- Odsłuchałam Twoją wiadomość, i myślę że powinnyśmy się
spotkać- usłyszałam głos, którego oczekiwałam od dawna- w niedzielę będę przejazdem
w Krakowie, możemy się zobaczyć na mieście.
- Idealnie, dam Ci znać jak tylko dojadę gdzie i o której.
Przeciwsłoneczne pilotki chronią przed ostrymi promieniami
południa, stare, dobre przeboje wprawiają mnie w wyśmienity nastrój (AC/DC-Thunderstruck), a kolejne kilometry uciekają w szybkim tempie spod terenowych
opon. „Yeah, it's alright, we're doing fine! Soooo fine!" - wydzieram się z uczuciem.
Ostatni weekend
września równa się pierwsza od miesiąca wizyta w domu. Witaj ukochany Krakowie!
Twój smog nieodmiennie owiewa swoją przytulnością… Celi do ustrzelenia jest
kilka- rodzina, przyjaciele i rozmowa z którą wiążę duże nadzieje. Denerwuję
się tym bardziej, że nie chodzi o mnie- jestem tu w czyimś interesie. Cudownie
że dostałam aż dwa dni od prezesa! Musi mnie naprawdę lubić, skoro tuż przed
rozpoczęciem rozgrywek puścił swój brylant do domu…
Niestety czas płynie nieubłaganie, niedzielnego popołudnia ubywa zdecydowanie
zbyt szybko.
- Mamuś, przecież nie wiem kiedy przyjadę- jęknęłam gdy po
raz tysięczny zadała mi to samo pytanie.
- Ja się tylko o ciebie martwię- westchnęła zrezygnowana i
zapakowała mi kolejne porcje jedzenia do bagażnika. Ledwo się wszystko
zmieściło- ścisk wśród ogóreczków i pierożków dało się wyczuć i bez zbędnych
pomiarów linijką. Tata oczywiście musiał posprawdzać czy biegi działają, czy na
ręcznym samochód się nie stoczy, czy klakson (O Boże…) działa. Gdy Jeep zyskał
zupełną aprobatę, zostałam wyściskana (mama), cmoknięta w policzek (tata),
polizana po całej twarzy (poczciwa psina). Siostra wgramoliła się na siedzenie
pasażera, miałam ją odwieźć na dworzec.
Zostawiłyśmy samochód na parkingu, i wolnym krokiem
powlekłyśmy się na odpowiedni peron. Nie musiałyśmy nic mówić, nasz kontakt od
lat był niemal telepatyczny. Trzymała mnie mocno za rękę, szczerząc się w
uśmiechu. Za nami już cała przegadana noc, dlatego była ze wszystkim na bieżąco.
- Mam nadzieję że dobrze ci pójdzie. Zawsze byłaś mocna w
gębie- mrugnęła do mnie.
- Ty mała, nie grab sobie- pokiwałam jej przed nosem palcem-
bo jak już będę sławna i bogata, nie zaproszę cię na swój bankiet!
- Co najwyżej możesz mnie poznać z tymi twoimi
siatkarzami-prychnęła- to ja będę znaną i nadzianą projektantką… Ale i tak cię
zaproszę- zaśmiała się- wiesz, nie chciałam psuć ci wcześniej humoru ale muszę
to powiedzieć zanim się rozjedziemy. Widziałam wczoraj Agatę z dzieckiem. Jego
nie było, podobno się rozstali- patrzyła na mnie uważnie, czekając na jakąś reakcję.
- Nie mów, nie chcę wiedzieć- warknęłam, zdenerwowana jej
niepewnością- przecież wszystko już dawno jest za nami, nie ma co do tego
wracać! Teraz mam nowe życie w nowym mieście, zdobywam nowych przyjaciół...
- Gnój- określając go jednym, bardzo adekwatnym słowem,
wróciła do tematu, nic sobie nie robiąc z mojego wybuchu- Mam nadzieję że…
- Wiem…- ścisnęłam tylko mocnej jej rękę i przytuliłam ją do
swojego policzka. Wiesz że zawsze możesz
na mnie liczyć- to chciałaś powiedzieć kochana siostrzyczko.
Pociąg z Krakowa do Łodzi wjechał na peron. Razem wniosłyśmy
ciężką walizkę do przedziału, przytuliłam ją mocno, ona mnie. Jak zawsze, po
każdym siostrzanym policzku spłynęła mała, zagubiona łza. Z uśmiechem się
rozstałyśmy, by zaraz za sobą zatęsknić. Machałam jeszcze długo, gdy pociąg
znikał w oddali.
Dziarskim krokiem pomaszerowałam w stronę Rynku. Usiadłam w
przytulnej kawiarence na Stolarskiej, czekając na gościa. Ze zdenerwowaniem
postukiwałam łyżeczką o spodek od kawy, nucąc przez zaciśnięte zęby „I’m gonna show you babe that a women can be tough”… W końcu zamajaczyła mi w drzwiach
wysoka postać. Długie blond włosy spływały kaskadą po szczupłych ramionach, niepewny
uśmiech błądził po stosunkowo ładnej twarzy.
-Sara? – spytała zmieszana, stając
przed moim stolikiem.
Wreszcie jest- bartmanowa Asia.
Piłam już drugą kawę. Pierwsze lody zostały przełamane,
blondyna była dość rozmowna. Po chwilowej niepewności nie było już śladu, bez
skrupułów opowiadała mi wszystko co chciałam wiedzieć.
- To nie tak, że go ograniczałam. Byłam bardzo tolerancyjna,
naprawdę nie dostawał ode mnie batów za odwołane randki albo podpisanie się na
czyimś biuście… - tłumaczyła lekko, bez żadnych zahamowań- nie wiem co tak
naprawdę przesądziło o rozstaniu, czy to moje studia, czy odległość- zamyśliła
się- a może wszystko po trochu- coś w nas pękło.
- A, czyli rozstaliście się, bo on też tego chciał?
- Niezupełnie. Powiedziałam, że na razie nie widzę dla nas
przyszłości, że może kiedyś, kiedy w końcu okoliczności będą nam bardziej
sprzyjać…- westchnęła- a on od razu wziął to za definitywny koniec, nawet się
nie zawahał.
- Może nie do końca to wszystko mu wytłumaczyłaś?-
zagadnęłam- w końcu mężczyźni to duże dzieci, z nimi trzeba prosto i
konkretnie.
- Racja, ale wtedy wszystko wydawało się takie
skomplikowane, nie do przejścia, no i my byliśmy jacyś dziecinni, może
wypaleni- myślała na głos.
Poprawiłam się wygodnie na krześle, i spojrzałam na nią
uważnie. Nie była taka tępa za jaką ją powszechnie uważano. Owszem, sprawiała na pierwszy rzut oka niezbyt przychylne wrażenie, ale teraz, gdy już chwilę
rozmawiałyśmy , stwierdziłam że jest nawet miła. Nienajlepszy materiał na
przyjaciółkę, ale tu nie o mnie przecież chodzi. Czy widziałabym ją przy Zibim?
Chyba tak. Wygląda na kobietę, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, a
równocześnie jest delikatna i krucha.
Ktoś taki pasował mi do Zbysława- ktoś, kto zostanie dłużej niż na jedną
noc.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytała zaniepokojona-
mam coś na twarzy?
- Nie- zaśmiałam się wesoło- co najwyżej troszeczkę za dużo
podkładu…- ośmieliłam się zażartować.
- Tak, jestem tapeciarą, przyznaję się bez bicia- podniosła
ręce w geście poddania.
- Nie taki diabeł straszny, jak to mówią! Musisz wiedzieć,
że jesteś pierwszą maniurką z którą gadam- spojrzałam na zegarek- ponad
godzinę!- pokiwałam z uznaniem głową i obie zachichotałyśmy- to jak,
przyjedziesz na mecz?- przeszłam do konkretów.
- Myślisz że to dobry pomysł? Nie wiem czy chce mojego
dopingu na trybunach- westchnęła niezdecydowana.
- Słuchaj, nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz- postawiłam
ją przed niekwestionowanym faktem- mogę cię przenocować, jeśli nie masz się
gdzie zatrzymać.
- Dzięki, chętnie skorzystam- uśmiechnęła się z
wdzięcznością. Co jak co, ale uśmiech to
ma ładny.
- Dobrze, skoro już wszystko ustaliłyśmy, ja się będę
zbierać- spakowałam torebkę, zostawiłam należność za kawę i wyciągnęłam rękę na
pożegnanie- w końcu droga daleka, a czasu coraz mniej.
- Jesteś wielka- uścisnęła ją serdecznie- i do zobaczenia w
Rzeszowie!
- A, i żeby było jasne, już więcej się nie mieszam! Chciałam
tylko żebyś wiedziała jak Zbyszek widzi to rozstanie, no i oczywiście poznać
twoją perspektywę. Teraz wszystko zależy od was. Nie uda się- trudno,
przynajmniej próbowałam- szczerze się uśmiechnęłam i wyszłam z lokalu.
***
Droga powrotna minęła mi na rozmyślaniu o minionych i nadchodzących
wydarzeniach. Wizyta w domu udana, rozmowa z Asią napawała mnie nadzieją.
Nienawidzę być swatką, mnie samą denerwuje taka postawa znajomych. Ale Zibi
zasługiwał na wszystko co najlepsze, jeżeli jego esencją jest tyczkowata
blondynka- to powinni na spokojnie przegadać swoje problemy. Próbuję im to umożliwić, bo zależy mi na
jego szczęściu. Szybka przerwa na stacji benzynowej i jazda! Głowa była już
pełna rozkładów, planu treningów, i pierwszego sezonowego meczu. Gramy u siebie
z Bełchatowem- wielki hit na sam początek! Duża odpowiedzialność spoczywa na
całym sztabie, a ja mam okazję się zaprezentować od jak najlepszej strony. Taki
mały, ale jakże ważny debiut… Mieszkanie powitało mnie z wiadomą tylko sobie
aurą niezależności i przytulności. Coraz bardziej lubiłam te cztery kąty, w
których spędzałam ostatnio wesoło czas z siatkarzami i Sabiną. Tę ostatnią
gościłam coraz częściej- wpadała to z jakąś nowiną, to zabierała mnie na
bieganie… Jedynie z Paulem nie umiałam rozmawiać. Starałam się, przez wzgląd na
Sabinę i naszą współpracę coś zmienić w tej kwestii, ale przecież serca nie
zagłuszę. Przyjdzie mu poczekać na mój szacunek, musi być cierpliwy.
***
Wrzawa na hali zagłusza wszystko wokół. Nie słyszę nawet
własnych myśli. Podpromie wypełnione jest po brzegi przez Rzeszowskich i
Bełchatowskich kibiców. Czerwono-białe pasy mieszają się z pszczelimi kolorami.
Atmosfera gorąca, a zawodnicy w spokoju, nic sobie z niej nie robiąc,
rozgrzewają się na parkiecie. Ostatnie uwagi trenera, poklepanie się po
plecach, okrzyk zagrzewający do walki i… zaczynamy! Posyłam chłopakom porozumiewawcze
mrugnięcie i wyciągam rękę w geście mówiącym: spoko, wszystko mamy pod
kontrolą! Odpowiadają tym samym, i oddają się grze.
Punkt za punkt. Walka trwa! Ostra zagrywka Kłosa, odrzucony
Igła ledwo wybrania, wystawa, Zibi… blok… Cholera, w boisko! Przegrywamy
pierwszego seta. Zmiana stron, szybkie uwagi i gramy dalej. Piekielny atak
Wlazłego. Pszczółki prowadzą… Nasz udany blok i Lotman na zagrywce. As! Tak!!!
Już tylko punkt przewagi. Mój wzrok pada na trybuny- Sabina mocno trzyma
kciuki. Jego wzrok wędruje w jej stronę, bez słów dodaje mu otuchy. Kolejna
zagrywka zaskakuje rywali. Remis! Dwie udane akcje Zibiego i wygrywamy seta.
Któryś potrzebuje rozmasowania łydki, innemu przykładam lód do czerwonej dłoni.
Jakiś skurcz. Spocone twarze tuż obok, bojowe okrzyki wwiercają się w uszy,
przyspieszone oddechy burzą przestrzeń powietrzną wokół mnie… Bosko. Jestem w
swoim żywiole, adrenalina złączona w gorącym uścisku z krwią. Nagle upada Kosa.
Wszyscy na hali wstrzymują oddech, czas płynie w zwolnionym tempie. Nie waham
się ani chwili, lecę na środek z lodem i po chwili pochylam się nad leżącym
środkowym. Lekarz jest tuż koło mnie, razem pomagamy mu się podnieść. Wyrazy
twarzy graczy po przeciwnej stronie siatki- bezcenne. Patrzę na nich ze
stoickim spokojem i prowadzę Grześka do naszego sztabu, wiedząc że ich wzrok
właśnie pada na moje pośladki. Element zaskoczenia? Niewątpliwie- ich gra od
razu się sypie. I mimo braku Kosy, nasi zyskują dużą przewagę.
- Grzesiek, napnij łydkę- rzucam polecenie.
- Cholera, nie mogę! Boli jak skurwysyn- jęknął z
wymalowanym bólem na twarzy.
- A tu jak?- naciskam. Zaciska mocno zęby, powstrzymując
napływające łzy- dobra, ostatnia rzecz- uspokajam go i lekko unoszę zranioną
nogę. Świst przez zęby i cichy jęk utwierdzają mnie w diagnozie. Kosa już dziś
nie zagra.
Nasi wygrali ostatecznie 3:1 i bez kontuzjowanego Grzegorza.
Siedział z zabandażowaną nogą obok mnie, z żalem patrząc na walczących
chłopaków. Nie odezwał się ani słowem, czułam tylko jego ukradkowe spojrzenia.
Udawałam że nic nie widzę, byłam zbyt rozemocjonowana meczem, żeby teraz
odgrzewać stare, ciężkostrawne kotlety. Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek,
rzuciliśmy się wszyscy na środek boiska, ściskając się i ciesząc z wygranej.
Prawie mnie zmiażdżyli, gdy w morderczym uścisku zostałam przywalona sześcioma
ciałami. Na szczęście nie ja byłam na dole tej kanapki, inaczej nie byłoby
czego zbierać… Wyściskana, wygnieciona, wymiętolona ale szczęśliwa, pobiegłam
przywitać się z Sabiną i Aśką. Widok blondynki zupełnie wszystkich zaskoczył.
Bartman popatrzył zdziwiony to na mnie- to na nią, później poczerwieniał ze
zdenerwowania i w końcu odciągnął mnie za łokieć na stronę.
- Co ona tu robi?- spytał bezradnie, zupełnie mnie tym tonem
zaskakując.
- Zaprosiłam ją. Przepraszam, jeśli Cię to wkurzyło, ale na
mecz chyba mogła wpaść…
- Nie no, oczywiście. W końcu zna chłopaków- wytłumaczył
sobie.
- Głuptasie, ona jest tu dla Ciebie- zaśmiałam się-
porozmawiaj z nią, tylko o tyle Cię proszę. Przyjechała specjalnie z Warszawy,
a przez chwilę rozmowy korona Ci z głowy nie spadnie.
- O czym mam z nią rozmawiać? Nic już nas nie łączy…-
szepnął zbolałym głosem, aż zrobiło mi się go żal.
- Skoro tak uważasz to tym bardziej powinieneś jej wysłuchać
- uśmiechnęłam się wyjaśniająco- no, idź już, niech za długo nie czeka- dodałam
Zibiemu otuchy, poklepując go po ramieniu. Patrzyłam za nim, gdy niepewnie
podchodził do Asi i niezdecydowanie zaczynał rozmowę. Nieśmiały Bartman? Czegoś
takiego jeszcze nie widziałam! Z uśmiechem na ustach szłam do szatni,
rozkoszując się perspektywą doskonale wykonanej misji.
- Przepraszam, ty jesteś Sara?- usłyszałam za sobą niepewne
wołanie. Odwróciłam się w stronę damskiego głosu i stanęłam oko w oko z Jasmine.
- Tak, odparłam, przechodząc na płynny angielski- w czym
mogę pomóc?
***
Wchodzę do baru, gdzie są już wszyscy świętujący zwycięstwo.
Pierwszy zauważa mnie Zibi i przywołuje gestem. Jest Asia, to dobry znak- uśmiecham się zadowolona, ale zaraz poważnieję.
Przypomina mi się rozmowa zza trybun, która kompletnie wytrąciła mnie z
równowagi. Staję przed roześmianym stolikiem i dosiadam się do przyjaciół.
- Rozmawiałam z Jasmine- rzucam bombę i widzę jak jej
odłamki od razu rozpryskują się po wesołych twarzach. Z wrażenia aż wszyscy milkną.
- Jak to, rozmawiałaś?!- pierwsza ocknęła się Sabina (była
tu z Paulem-siatkarze bez mrugnięcia okiem ją zaakceptowali, co nie znaczy że
polubili- wciąż była traktowana z rezerwą).
- Normalnie, po angielsku- siliłam się na sarkazm, który
jedyny ratował mnie przed totalnym wybuchem.
- I?- wyczekująco przedłużył samogłoskę Zibi.
- I dupa. Zostałam zwyzywana, ładnie mówiąc, że zadaję się z
Tobą- utkwiłam oskarżycielski palec w Sabinie- a podobno królowa Jaśminu nic
nie wie!
- Nie mam pojęcia skąd się dowiedziała- wkroczył
zdezorientowany Paul.
- Widocznie dostała cynk- szepnęła Sabina, wciąż nie mogąc
uwierzyć w moje słowa- tyko kto…
- No to mamy kapusia w ekipie- skwitował gorzko Pit, przytulając
Olę ramieniem.
- Na to wygląda- włączył się smutny Igła (pierwszy raz takim
go widziałam!)- trzeba prześwietlić tą sprawę!- zatarł ręce, szykując już chyba
w myślach tortury dla zdradzieckiego osobnika.
- Hola, hola! Nie tak prędko!- powstrzymałam ich wszystkich-
najpierw trzeba się zastanowić, co robimy z Sabiną i Paulem, bo Jasmine nie
spocznie póki Cię nie ubije- zwróciłam się do dziewczyny, nakrywając jej dłoń swoją, i ściskając palce z otuchą.
- Mamy się ukrywać?- jęknął Lotman- jeszcze bardziej się
chyba nie da!
Zaległa tragiczna cisza. Każdy bił się ze swoimi myślami, bomba zbierała swoje okrutne żniwo.
- Dobra, ludzie, burza mózgów!- zarządził Zibi i przywołał kelnera gestem- piwo dla wszystkich, ja stawiam!- nie dał nam nawet chwili na
zanegowanie tej decyzji. Rozgorzała zażarta dyskusja, a hałas dobiegający z
naszego stolika na pewno odbił się echem w całym Rzeszowie.
Jako że dziś niedziela i jest więcej czasu na wszystko, to wstawiam nowy. Może dacie mi szansę i przeczytacie!
Kolejna tajemnica za nami. Swoją drogą, ciekawe pomysły- stawiałyście że Sara dzwoni do Jasmine, Kosy albo Paula, naprawdę nie myślałyście o Asi? :D Mam nadzieję że jej (i mnie przy okazji) nie pohejtujecie za bardzo ;)
Dziś trochę starej, dobrej muzyki, w takich klimatach czuję się zdecydowanie pewniej.
Na pasku bocznym kolejna nowość- informator. Wpisujcie adresy blogów, jeśli chcecie być informowane o nowych postach, to mi bardzo ułatwi sprawę.
Pozdrawiam Was serdecznie, S. :)
Kolejna tajemnica za nami. Swoją drogą, ciekawe pomysły- stawiałyście że Sara dzwoni do Jasmine, Kosy albo Paula, naprawdę nie myślałyście o Asi? :D Mam nadzieję że jej (i mnie przy okazji) nie pohejtujecie za bardzo ;)
Dziś trochę starej, dobrej muzyki, w takich klimatach czuję się zdecydowanie pewniej.
Na pasku bocznym kolejna nowość- informator. Wpisujcie adresy blogów, jeśli chcecie być informowane o nowych postach, to mi bardzo ułatwi sprawę.
Pozdrawiam Was serdecznie, S. :)
P.S. Proszę, piszcie co się Wam podoba, co nie, co byście zmieniły, wprowadziły- to pomoże mi w lepszym tworzeniu. S.
Aaa, i jest ten zapowiedziany wcześniej zmyślony mecz :D Ale wynik taki sam jak w dzisiejszym :>
OdpowiedzUsuńKurde, jak ja lubię sposób, w jaki piszesz ;)
Ja najbardziej stawiałam na telefon do Kosy i sama nie wiem dlaczego Aśka nawet mi do głowy nie przyszła D: ostatnia osoba, której bym pomyślała c: zaskoczyłaś mnie :D
Pozdrawiam :)
volleyball-journalist.blogspot.com
no nie przyszło mi do głowy do kogo mogła dzwonić. a już na pewno nie to, że to do Joanny. Jednak rola swatki trochę się udaje, skoro blondynka pojawiła się w barze, żeby świętować. Dobrze, może Zbysław się trochę ogarnie, chociaż jak sobie go wyobraziłam takiego nieśmiałego to mimowolnie banan pojawiła się na mojej twarzy. Bo co jak co, ale Bartman to dla mnie pewny siebie kozak ;D Kosa, Kosa, weź ty człowieku życie w swoje wielkie ręce i przestań się czaić jak gówniarz! Kurde! Ja się pytam kto strzelił do Jasmine? hę? Ale fajnie się wszyscy zaprzyjaźnili, pełna konspira! ;) Za co miałybyśmy hejtować? Za kolejny dobry rozdział? No proszę Cię!A Sara dobrze zrobiła, że do niej zadzwoniła, bo Zbycho nie będzie struty, dam sobie rękę odciąć, że jednak coś do Aśki czuje. Ona do niego też. Ja bym nic nie zmieniała w tym opowiadaniu, no może lekko Kosę, żeby był bardziej jak facet, a nie chłopiec :) Ale ogólnie jest super i czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńWięcej ogarniętego Kosy już w następnym rozdziale, może w końcu zachowa się jak facet :D
UsuńS. ;)
Ja zacznę od końca. Gdy Lotman zapytał czy mają się razem z Sabiną ukrywać, na myśl od razu przyszedł mi jakiś zakazany, filmowy romans. Tylko, że w filmach zazwyczaj jest tak, że to kochanek jest tym niepożądanym, i nadrzędnym celem jest pozbycie się go. A tutaj to nie facet, a kobieta jest problemem! Oj, ciężkie dni przed Sabiną. I przed Sarą też. Bo nie chcę mi się wierzyć, że jej ta sprawa nie dotknie. Chociaż, może w ramach jakiejś powiedzmy rekompensaty za dobry uczynek Sara bardzo nie oberwie? Oczywiście, ten dobry uczynek to spiknięcie Zbyszka i Aśki. Jak powszechnie wiadomo z tymi swatkami różnie bywa, ale teraz, prawdopodobnie misja zakończyła się pełnym sukcesem. Sara może być z siebie dumna! :)
OdpowiedzUsuńAleż z Grzesia pechowiec...Nie dość,że nieszczęśliwie zakochany to jeszcze kontuzjowany. Niech Sara bierze go szybko w obroty, i niech szybko wraca na boisko.Kosok musi myśleć o grze, bo w przeciwnym razie, jestem tego pewna, jego myśli będą krążyły przy pięknej fizjoterapeutce :))
Właśnie, zmieniamy role! Jasmine zagra tą złą, chociaż może nie do końca jest takim czarnym charakterem jak nam się wydaje... Ten wątek niedługo nabierze tempa! Sara jest zaangażowana w sprawę, więc coś tam na pewno jej się oberwie ;( I więcej męskiego Kosy już niedługo :D
UsuńPozdrawiam, S ;)
To żeś mnie zaskoczyłą z Asią... Naprawdę. C do rozdziału - ŚWIETNY! Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :DD
WOW! Nie spodziewałam się, że do Joanny zadzwoni Sara :)
OdpowiedzUsuńAle miło, że dba o szczęście Zbysława :P
Ojojojj Biedny Grześ :D
Jasmine...! I co to za kapuś?! Biedny jego los... :D
Pozdrawiam:)
Piszesz świetnie, tajemniczo, wszystko opisane w najdrobniejszych szczegółach a co mało istotne przeskoczone :)
U MNIE NOWY - 4 - ZAPRASZAM
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
WINIAROWA :)
Sara to taka dobra duszyczka. ;d no i max podobają mi sie te wszystkie tajemnice nie! :D
OdpowiedzUsuń[sroda-czwartek]
Ja się zabije! Tyle się opisalam i cofnęłam niechcący, i wszystko poszło się jebać ... :(
OdpowiedzUsuńAle co mi tam, napisze jeszcze raz - dla takiego opowiadania, żadnem wysiłek ;)
Nie zdążyłam skomentować tamtego rozdziału, ale ja CZUŁAM, że ona dzwoni do Asi! Ha, ma się tą intuicję!
Dobrze, że ich pogodziła, bo widać było, że obydwoje się męczą.
,, Przeciwsłoneczne pilotki chronią przed ostrymi promieniami południa, stare, dobre przeboje wprawiają mnie w wyśmienity nastrój (AC/DC-Thunderstruck), a kolejne kilometry uciekają w szybkim tempie spod terenowych opon. „Yeah, it's alright, we're doing fine! Soooo fine!" -wydzieram się z uczuciem." dziękuję, dziękuję, dziękuję. Widać, że czujesz Rock and Roll'a! Czuje, że byśmy się dogadały. ;)
„Yeah, it's alright, we're doing fine! Soooo fine!" -wydzieram się z uczuciem." też wydarłam się z uczuciem! Przeczytać - nieee! Nie da się tylko przeczytać! AC/DC klasa sama w sobie <3 już nie mogę się doczekać koncertu w lipcu, na którym nie wiem jeszcze jak, ale będę. Jedyna taka okazja!
Zobaczyć Angusa na żywo, moje marzenie *.* jego kunszt gitarowy i styl - jedyny taki człowiek!
Przepraszam bardzo, a co żona Lotka ma do tego, że Sara zadaje się z Sabiną? Nie jej sprawa...
Widać, że dla Sary to nie jest do końca zakończony rozdział... Gdyby tak było to normalnie rozmawiałaby o tym z siostrą.
Ale takie rany na zawsze pozostają w naszej głowie. Dopiero gdy na nowo zaufamy i pokochamy wtedy stają się jakby mniejsze ... Ale zawsze pozostaje ta myśl, że zrobi to samo co poprzednik.
Potrzeba czasu oraz cierpliwości tej drugiej osoby by zaufać od nowa drugiemu człowiekowi.
RESOVIA, RESOVIA, RESOVIA!
Całym sercem za Resovią! Pierwszy set ... eh szkoda gadać... Pięści to aż mi pobladły z tego trzymania. Końcówka nie najgorsza ... Gdy wszedł Lotman i Schöps wszystko zaczęło się układać, ale nie było już szans na wygranie tego seta.
2 set - o niebo lepszy ... Zaczęty w wspaniałym stylu! To właśnie dodało im wiary, że pomimo źle rozpoczętego meczu mają szansę na wygraną.
3 set to już mistrzostwo!
Blok nie do przebicia! To co oni wyprawali to brak słów! Teoretycznie każdy atak zatrzymywany. Zagrywki Schöpsa - piękne asy serwisowe, przestrzelenie Wlazłego i Winiara - cudo! Te ataki także Johena, no coś niesamowitego! Jak najbardziej zasłużona statuetka MVP!
Lotek - klasa sama w sobie. Gdy wszedł w końcówce 1 seta jakby inny człowiek, inna gra zespołu!
Cudowne obrony Igły - czasami sobie myślę - jak on to do cholery zrobił? No jak? Ale on już nie raz udowodnił, że jest najlepszym libero na świecie!
Mam nadzieję, że jutro każdy set będzie wyglądał jak ten dzisiejszy 3!
Resovia zawsze w sercu mym!
To się chyba rozpisałam. Przepraszam, ale emocje.
Ja chcę być nadal informowana, także - pamiętaj! ;)
Btw. pisałaś, że podoba Ci się historia typu ,,Przepraszam" na http://prawda-czy-klamstwo.blogspot.com/?m=1 także zapraszam do przeczytania i skomentowania poprzednich dwóch - ,,Życie choć piękne tak kruche jest..." oraz ,,Szukają swojej drogi" - które także znajdują się na tym blogu.
A nowego rozdziału na siatkowka-w-rytmie-rock-n-rolla.blogspot.com można się spodziewać już jutro. Miał być dziś ... Zasiadłam już nawet przed komputerem, ale wtedy dostałam telefon, że jestem potrzebna jako 'psycholog' - kuzynka, więc siła wyższa.
Jeszcze raz przepraszam za mój wywód, ale ja już tak mam - jak zacznę to nie mogę skończyć.
Pozdrawiam,
Inna.
Jejku, nie wiem od czego zacząć komentować! Nigdy bym sobie nie wymarzyła lepszego meczu- a do tego prawie jak w moim opowiadaniu! (Najlepsze jest to, że rozdział był napisany zanim zasiadłam przed telewizorem :D ) Także obie mamy niezłą intuicję, high five! Na Acidów też mam zamiar się wybrać- taka okazja raz na milion lat! A Twoje historie obiecuję, nadrobię ;) Sara nie do końca zostawiła przeszłość za sobą, dobrze że to zauważyłaś. A królowa Jaśminu wtrąca się we wszystko co dotyczy Paula, więc Sarze musiało się oberwać.
UsuńPozdrawiam, i czekam na Twój rozdział, S. ;)
No wiem, trochę się rozpisałam, przepraszam.
UsuńPrzed meczem? W takim razie masz napisać przed dzisiejszym meczem znów takie proroctwo! To rozkaz! :p
No to może się spotkamy! ;)
Przeszłość ciągnie nie za nami zawsze, a najbardziej gdy chcemy usilnie o niej zapomnieć. Coś czuje, że nie tylko powróci w jej głowie i w rozmowach z siostrą, ale bardziej da o sobie znać.
No tak, często obrywa się za to, że się oddycha...
Nie nalegam, ale jak przeczytasz pozostałe dwie historię to będzie mi bardzo miło ;)
Pozdrawiam,
Inna.
W najbliższym rozdziale brak meczu- już powstał ;( Ale już się pisze następny, także spróbuję przewidzieć dzisiejszy wynik :D Co do przeszłości- da o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, tyle mogę zdradzić. A Twoje historie przeczytane i skomentowane, WSZYSTKIE ;)
UsuńPozdrawiam, S.
Masz rację. Tego,że zadzwoni do Aśki nawet się nie brałam pod uwagę. Zabawiła się w swatkę i skutecznie. Zobaczymy tylko jak długo będzie dobrze...I biedny Kosa. Dobrze,że w prawdziwym meczu nic się nie stało. Skoro przewidziałaś wczorajszy wynik,to może wstawisz dzisiaj nowy z równie pięknym (3:0 ewntualnie 3:1 dla Sovii). Może i tym razem by się sprawdziło :) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zaskoczyłaś mnie z tą Asią ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, już dzisiaj nowy rozdział:
http://manutdlov.blogspot.com/
no to mają ewidentnie kapusia w grupie:/ nie rozumiem tylko co Ona ma do Sary. Akurat nie powinno Jej interesować z kim się zadaje. Ale cóż ludzie bywają różni...
OdpowiedzUsuńrozdziała jak zwykle mnie nie zawiódł:)
pozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
o.O Myślimy tak samo xD Na moim blogu również miała być taka "akcja dobroczynna" dla Zbyszka związana z Asią ale niestety mnie uprzedziłaś i chyba z tego będę musiała zrezygnować xD
OdpowiedzUsuńRozdział super, jak zwykle trochę intrygi, tajemnicy i to mi się podoba :)
Nie rezygnuj! Im więcej szczęśliwego Zbycha tym lepiej ;)
UsuńJeju, uwielbiam Twój sposób pisania! (taka pierwsza myśl po przeczytaniu rozdziału ;D) Też chciałabym posiadać umiejętność takiego dobierania słów. Idealnie się to czyta! Łatwo, lekko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńHaha, jest i ten wspaniały, wczorajszy mecz! Sukces Sovii wprawił mnie w doskonały nastrój, w ten nie do końca udany, miniony dzień :) Trzymam mocno kciuki, żeby sukces ten powtórzył się i dziś!
"W górę serca Resovia wygra mecz" !!! ;)
No, pojawienie się Asi w takim momencie to nie małe zaskoczenie :)
Czekam na więcej!
Przy okazji - nominowałam Cię do zabawy w Liebster Aword. Więcej informacji pod tym linkiem:
http://naranja-vb.blogspot.com/p/blog-page_17.html
I zapraszam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam :)
http://naranja-vb.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa ;) Też liczę na Sovię, może pójdą za ciosem :D I dzięki za nominację- odpowiedzi u mnie w zakładce Liebster Award.
UsuńS. ;)
Ciekawa jestem kto jest tą zdradziecką małpą co kabluje wszystko Jasmine. Musi być to osoba raczej z bliskiego towarzystwa. Nie wiem czemu, ale jakoś mi podejrzana się zrobiła Ola, Pita. Nie pytaj dlaczego bo sama nie wiem :P Taa Asia. Tutaj jest jakaś jeszcze do wytrzymania, ale w realu już nie za bardzo :D Jednak cieszy mnie to, że chyba znowu są razem. W tym wszystkim biedny jest Kosok który doznał kontuzji, ale zajęcia z piękną panią fizjoterapeutką mu wszystko wynagrodzą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
W realu? Nie wiem, nie znam ;p
UsuńAsia?! W życiu bym nie pomyślała! :p Tak szczerze, to nienawidzę zabaw w swatanie (tym bardziej skończonych związków), ale cytując tu Twoje słowa - Zbyszek zasługuje na wszystko, co najlepsze i muszę się z tym zgodzić :) Co do Jasmine, to... Kurcze, jest nieprzyjemna! Mam nadzieję, że Sara&spółka wymyślą jakieś rozwiązanie w tej sytuacji. I co z Grześkiem? Matko, mam nadzieję, że go nie wyłączysz z gry na długo! :p
OdpowiedzUsuńBuziaki, czekam na nowy :)
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Sara%spółka już się o to postarają! ;) A więcej Kosy niedługo, także zapraszam ;D S.
UsuńBardzo fajny, a mecz tym bardziej, szkoda tylko ze Skra przegrala :/
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy, ja powinnam dodac rozdzial 2 dzis wieczorem kub jutro :)
Dobra w końcu się ogarnęłam i zajrzałam na twojego bloga i powiem - WOW! Piszesz niesamowicie, lekko się czyta no po prostu tak, że tylko pozazdrościć talentu :) Trochę żartów, trochę dramaturgi , ale tak z umiarem - świetnie! I jeszcze moja ukochana Sovia <3 Nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Pisz jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Grzesiowi nic poważnego się nie stało, a i myślę, że jakoś niedługo się zbliżą do siebie z Sarą :D
Pozdrawiam i zapraszam na mojego drugiego bloga - http://crazy-hater-of-volleyball.blogspot.com
Dzięki za miłe słowa ;) A Sovia po raz drugi górą <3 Kosa to twarda sztuka, raczej szybko się wykaraska. I już biegnę do Ciebie- S. ;)
UsuńSpotkanie Sary z Asią zaskoczyło mnie. Cieszę się, że Sara ma wsparcie w rodzinie i rozumie się z siostrą. Ciekawe co wymyślą siatkarze by ratować Sabinę i Paula.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://zeby-zyc-trzeba-grac.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam :) Miłego czytania :)
Pozytywnie zaskoczyła mnie Asia, a skoro była na tej imprezie to chyba wszystko sobie ze Zbyszkiem wyjaśnili?:) Oby kontuzja Grześka nie była poważna. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
jejku, musze szybko nadgonić twoje opowiadanie bo narazie jestem przy drugim;/
OdpowiedzUsuńhttp://carmencerrodreams.blogspot.com/2013/02/rozdzia-62.html <--- follow
Mnie się wszystko podoba,nic nie zmieniaj! :3 Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWpadnij,jeśli masz ochotę-----------> http://hopeisdeathless.blogspot.com/
Ooooouu Asi to bym się nie spodziewała. Osobiście nie mam nic do tej kobiety, wszystkie hotki hejtują ją tylko dlatego, że jest z Bartmanem... Cóż zrobić :P Nic na to nie poradzimy. Fajny rozdział, ciekawa jestem jak potoczy się sprawa z Jasmine i czy Bartman z Asią wrócą do siebie. A tak na marginesie to dobrej muzyki słuchasz! :D Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział do siebie. http://escapefromthememories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKurczę, no naprawdę się Aśki nie spodziewałam. Mogę się jednak założyć, że Jasmine tak na zwykłych groźbach niepoprzestanie. Biedny Paul, trafiła mu się żonka z charakterem. ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Zibi i Aśka się pogodzili. Szkoda mi tej dziewczyny w realu, bo Zbyszek brzydki nie jest i hottki raczej nie przepadają za jego wybranką ;). Swoją drogą, Sara to niezła swatka. Do listy biednych osób trzeba dorzucić i Kosę.Jestem jednak pewna, że ta noga mniej go bolała, kiedy Sara była w pobliżu.;)
Nie, to nie tak miało być. Skra nie miała przegrać aż dwa razy ;/ Gratuluję zwycięstwa Sovi, bo nic do niej nie mam, a zawodników lubię, ale pierwszym klubem zawsze była Skra i to za nią trzymam kciuki w tej fazie play- off, chociaż chyba szczęścia im to nie przynosi. W tym sezonie strasznie cienko im idzie...
Za to Zibi dobrą robotę wczoraj wykonał w tie breaku, trzeba to przyznać. ;)
Mi też jej szkoda, dlatego właśnie swatanie udane ;p
UsuńA co do meczu- Skra grała bardzo dobrze, całe spotkanie było genialne w wykonaniu obu drużyn, aż żal że się skończyło. Zadecydowało wejście Zibiego, może Bełchatowianie nie byli przygotowani że tak dobrze zagra. Liczę na trzecie zwycięstwo, chociaż Skra tak łatwo nie odpuści- jak pan z numerem 14 zagra tak jak wczoraj, Resoviacy mogą zacząć się obawiać.
Pozdrawiam, S ;)
Burz mózgów Zibiego :)Hehe .
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://crisija.blogspot.com
Tak jak pisałam czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam na 12 na http://siatkowka-w-rytmie-rock-n-rolla.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Inna.
Nowy wpis na naszym blogu!! Mam nadzieje, że się spodoba :) Pozdrawiam :) http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na rozdział 3 :)
OdpowiedzUsuńhttp://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Nadrobiłam! I powiem, że bardzo się cieszę, że mnie odnalazłaś przy okazji zostawiając linka ;) No świetne to opowiadanie! Pochłonęłam jednym, jedniusieńkim kawałeczkiem :p Może zacznę od głównej bohaterki ;) Na początku wydawała się oschła, niedostępna, ale bardzo pewna siebie. A tu proszę niespodzianka! ;) Zdobyła przyjaciół, jest dobra w tym, co robi i fantastyczna po prostu. :D Ma za sobą ciężki związek, co nie jest łatwym doświadczeniem. Nauczyło ją to czegoś, umocniło, choć w głębi duszy skruszyło uporządkowany świat, plany i marzenia. Utraciła coś, co tak kochała przez jakąś tam przyjaciółkę. Dobrze, że ma zasady, których to nie łamie. Nie potępia ludzi łatwo i potrafi się przyznać do błędu. :) Mam nadzieję, że znajdzie swojego królewicza, który zabliźni rany. Może z Kosokiem stworzy coś ;) Podobne historie ... przecież :D Bartman, ten to człowiek demolka. Jednak wielkie ma te serducho. Jak to faceci w zwyczaju mają, oceniają szybko i pochopnie xd Niech uda mu się z Asią i niech sobie tam wiodą szczęśliwe życie. ;) Paul - no to taki nieodgadniony człowiek-zagadka. Nie chcę go tu tępić za to, że tak łatwo zaufał Jasmine. A jeżeli o niej mowa, to jest typem kobiet goniących po trupach. No tak to się do sukcesu dochodzi, tylko gubi się po drodze to, co najważniejsze jest w życiu ... No, a ta cała Sabina to już pokrętne ma te życie. Nie zazdroszczę takiej huśtawki nastrojów. Mam nadzieję, że uda jej się z Lotmanem uspokoić wszystko i tworzyć pożądany przez nich własny i wspólny świat. :) Na końcu Kosa, którego osobiście uwielbiam ;p Niech zbierze te swoje dwa pośladki, włączy mózgownice i się bierze za Sarę! Bo ja tam się z nim rozmówię! xd (ciekawe jak ;p). Ja osobiście bym nic nie zmieniała, wszystko jest genialne. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCałuję, Happiness ;*
Nawet nie wiesz jak mi miło, czytając taki komentarz- dzięki temu wiem że ktoś czyta te gnioty i jest sens zamieszczania tego tutaj. ;) Wszystkich podsumowałaś tak dokładnie że nie mam czego komentować :D Co do Kosy- już za chwilę dodam następny rozdział, w nim więcej męskiego Grzegorza.
UsuńPozdrawiam serdecznie, S. ;)
cholerka... ale mam zaległości... obiecuję, że to nadrobię!!! :*
OdpowiedzUsuńa u mnie pojawił się epilog... :)
gorąco zapraszam :***
http://wont-you-just-give-it-up.blogspot.com/
Świetne :-). Zapraszam do mnie :-) http://volleyball-passionforlife.blogspot.com nowy rozdział czeka :-)
OdpowiedzUsuńhttp://marzeniasiezmienija.blogspot.com zapraszam na nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńp.s obiecuję że tez niedługo nadrobie Twojego bloga( prolog i dwa pierwsze rozdziały już przeczytałam i na prawdę są świetne:)) bedę tu zaglądać;)
pozdrawiam :)
ej ja już kurde nie wiem czy ona będzie z Kosą czy z Zibim, albo z żadnym z nich xd.tym czasem napraszam na nowy http://carmencerrodreams.blogspot.com/2013/02/rozdzia-63.html
OdpowiedzUsuńOoooooo matko, weszłam przypadkiem i zostaje na zawsze:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wymyślą coś szybko odnośnie Paula i Sabiny:)
Widać, Kochana, że pisałaś tu o Asi same pozytywne rzeczy, bo jeszcze się wtedy na niej nie poznałaś!:D Przybijam Ci zatem pjonę, bo wiem, że Twoje nastawienie do niej się nieco zmieniło.:D :P Cóż, będę wredna i powiem, że mam nadzieję, iż to ponowne zejście się Zbyszka z Aśką nie potrwa zbyt długo. :P
OdpowiedzUsuńNo i cholera, ja obstawiałam kurde telefon do Kosy, a tu ej Michalska... :P
Jasmine, oj Jasmine... Ciekawe, kto jest tym kapusiem, cholera...