chcecie.
Pozdrawiam serdecznie, S. ;)
Męski Kosa jak najbardziej na tak :)) W końcu miał okazję żeby się wykazać na innej płaszczyźnie niż tylko podczas meczu. Delikatne usuniecie natręta na pewno zrobiło na Sarze wrażenie. Ale dobrze,że pomiędzy tą dwójką nie ma już żadnych niejasności. Koledzy z pracy i nic więcej. Nie chce mi się wierzyć, że Kosok nie był zawiedziony. No ale cóż, umowa zobowiązuje. Przecież szkoda by było stracić taką pracę, prawda ;))
OdpowiedzUsuńA Paula to mi na prawdę szkoda. Ma facet pecha, że ta kochająca, wspaniała i w ogóle naj kobieta, zmieniła się w jędzę, która tylko czeka, aż powinie się mu noga. Ma wsparcie w dziewczynach, ale to nie zmienia faktu, że Jasmine "stoi" nad nim cały czas. I rzeczywiście, jeżeli Jasmine i tak nic dzięki temu nie zyska, to nie widzę jakiekolwiek pozytywu jej działania. Kompletnie jej nie rozumiem, ale mimo wszystko radziłabym odpuścić.
Przyjeżdża Misiek! Już nie mogę się doczekać :)) Ciekawe, czy Sara mu się spodoba? Oczywiście, tylko pod względem czysto koleżeńskim ;))
Kosa tak łatwo się nie podda, na pewno nas wszystkich jeszcze zaskoczy. Paul dowie się prawdy o Jasmine, i może coś się unormuje w ich sytuacji. Co do Miśka- tu żaden kodeks nie obowiązuje, ale czy przypadną sobie z Sarą do gustu? Odpowiedź już w następnym rozdziale ;)
UsuńPozdrawiam i zapraszam, S.
przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały jednym tchem i.......................JESTEM NA TAK! Piszesz wprost genialnie, rewelacyjnie i jak to tam jeszcze można określić! Zdecydowanie dodaję Cię do ulubionych "czytadeł" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam również do siebie
http://volleyball-always-in-my-head.blogspot.com/
In my head :*
Miło mi że się podoba i dzięki za dodanie ;)
UsuńOczywiście zaraz zaglądam do Ciebie, S.
Kurcze. Szkoda mi Paula. Przecież on nie kocha swojej żony, a tylko się z nią męczy. Szczerze nie rozumiem tej kobiety. Skoro wie, że mąż ma ją w poważaniu, kocha inną i z nią sypia, to po cholerę z nim siedzi? Ja w takiej sytuacji już dawno kopnęłabym go w dupę. Ale domyślam się, że ona jednak ma jakieś tam swoje powody i głupie pomysły. I właśnie ciekawa jestem o co chodzi. Bo dedukcja Lotmana idzie raczej w dobrą stronę i dawny szef Jasmine jest wplątany w całą historię. Na miejscu Paula pogadałabym z żoną i wyjaśniła, że to nie ma sensu i niech spada do Stanów ;)
OdpowiedzUsuńPanie Kosok! No w końcu witamy mężczyznę! Uśmiałam się czytając opis tego spotkania! Najpierw to, że Sara powiedziała ten komentarz o sześcioletniej kuzynce, na głos! To było piękne! Dobrze, że środkowy się za to nie obraził. Później to rozlane piwo. Ja bym zaproponowała, że pomogę mu sprać tą plamę, w końcu musiałby pokazać swój tors, awwww.! Chociaż w sumie ona ich tam maca na treningach, to co to dla niej! A i gdyby pobiegła za nim do łazienki, to chłopak nie mógłby się wykazać w walce z pijaczkiem. Dobrze, że pojawił się w odpowiednim momencie, bo na samą myśl o tych obleśnych łapskach mnie zbierało. Ale Kosa niczym rycerz na białym koniu wygalopował z łazienki! Oczywiście komentarze Zibiego od wejścia musiały sprowadzać się do jednego. Cały on! ;p Szkoda, że nie odważyli się na kilka kuflów więcej, bo kto wie co by z tego było ;) Jak już po drugim Grzegorz zaczął rzucać sprośnymi dowcipami. Tylko kumple? Szkoda. Bo przecież wszyscy widzieli, że środkowy miał ochotę na coś więcej. Ale cóż, etyka zawodowa.
Misiek przyjeżdża?! Jestem przeszczęśliwa! Kurcze, tego że on nie znosi Aśki to się nie spodziewałam, ale jak widać jeszcze wieloma rzeczami nas zaskoczysz. Jeszcze nie poznał Sary, a już o niej rozmyśla. Well, well, well... jeżeli chodzi o zawodników z Jastrzębia, to kodeks paragraf o braku związków z zawodnikami nie działa, prawda?! No właśnie!
Czekam na następny! Pozdrawiam, Embouteillages ;*
Myślę że nie zaskoczę Cię, mówiąc że Kosa nie powiedział jeszcze ostatniego słowa- na pewno tak łatwo nie odpuści ;) Z Jastrzębiem kodeks nie obowiązuje, ale czy trzeba się będzie nad tym zastanawiać? Zobaczymy, w końcu Sara ma już wokół siebie wystarczająco dużo siatkarzy ;p Kolejny rozdział powinien pojawić się jutro wieczorem, zapraszam serdecznie, S. ;)
Usuńhahahhaah no to Kosa się ośmielił! Faaajnie ;) Czyżby Kubiak na linii? :P
OdpowiedzUsuńNo i mi się komentarz usunął ;/ Nie ma to jak wpisywanie tego kodu, który ma problem z wyświetleniem xd No cóż zacznę może od czcionki, którą ciężko się czyta, kiedy są zmiękczenia. Oczywiście do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, ale napisać wolałam ;p No cóż zacznę od Kosy. No ubóstwiam go ;p Chętnie bym sobie go wzięłam, więc nie popieram decyzji Sary. xd Rozumiem, profesjonalistka :D Facet ma nosa, jak nie wiem. Bałam się, że nie zdąży, ale niepotrzebnie xd No cóż Kubiak, to na kręci. Ja to czuję z daleka, zwłaszcza, że wolny ;p Paul, to ma dopiero zakręty. Ale sam się w nie wpakował, nikt mu nie kazał się żenić od razu -,- Mimo wszystko współczuję! Niech tam szuka w tej mózgownicy i wynajdzie haczyki na Jasmine. Ja bym ją dawno za drzwi wywaliła, ale życie proste nie jest. Z niecierpliwością czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCałuję, Happiness ;*
Jejku, jejku jak to ciężko się czyta? Niedobrze. Spróbuję coś zmienić w tym blogspocie, ale nic nie obiecuję bo to nadal dla mnie czarna magia :o Zmienić kolor, tło czy w ogóle nie pisać kursywą? Napisz, bo nie wiem za co się brać ;p
UsuńI usunęłam weryfikację obrazkową- sama nienawidzę tego ciągłego odświeżania, byłam przekonana że u mnie tego nie ma! Jak masz jeszcze jakieś uwagi, to proszę, napisz, w końcu to dla Was ;) A jakiś haczyk na Jasmine na pewno się znajdzie ;)
Pozdrawiam, S. ;)
Świetnie,że pojawi się Dziku! :) bardzo Go lubię,będzie gorąco!
OdpowiedzUsuń"Tak mi brakuje rozrywki w Jastrzębiu, bo na te hotki wchodzące nam wszystkim do łóżek to już patrzeć nie mogę" rozbawiło mnie to ostatnie zdanie do łez :P Jakoś sobie nie mogę wyobrazić te nastki i Kubiaczka :D
OdpowiedzUsuńNieśmiała wersja Kosoka to jest to co między innymi w tym opowiadaniu lubię. Potrzebował procentów żeby powiedzieć, że się zauroczył w fizjoterapeutce i dostał kosza co i tak dobrze zniósł. Pijaczek w klubie był dość bardzo irytujący, a Grzesia jak nie było tak nie było. Więc praktycznie pół roboty wykonała Sara. Coraz bardziej mi szkoda Paula bo chłopak się meczy w tym papierkowym małżeństwie i nie może tak po prostu być z Sabiną, którą kocha. Coś czuje, że Kubiaczek tutaj zagości na dłużej ;)
Nastki zawsze spoko ;p A co do Kubiaczka- zobaczymy, zobaczymy... Spróbuję Was zaskoczyć- tyle mogę obiecać :D
UsuńPozdrawiam, S.;)
Cudo! :D Co do Kosoka i jego męskości - jestem na tak. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnił z Sarą ;) Mam troche mieszane uczucia co do całej historii Paula, no ale cóż mi pozostaje? Czekać na rozwój :D A tam na końcu to pewnie Misiek ;> Ten to pewnie też dużo zamętu wniesie. Czekam z niecierpliwoscią na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńjeśli możesz, informuj mnie o nowych wpisach ;) volleyballinmyheart.blogspot.com
u mnie właśnie pojawił się 1 rozdział.
Jeśli chcesz być informowana o rozdziałach, proszę, wpisz się do zakładki "Informator"- wtedy na pewno Cię nie przeoczę ;*
Usuńtaki Kosa mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńPaul L. - szkoda mi faceta;/ Teraz musi żyć w chorym układzie;/
OdpowiedzUsuńGrześ K. - po pierwsze jestem troszkę zaskoczona jego otwartością! Chyba tutaj sprawdza się, że człowiek po alkoholu powie co myśli na trzeźwo?;>
Bartman tutaj jaki pewny siebie :P Niedobry :P
Na końcu Kubiak rzecz jasna xd
Pozdrawiam :)
Będzie mój Misio;> super. Już kocham to opowiadanko;) dawaj szybko cd pliss:**
OdpowiedzUsuńNowy rozdział postaram się dodać w piątek.
UsuńPozdrawiam i zapraszam, S.;)
O ja cie...Przyjazd Kubiaka=ciekawa zabawa. No i Kosa jako prawdziwy mężczyzna Szkoda,że tak szybko jednak odpuścił,bo ciekawa mogłaby być ta parka :p.....Wogóle uwielbiam twoje opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzekupowanie piwem zawsze spoko ;P A męski Kosa jak najbardziej się podoba :D
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
Nie stawiałabym, że te dołujące gadki to sprawka Miśka.
OdpowiedzUsuńPo Kosie nie spodziewałam się czegoś takiego. Dobrze, że sobie wyjaśnił z Sarą, że są tylko przyjaciółmi, przynajmniej już nie będzie się łudził. ;)
mam jakieś głupie przeczucie, że to nie Paula dziecko tylko Jej szefa...a tu ma pewny grunt i dlatego się Go trzyma. W ogóle co to za kobieta wiedząca, że Jej mąż ma inną a tak kurczowo nie chce dać mu spokoju...czyżby chodziło Jej tylko o kasę?
OdpowiedzUsuńWidzę, że pojawi się nowa postać:) pewnie co nie co namiesza;p
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Nie ma żadnego dziecka, Paul tylko się zastanawia czy nie wywinie takiego numeru jak z tym poronieniem (które przecież było jednym, wielkim przedstawieniem). ;) Jasmine nigdy nie była i mam nadzieję nie będzie w ciąży z Paulem ;p
UsuńPozdrawiam serdecznie, S. :)
mój błąd...przeczytałam "drugie dziecko" i sama sobie dopowiedziałam;p i ja też mam nadzieję, że nie będzie próbować wziąć Go na dziecko!:)
Usuńpozdrawiam:)
Nic nie szkodzi, wiem, to strasznie pogmatwane. Ja sama się w tym czasem gubię ;) S.
UsuńJa się pytam, jak ty to robisz że to jest takie wciągające ?!
OdpowiedzUsuńJa osobiście chyba bym się zakochała w tej męskiej wersji kosy xD
Ciekawe jaka to akcja spotka Sarę jak Michał przyjedzie.Czekam na więceeej :)
„Kolejna zdrada na sumieniu” :O? Jestem w kropce :D
OdpowiedzUsuńCo do Kosy to kompletne zaskoczenie ;D! w ogóle nie spodziewałam się takiej reakcji w jego przypadku :O ale to bardzo pozytywne zaskoczenie ;D Grześ to taka cicha woda! ;D
Zapraszam również do siebie na nowy rozdział :)
Pozdrawiam
Naranja-vb.blogspot.com
Bardzo mi się podoba ! Czuję,że akcja się rozkręci !
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się nowego rozdziału ? :)
Pozdrawiam ! :D
Oj rozkręci się, rozkręci. Nowy rozdział postaram się dodać jutro wieczorem :D
UsuńPozdrawiam i zapraszam, S. ;)
No nooo :D Perspektywy inne , ciekawy wydarzenia. Love it. Co dalej?
OdpowiedzUsuńxoxo K.
Akcja rozwija się stopniowo, w następnym rozdziale trochę Dzika i meczu.
UsuńPozdrawiam i zapraszam, S. ;)
Męski Kosa? Jak najbardziej tak ! :DD taka cicha woda, ale brzegi rwie ahhah :D założę się ,że to dziecko nie jest Paula tylko próbuje bo wrobić ...
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, czekam ja kolejny :) zapraszam też do siebie na nowy rozdział na back-to-love-one-step.blogspot.com :)
Nie ma żadnego dziecka,ciążę zmyśliła, i udała "poronienie". "Drugie dziecko?"- Paul zastanawia się czy Jasmine nie chce wywinąć podobnego numeru jak poprzednio. Wiem, trochę skomplikowane i nierealne. Dlatego od razu prostuję wszelkie wątpliwości. ;)
UsuńPozdrawiam, S.
Świetny rozdział. Niesamowicie wciągasz dziewczyno! Szybko dodawaj następny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na pierwszy rozdział: http://crazy-hater-of-volleyball.blogspot.com
Kosa jest uroczy, ale potrafi zachować się jak mężczyzna. Perspektywa Paula bardzo mi się podoba. Czyżby anonimowe kwestie wypowiadał Kubiak? ;)
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć ;) S.
UsuńSuper! Chcę już następny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie na nowe rozdziały na obu blogach :)
no_princess :D
Super! :D Szkoda mi Paula, a Kosa mi się podoba i to bardzo :D.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :).
http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Jejku, Kosok opowiadający sprośne żarty - nie potrafię sobie tego wyobrazić XDD Rozkręca się widzę, w sumie dobrze, że sobie z Sarą wyjaśnili wszystko, ale nie wiem czy Grzesiek odpuści, skoro Sara mu się podoba, no nie wiem. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na dwunastkę! :)
http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com
Kosa jeszcze nas wszystkich zaskoczy, już teraz się ośmiela coraz bardziej ;p Pozdrawiam i lecę do Ciebie, S. ;*
Usuńhttp://carmencerrodreams.blogspot.com/2013/02/rozdzia-64.html <--- follow :)
OdpowiedzUsuńHej, przeczytałam wszystkie rozdziały i uważam, że są świetne! Bardzo wciągnęłam mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, a zwłaszcza na mam nadzieje, wielkie wejście Dzika :)
Pozdrawiam, a i mogłabym być informowana o nowych rozdziałach? http://rzutem-na-tasme.blogspot.com/ Byłabym wdzięczna :)
Jasne, tylko prosiłabym żebyś wpisała się w zakładce "Informator"- to mi znacznie ułatwi sprawę i zapobiegnie przeoczeniom ;*
UsuńS.
Pojawił się rozdział 2, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńvolleyballinmyheart.blogspot.com
Oo, piwo z Kosą? Zaskoczyłaś mnie! Fajnie, że Sara postawiła sprawę jasno w związku z nim.
OdpowiedzUsuńKubiak? Jejku, jak się cieszę, że się tutaj pojawi! Hm, może trochę zakręci się koło Sary...? :> W końcu przydałby się jej ktoś bliższy, niż kumpel Zbysław! :D
A sprawa z Paulem? Ciężko. Chciałabym, żeby się mu udało z Sabiną. Jasmine jest okropna, liczę, że szybko są 'zmieciesz' z życia Lotmana :p
Czekam na coś nowego, buziaki :*
http://nad-przepasciaa.blogspot.com
Zapraszam u mnie już 12 rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
Kosina! ale go wzięło. :D Sara dobrze zrobiła stawiając sprawę jasno. ;) no, nie jeszcze Kubiaka tu brakowało. ;d
OdpowiedzUsuń[sroda-czwartek]
hejka, bardzo mi się podoba to co tworzysz! proszę, odwiedź moje skromne opowiadanie i nie obrażę się, jeśli skomentujesz. Konstuktywna krytyka pomaga :D http://wszystkojestniewaznejeslijestsiatka.blogspot.com/2013/02/2-bilet-w-jedna-strone-czyli-adresat.html
OdpowiedzUsuńDobra, ja standardowo z moją sklerozą przeczytałam poprzedni i chyba nie skomentowałam.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, w dalszym ciągu mam nadzieję, że coś będzie między Kosą a Sarą, taka moja wyobraźnia. Akcja z pijaczkiem była niezła, Kosok w końcu ukazał swoją męską stronę. Po piwie, jak to po piwie, każdy się rozluźnia.
Witaj kochana! :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz komentuję bloga, gdyż znalazłam tę chwilkę czasu:) Niby ferie a tyle do roboty hehe;)
Muszę stwierdzic że masz wielki talent! Urzekł mnie twój styl pisania...wczuwasz sie w to co robisz..jest idealnie! :)
Widać , że sprawia ci to przyjemność i masz pomysł na dalszy ciąg;) Potrafisz nieźle zacikawić czytelnika!
Czekam na nn!:)
Całuję! ♥
Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim chciałam podziękować za komentarz na moim blogu :) Trochę mi zajęło nadrobienie Twojego opowiadania, ale już jestem :D I proszę, żebyś mnie informowała o nowościach ;)
OdpowiedzUsuńCo do samego bloga... Szczerze mówiąc na początku myślałam, ze to Zibi będzie kręcil z Sarą. Ale chyba jednak skończy się na przyjaźni. Polubiłam ta ich relację. W ogóle polubilam bohaterów. Sara jest pewna siebie i to bardzo. Poza tym bardzo szybko zyskuje ufność innych. Byłam w szoku jak przeczytalam, że Sabina i Asia tak o opowiedziały jej swoje historie. Ja nie zdradziłabym obcej osobie prawdy, na pewno nie na pierwszym spotkaniu. A co do Kosy... Nie lubię takich ciapowatych facetów. Może dlatego, że sama miałam do czynienia z takowym i mam uraz. W każdym razie on mnie póki co żenuje. Facet to ma być facet, ma mieć jaja, a nie przeżywać wszystko jak niestabilna emocjonalnie nastolatka -.- Mam nadzieję, że on się ogarnie, bo inaczej nie zdołam go polubić ;<
noo a więc jestem :D nadrobiłam całość w jeden wieczór i jestem zachwycona! :) Zacznę od tego, że Twój styl pisania bardzo mi się podoba ( spodobał mi się od razu, bo na początku czytałam dość regularnie ;p). Na prawdę super! :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o postacie to tak Sara... strasznie pozytywna. Podoba mi się, że umie wybrnąć z każdej sytuacji! :)
Zbyś- zajebisty facet! Początkowo myślałam, że stworzysz go na takiego casanowę i wgl ale jest OK. :)
Grzesiek... hmmmm no ciapa.... haha z reguły nie lubię takich typów. Facet ma być męski a nie "miętki" :D
O Paulu nic nie powiem bo na samą myśl się rozpływam... *.*
Aśki nie lubię- nie ukrywam tego :) Właśnie tak sobie ją wyobrażam- tępawa tapeciara... Nie wiem jaka tam jest w życiu, ale daj Boże żeby była taka jak u Ciebie:P Przynajmniej nie wykończy Bartmana :D
Jasminn... no też za nią nie przepadam... :D Mam nadzieję, że dość szybko da spokój "mężowi" i Sabinie :)
A Sabinka? według mnie to otwarta osoba, która mimo wszystko jest dobrym człowiekiem. Przecież nie można walczyć z uczuciami... ;)
Ciekawa jestem Miśka... czy on coś zamiesza?? :> Pisz szybko! Ja postaram się już być na bieżąco :)
Informuj mnie koniecznie! :) http://historia-niemoralna.blogspot.com/
A ja zapraszam do mnie na nowy blog, do którego do końca nie jestem przekonana no ale mimo wszystko liczę na wsparcie! :) I dziękuję za dotychczasowe komentarze! :* To one motywowały mnie do pisania dalszych rozdziałów :*
całuję :***
http://carmencerrodreams.blogspot.com/2013/02/rozdzia-65.html kolejny rozdział u mnie :d i proszę, cię poinformuj mnie o kolejnym u ciebie bo blogger ostatnio nie chce ze mną współpracować ;/
OdpowiedzUsuńMęski Kosa widzi mi się jak najbardziej! :D Jak kozak z niego, no aż się nie spodziewałam! Prędzej bym powiedziała, że to Zibi "grzecznie" pozbywa się natarczywego kolesia, który oblegał Sarę. W ogóle, to Zbychu robił za przyzwoitkę! :D
OdpowiedzUsuńKubi <3 Co Ty, chłopie, tu namieszasz, co?