poniedziałek, 22 lipca 2013

EPILOG.


- Kochanie, a pamiętasz jak się poznaliśmy?- szepcze pomarszczony staruszek, wpatrując się z miłością w oczy swojej drugiej połówki i ściskając jej dłoń.
- Kubiaczku, nie rozbrajaj mnie, proszę- chichocze siwowłosa starsza pani, poklepując rękę męża. Siedzą na ławce w parku, a wnuki biegają dookoła, śmiejąc się radośnie. Słońce prześwieca przez jesienne liście, a przyjemny wiatr rozwiewa starcze włosy- to była dzika przygoda z siatkówką, wiesz?
- Dzika jak Dzik- poruszył znacząco brwiami.
- No co ty nie powiesz?- pokazuje mu język i ociera spocone czółko wnusi, która tliła się do jej sukienki. Z wiekiem była coraz bardziej podobna do swojego ojca, Zbyszka, a jednego z synów starszego małżeństwa. Mała pobiegła zaraz do wesołej gromadki, która okupowała parkowy plac zabaw, pokrzykując wesoło.
- Zawsze byłaś harda, Sara. Nawet mimo upływu lat to się nie zmieniło- zarechotał staruszek i pocałował małżonkę w pomarszczony policzek.
- Lubimy się droczyć, prawda Misiu?- przytuliła się do jego ramienia i zamknęła swoje radosne, niebieskie oczy.
- Dlatego umieliśmy wytrzymać tyle lat w szalonym małżeństwie- ogarnął ją wciąż silnym ramieniem i wsłuchiwał się w radosne dziecięce głosiki swoich kochanych wnuków.
- Kocham cię- szepnęła, zasypiając.
- Kocham cię- odpowiedział, wciąż czuwając. 

*

Gwałtownie budzę się z kolejnego snu w tym tygodniu. Następny element siatkarskiej układanki dobiegł końca. Nerwowo patrzę na monitor laptopa, w myślach poganiając pojawiające się ikonki.  Muszę szybko to zapisać, zanim zapomnę!
Teraz tylko to opowiadanie trzyma mnie przy życiu. Jako jedyne daje poczucie, że jestem potrzebna na tym świecie. Pomaga przezwyciężyć natłok depresyjnych myśli i oderwać się od codzienności szpitalnej. Kolejne dni w pracy, na studiach, zaliczeniach.
Co mi pozostało? Kartka z kalendarza, zwiastująca zbliżający się dzień pogrzebu.
Umarł Paweł. Zginął w wypadku samochodowym, gdy jechał do pacjenta. Karetka zderzyła się czołowo z busem, którego kierowca przysnął za kierownicą.  Nikt nie przeżył.  Oba wozy były tak strzaskane, że na miejscu nie było czego zbierać. „Zwyczajnie,  takie wypadki często się zdarzają”- powtarzali mi na komisariacie”. Tylko kto mi zwróci mężczyznę? Przyszłego ojca moich dzieci, współtowarzysza i najlepszego przyjaciela?
Stoję nad grobem pełnym kwiatów, wokół wszechogarniająca cisza. Przychodzę tu codziennie, by choć przez chwilę móc porozmawiać z ukochanym. Czy to źle, że przyśnił mi się jako psychopata? On spowodował całą lawinę zdarzeń.
- Dziś miałam cudowny dzień, kochanie. Przyśnił mi się kolejny rozdział tej historii. Już ostatni. Zakończyłam ją, i teraz w spokoju czekam na odzew wydawcy. Pamiętasz? Kiedyś powiedziałeś mi że gdy ciebie zabraknie, mam żyć swoim życiem i nie patrzeć za siebie. Chyba wyczułeś że cię zabraknie, skoro tak trafiłeś. Dlatego ruszam do przodu. Wyjeżdżam do Rzeszowa, dostałam miejsce na stażu w Resovii. Wiesz co? To dokładnie tak jak moje alter ego ze snu. Myślisz że to jakieś zrządzenie losu?
Wychodzę z terenu cmentarza, zostawiając za sobą największą miłość swojego życia. Pogrzebaną na zawsze. Przede mną nowy start, w nowym mieście, z nowymi ludźmi. Czy to może potoczyć się jak w twojej opowieści?

*

Z głową pełną dzikich marzeń, z nadzieją na nowe, ekscytujące życie, jechałam do Rzeszowa. W samochodzie (kupionym prawie za bezcen), robiącym wrażenie na facetach- tak, właśnie tak! Drobna dziewczyna z seksownym uśmiechem na ustach , wysiadająca z Jeepa Commandera, z markową torbą i w masywnych koturnach zawsze przyciąga spojrzenia fanów motoryzacji i dużych (niestety) biustów. Bujając się przy soczystych taktach Billie Holiday, jechałam autostradą  z Krakowa do Rzeszowa, układając w głowie cały plan działania.

Zaraz, zaraz. Czy nie tak zaczyna się moja historia o siatkówce?

- Zbigniew Bartman, atakujący Resovii. Zaprowadzić Panią? - usłyszałam męski lecz dość wysoki głos, jednak jego seksowne usta skrzywiły się w sepleniącym grymasie. Cały czar prysł. Rozluźniłam się i chwyciłam wyciągniętą rękę.
- Sara Markiewicz. Dziękuję, trafię. Zapewne jest na drzwiach tabliczka z napisem „prezes”- zadrwiłam mu w żywe oczy. Zrozumiał kpinę, ale w jego zabójczych oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia i żywego zainteresowania, brak urazy.
- W takim razie, do widzenia!- uśmiechnął się i poszedł w stronę szatni.
Żwawym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Już na drugich, tabliczka „prezes” pyszniła się swoją złotą poświatą. Zapukałam.

Czy nie tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie ze Zbyszkiem? No nie tak?!

*

- Sara- przedstawiam się, wyciągając rękę do Michała- słynny Dzik, hm?
- Kubiak- ujmuje moją dłoń, która przy jego ogromnej, o owiniętych palcach, wydaje się być dziecięcą.

Poznałam Michała. Kolejne deja vu.

~*~

Jak to wszystko się potoczy? Nie ma już Pawła. Nie ma „zagrożenia” z jego strony. Czy ta historia będzie dokładnie taka jak w moim opowiadaniu? Tego nie wiem. Mogę zapewnić Was o jednym- to była, jest i będzie „Dzika przygoda z siatkówką”.

THE END.


                                                                             

Moje Drogie!
Na wstępie bardzo chcę Wam podziękować za to, że byłyście ze mną przez całe to opowiadanie. Na samym początku, gdy zakładałam tego bloga, nawet w najśmielszych snach nie oczekiwałam że zbierze się tu tak zacne i liczne grono! Jedne dołączyły w trakcie, inne przybywały raz na czas, a duża część z Was była od początku do końca. DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM! :*

Dziękuję za: 
- ogromną liczbę wyświetleń
- masę motywujących komentarzy
- wszystkie ciepłe słowa, oraz te krytyczne, które jeszcze bardziej motywowały mnie do lepszego pisania
- rozmowy na gg i poza nim
- za to, że dzięki temu blogowi poznałam masę wspaniałych Wariatek, równie pokręconych jak ja, oczywiście w pozytywnym sensie! <3
- za to, że po prostu byłyście, gdy miałam lepsze i słabsze dni
- za wszystko

Nawet nie wiecie jak ciężko jest mi się rozstawać z Sarą, Dzikiem, Zbyszkiem i pozostałymi bohaterami. Przez te pół roku przywiązałam się do nich jak do realnych postaci, i ciężko mi będzie wyobrazić sobie tydzień bez napisania o ich dzikich przygodach :(
Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
Nie chciałam robić z tej historii sielankowego "i żyli długo i szczęśliwie", tylko pokusiłam się o dość nietypowe zakończenie. Teraz każda z Was może sobie dopowiedzieć co było dalej. Czy Sara była z Miśkiem? Czy może ze Zbyszkiem? A może z Kosokiem, który jednak żyje? Czy dojdzie do ciąży?
Wszystko pozostawiam Waszej interpretacji :)
Oczyściłam Pawła z tej czarnej roli którą grał. To kolejna niespodzianka.
Jak pewnie zauważyłyście, lubię zaskakiwać, dlatego kończę tak a nie inaczej. W końcu nie wszystko trzeba brać na poważnie, szczególnie siatkarskie historie ;)
Od początku tej historii traktowałam ją jako sen bohaterki, dlatego nie pojawiały się szczególne daty, a bardziej wydarzenia, jak Wigilia czy ślub, czas był niejasno określony, niektóre wątki nie do końca jasne. Ale dopiero gdzieś pod koniec wpadłam na zakończenie, które bardzo mi przypadło do gustu.
A i ostatnia ciekawostka- początek tej historii oraz kilka jej wątków było zaczerpnięte właśnie z moich siatkarskich snów, dla wtajemniczonych, dość często powstających w mojej podświadomości ^^

Na koniec musiała być moja ukochana piosenka, przy słuchaniu której mam przed oczami dobrze znany nam wszystkim filmik i ciarki na całym ciele *.*

Całuję Was Misiaki Wy moje! Do zobaczenia na :

Nienawiści // Wronce // Czarnej Krwi (z Happ) // Savanim // Kurasiu


Wasza smutna S. 


EDIT: zgodnie z umową- rozdział pierwszy na Andrzeju.

79 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zabiłaś mnie tym epilogiem. S, ja Cię kiedyś znajdę i uduszę, PRZYSIĘGAM!
      Pamiętam jak weszłam tutaj pierwszy raz, zaczynałyśmy swoje historie mniej więcej w jednakowym czasie. Zaczęłaś całkiem zwyczajnie, jak wiele dobrych opowiadań. Potem było ciekawiej - pojawił się Misiek, zawiązała się relacja między nim, a Sarą.
      Był Zbyszek. Dziękuję Ci za tego Zbyszka, bo był JEDYNYM (tak, dokładnie) opowiadaniowym Zbyszkiem, którego szczerze polubiłam, a nawet chyba pokochałam, mimo jego wad. Nikt, ale to nikt nie przedstawił go tak jak Ty. A przynajmniej ja się nie natknęłam na coś takiego.
      Epilog jest idealny. Nie myślałam, że wchodząc tutaj dzisiaj, dokładnie o 21:35 zobaczę właśnie ostatnią część tej historii i jedyne co mi przyszło do głowy, widząc tytuł "EPILOG" było: ZABIJĘ CIĘ S, NAPRAWDĘ CIĘ ZABIJĘ! :D
      Ale emocje opadły. Zakończenie przeczytane przeze mnie dwa razy.
      W życiu nie pomyślałabym, że będzie taki, jak właśnie jest, ale... Ty właśnie z tego "słyniesz" (nie wiem czy to dobre określenie, ale wybacz - klikam w klawiaturę, nie myśląc wiele nad odpowiednimi słowami). Zaskakujesz i zawsze to robiłaś. Przeczytałam całą dziką przygodę, a teraz zabieram się za 'nienawiść', bo wreszcie mam czas, żeby ją nadrobić.
      Do tej pory według mojego myślenia epilogi dzieliły się na te dobre, happyendy i złe, badendy. Ktoś ginął, odchodził, wyjeżdżał albo wszyscy żyli długo i szczęśliwie z gromadką dzieci. Może gdzieś tam głęboko miałam przeczucie, że kto jak kto, ale Ty nie pozwolisz sobie na zwyczajne zakończenie, ale nie myślałam, że będzie ono tak wyglądało :) I dziękuję. Bo przez takie, a nie inny epilog zapamiętam tą historię na długo. I pewnie nie raz będę myślała co z Miśkiem i Sarą, czy dziewczyna zaprzyjaźni się ze Zbyszkiem, czy będzie w ciąży z Kosokiem, czy on zginie...
      + Widząc tytuł piosenki, którą wstawiłaś momentalnie miałam łzy w oczach. Pierwszy raz usłyszałam ją w 'Pamiętnikach Wampirów' i kompletnie straciłam dla niej głowę. Potrafiłam przy niej ryczeć, a jednocześnie wylewać siódme poty na siłowni. A widząc filmik na yt z siatkarzami kompletnie zgłupiałam dla tej piosenki.
      Nie mam pojęcia czy cokolwiek, co wyżej napisałam jest chociaż w najmniejszym stopniu sensowne, ale to wszystko z emocji :)
      Powiem jeszcze tylko tyle, że strasznie się cieszę, że po przeczytaniu tego epilogu nie muszę Ci mówić "dziękuję S, że byłaś", tylko "dziękuję S, że jesteś i będziesz". To naprawdę fajne uczucie wiedzieć, że zaraz przeczytam Twoją kolejną historię i znowu przeniosę się do świata Twojej wyobraźni, który nawiasem mówiąc pokochałam bezgranicznie :)
      Kończąc, powiem krótko - dziękuję Ci za dziką przygodę z siatkówką i do zobaczenia :* Uwielbiam Cię cholernie!

      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Ja Ciebie też uwielbiam <3
      Dziękuję za te słowa, nawet nie wiesz ile radości mi sprawiło czytanie wszystkich Twoich komentarzy, każdy wywoływał uśmiech na mojej twarzy :)
      I nie zabijaj, proszę *____*

      Usuń
  2. oooo Boże, ide sie zabić! epilog? dlaczego?!
    no dobra zacznę swój monolog ^^
    więęęc cieszę się, że tak się skończyło to, że są szczęśliwi, cieszę sie bardzo że są razem pomimo wszystkim przeciwności losu, pomimo tego dziecka, szkoda że Kosa nie żyje, ale takie życie, dobrze że pomimo wielu osób którzy byli przeciwni im są razem, iii bardzo się cieszę że jest tak pięknie! szkoda że kończysz, bo cudownie czytało mi się tego bloga, i na prawdę świetnie piszesz, myślę że będzie jeszcze podobny blog.
    już tęsknię! :( pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko, Uwielbiam Cię po prostu! :*
    dziękuję za wszystko. :*
    oszukaćprzeznaczenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy epilog jaki kiedykolwiek czytałam! Jesteś świetna. Zaraz zabieram się za czytanie Twoich innych opowiadań ;) Życzę Ci dużo weny, żebyśmy mogli czytac jak najwięcej Twojej twórczości ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny epilog.. Szkoda, że już koniec tej opowieści....


    Pozdrawiam, no_princess ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się kiedyś musi skończyć :( Również pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Łooooł. Zgasiło mnie, nie ma co!
    Dziękuję Ci za hektolitry wylanych łez! To było jedno z tych opowiadań, które musiałam czytać zawsze w spokoju, z muzyką i najlepiej z kubkiem herbaty w ręce. Wzruszałaś mnie niejednokrotnie i dziękuję Ci za to, bo myślałam, że jestem bezuczuciowa! :D
    To chyba najlepszy filmik siatkarski, często do niego wracam :)
    Nie chcę się rozpisywać, bo musiałabym dziękować Ci za każdą akcję. Za śmierć Grześka, kiedy to ryczałam jak bóbr, za wizytę w domu Miśka, za ich wszystkie rozmowy... Do jutra by mi zeszło.

    Będę śledziła dalej wszystkie Twoje opowiadania i do końca Twojej twórczości będę Twoją wierną czytelniczką! Jesteś kochana i już pod tym postem życzę Ci wszystkiego, co najlepsze! :)
    Powodzenia na innych blogach! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy filmik, zdecydowanie! *.*
      Dziękuję za wszystko :)

      Usuń
  6. Cześć ;) piszę chyba pierwszy raz (zwykle nie komentuję). Czytam to opowiadanie regularnie mniej więcej od 8 rozdziału i jestem zakochana w Sarze, w Miśku, w Zbyszku i ogólnie. Zakończenie zaskakujące aż się wzruszyłam że to już koniec :( hlip hlip ;( no ale wszystko się musi kiedyś skończyć. chciałabym ci podziękować za to na górze bo było to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam (tak na 3. miejscu ;))
    No to DZIĘKUJĘ I POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) I cieszę się, że wyraziłaś swoją opinię chociaż pod epilogiem :]

      Usuń
  7. A jeszcze niedawno pisałam, że dobrze, że to nie jest koniec! :((( Szkoda, strasznie szkoda, ponieważ bardzo przywiązałam się do tego opowiadania! :) Zakończenie zaskakujące, ale i intrygujące :). Ja osobiście nie muszę wiele zmieniać - podoba mi się wszystko to, co dla nich "wyśniłaś" :). Od początku polubiłam Sarę za jej charakterek i zadziorność i z pewnością będzie mi jej brakować :). Oczywiście do zobaczenia na innych Twoich opowiadaniach! :* Pozdrawiam i buziaki za te wszystkie cudowne rozdziały! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Od początku nie byłam, ale kocham te opowiadanie jak wszystkie inne :)
    Nam też będzie brakowało! ;) Zaskoczyłaś mnie tym zakończeniem! ...Może pójdzie im łatwiej? Może nie będzie ciąży, śmierci..? To sobie już wymyśle xd
    Dziękuje! ;)
    Sara jest silna, za tą ją chyba tak polubiłam ;)
    Dziękuje ;)
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że przypadła Ci do gustu. Lubię kreować charakterne bohaterki :D
      Ja też dziękuję! :)

      Usuń
  9. Epilog. Musze to przetrawic, bo zdecydowanie nie bylam gotowa na taki obrot wydarzen. Zakonczenie rozwalilo mnie na lopatki, totalnie, ale odpoczatku.
    Pamietam, jak trafilam na Twojego bloga. Pamietam jak po kryjomu w pracy nadrabialam zalegle rozdzialy, zeby byc na biezaco. Pamietam, jak nawiazala sie miedzy nami nic porozumienia i niekonczace sie maile, spotkanie w Lodzi, w Katowicach...
    Moja Kochana! Historia Sary i Misia to byla jedna z dwoch moich ulubionych historii. Wszystko bylo tak realne, jednoczesnie spowite lekka nutka tajemnicy. Wiele razy trzymalas mnie w napieciu, wiele razy wzruszalam sie, smialam i zloscilam razem z bohaterami.
    Kiedy usmiercilas Kosoka strasznie to przezylam, dobrze wiesz dlaczego..
    Kochanie! Dziekuje Ci za te kilka wspanialych miesiecy, kiedy moglam wejsc do Twojego swiata. Dziekuje za kazdy wpis, kazde osobiste pozdrowienie. Dziekuje za wszystko. Jestes fenomenalna i ciesze sie, ze ruszasz z nowymi projektami. Zatem do zobaczenia na nowych blogach, pewnie juz nie tak DZIKICH, jak ten;):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misiu Ty moja, dziękuję Ci za wszystko <3 To dzięki temu opowiadaniu udało nam się poznać, trafiłam do Ciebie, a potem już było tylko lepiej. A nasze spotkania na meczach i maile to coś pięknego. Ja też Ci dziękuję, Marta. Za wszystko :*

      Usuń
  10. Jej. Z kolejnymi rozdziałami wzruszałam się coraz bardziej. Była to historia zdecydowanie dzika :D Ja od początku wiedziałam, że ona nie będzie z atakującym, nie może być. Świetnie opisywałaś ich przyjaźń, która była dowodem istnienia tej damsko-męskiej. Dziku od początku się starał, ale nigdy wcześniej nie okazywał jej tak jednoznacznie swoich uczuć. Dopiero w szatni coś go tchnęło. No i przejdźmy też do tematu Grzesia. Tak bardzo mi go brakowało w tych ostatnich rozdziałach. Umarł, umarł za osobę którą kocha i dzięki temu już na zawsze wpisze się w pamięć bohaterów. Może to trochę smutne, że w taki sposób, ale widocznie tak miało być. Sara i Misiek są szczęśliwi, liczę na to, że skończy się dokładnie tak jak w opowiadaniu.

    Koniec, ale szczęśliwy i to jest najważniejsze.
    całuję i dziękuję za tą historię,
    camilla. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuje Ci bardzo za tą historie, która jest i była piękna. Te chwile wzruszenia niedowierzania.. Sen. Ciekawe zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może choć trochę udało się Was zaskoczyć :)

      Usuń
  12. A jednak to już koniec . Ogółem piekna i dzika historia, wydarzenia takie jakby to było realne tak jak i na kazdym innym blogu, ale to tu było coś innego. Każde wydarzenie było cudowne przyjaźń Sary i Zbyszka, która za kazdym razem była umocniona, a jednak była pięknym przykładem, ze przyjaźń damsko-meska istnieje i to taka prawdziwa a nie na chwile. Śmierc Grzesia za osobę, która tak bardzo kochał coś nadzwyczajnego. Michał i Sara razem w sobie zakochani i szcześliwi. Nic dodać nic ujać.

    Po prostu dziękuje za to opowiadanie <3

    Pozdrawiam i buziaki :**

    Ps. Jeszcze jak mogę taka mała informacja. Jeśli masz chwilkę czasu poświęcić to zapraszam na mojego bloga.
    lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Wohoa tego się nie spodziewałam :D fajnie :D tylko czemu smutna? Wakacjuj nie smutaj ;) dzięki za wszystko tu i do zobaczenia na innych bo będę ;
    Xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutna że to już koniec, bo się mega przywiązałam :(
      Do zobaczenia :*

      Usuń
  14. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. :) Ale to była piękna Dzika Przygoda z Siatkówką *.*

    Ps.
    Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award! Po resztę informacji zapraszam Cię na mojego bloga: http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A w Liebster Award już się nie bawię, w każdym razie dziękuję za nominację :)

      Usuń
  15. Nie no, epilog, już? Wiem, że to opowiadanie trwało już trochę czasu, jednak jak dla mnie to nie obraziłabym się za jeszcze kilka rozdziałów ;)
    Każdy z poszczególnych wątków wnosił w to opowiadanie coś nowego, dzięki temu nigdy nie pozwalałaś nam się nudzić. Rozczuliło mnie to zakończenie, bo ja jakoś mam słabość do takich starszych zakochanych ludzi, od razu się zaczynam uśmiechać jak widze w parku taką starszą parę trzymającą się za ręce, a Kubiak i Sara własnie tak skończyli :)
    Zaskoczyłaś mnie i to ostro. W sensie happy end? Ok. Ale ta cała rzecz z tym, że to tylko napisana historia, która powoli zaczyna się spełniać i nie wiadomo jak sie potoczy? Genialne! W życiu na coś takiego bym nie wpadła ;)
    Pozdrawiam i dziękuje za te wszystkie rozdziały ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobra ja nie będę się rozpisywać tak jak poprzedniczki. Twoje opowiadanie było jednym z najlepszych, jakie czytałam i kiedyś na pewno jeszcze raz przeczytam całą historię od nowa, Uwielbiam jak przedstawiłaś tu niektóre postacie, pokochałam Dzika i Sarę i Kruszynkę :D Będę czytać kolejnego bloga i pewnie pokocham go tak samo jak ten :D
    Powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  17. a sobie zaklepię, choć trochę za późno ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzesz kurwa. Wiesz co? Pierwszy raz na historii Sary nie wiem, co mam tak konkretnie napisać. Szczerze? Spodziewałam się zupełnie innego epilogu, zupełnie innej wizji na koniec. A tak? Jestem w czarnej dupie i moja wena do komentarzy również.
      Nie wyobrażam sobie, aby Sara i Misiek nie byli razem. Nie, nie, nie, teraz już nie. Choć już mówiłam, że początkowo blondynka ze Zbyszkiem mi się bardzo widziała, tak z czasem już nie chciałam, aby ich piękna przyjaźń została zniszczona przez miłość. Tak samo nie wyobrażam sobie, aby Kosa żył. Już się przyzwyczaiłam do myśli, że go nie ma, że gra sobie w tej siatkarskiej drużynie w niebie, że tam jest szczęśliwy i patrzy z góry na dziewczynę i swoje dziecko. Chyba o ciąży nie muszę wspominać? Dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest takie jak ze snu - żyją ze sobą długo i szczęśliwie. Bo tak naprawdę lubię szczęśliwe zakończenia. Nigdy u siebie, ale u kogoś innego już tak.
      Tercia, dziękuję za to opowiadanie. O ile dobrze pamiętam, nie dołączyłam tu od początku, ale od pierwszych rozdziałów. Dziękuję za Sarę, Michała, Zbysia, Kosę, Paula, Sabinę, nawet Pawła. Za wszystko. Naprawdę pokochałam to opowiadanie i ciężko mi będzie się z nim rozstać. Przynajmniej tak na razie. Bo nie wątpię, że przeczytam je jeszcze raz. Albo dwa. Albo trzy. Nie wiem ile razy. Ale na pewno. :*
      Po raz drugi - dziękuję. ♥

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Wybacz, że tak krótko, ale zniszczyłaś mnie tym epilogiem i naprawdę nie wiem, co mam ci napisać. :*

      Usuń
    4. Pałko nie przepraszaj, bo uwielbiam <3

      Usuń
  18. Ugh złośliwość rzeczy martwych nie zna granic, skomentowałam już w dniu dodania, ale mój 'kochany' tablet zechciał inaczej, więc postaram się ująć to mniej więcej tak samo.

    Jak zobaczyłam słowo 'epilog' zrobiło mi się smutno. Smutno bo to już koniec tej wspaniałej opowieści. Wiedziałam ,ze epilog w Twoim wykonaniu na pewno będzie fenomenalny i .. nie myliłam się. Zupełnie zaskoczyłaś mnie tym ,że to był jej sen. Jak czytałam jego pierwszą część po prostu się rozpływałam, ciesząc się ich wspólnym szczęściem a, tu bum i sen. Nie wyobrażam sobie żeby jej rzeczywista historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Może jedyni oszczędzi sobie tej ciąży z Kosą, ale nie wyobrażam sobie by nie była z Michałem. To fakt, do Zbycha nie pasowała mi już od początku przyznaję. Ale z każdym kolejnym rozdziałem lubiłam ją co raz bardziej, tak samo jak Miśka chociaż jego nie da się w zasadzie nie lubić :D
    Co tu dużo będę mówić, kobieto jesteś GENIALNA♥ To ja chcę Ci podziękować za tą wspaniałą i 'dziką' przygodę z siatkówką. To było coś wspaniałego, naprawdę czytałam ją z ogromną przyjemnością i po każdym skończonym rozdziale nie mogłam się doczekać następnego. Masz ogromny talent moja droga i masz to jak w banku ,że szybko nie uwolnisz się od moich komentarzy.

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. O matko takiego zakończenia ja się nie nie spodziewałam, ale to dobrze ;) Przynajmniej to, że Grześ zginął od rany postrzałowej to była fikcja literacka, a teraz w sumie Sara znowu się wybiera do Rzeszowa, przeżywa deja vu, ale jak się potoczy jej życie tego nie wiadomo. Wiadomo, że nie będzie Pawła to już jakby jeden kłopot mniej i jedna możliwość odpada.
    Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy pod epilogiem, bo nigdy nie wiem co mam napisać. Może napisze to, że ta historia mi się bardzo podobała i była od początku do końca nieprzewidywalna i pełna napięcia. Chwilami smutna, ale i wesoła. Dziękuje za tą historię i do zobaczenia na następnych ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak wiesz co napisać Krysia <3 Ja też dziękuję! :*

      Usuń
  20. Kochana S.
    No co to ma być? :)W życiu, nigdy, nigdy nie spodziewałabym się, że to był sen. Zatkało mnie, naprawdę. Nie wiem co napisać kompletnie. Mam nadzieję, że sen okazał się proroczy, (dotąd był z resztą) i, że nasza bohaterka przeżyje tyle dobrych chwil w realnym życiu, już bez Pawła mordercy, śmierci Grześka.
    Dziękuję za to opowiadanie. Czasem było miło, kiedy indziej smutno, idealnie :)
    Buziaki, Pestka :*

    OdpowiedzUsuń
  21. A jednak to sen?! :O No ale w końcu to Ty pisałaś :D
    Przechodzę chyba klimakterium, i raz śmiać mi się chce, a raz znowu smucić :D hahaha no cała ja xd
    Ej no ale jak to tak mogłaś S.!? Miało być pięknie z Kubiaczkiem, a tutaj tylko na początku. Mam ochotę strzepać Ci dupsko! :D Haha nie no brakuje mi rozmów z Tobą na gg :D
    A tak poważnie, to cieszę się, że Paweł rzeczywiście umarł (Matko! Cieszę się śmiercią?!). Życzyłabym sobie, takiej dzikiej przygody :) Mimo wielu przeciwności losu, Sara znalazła miłość. Miała świetnego przyjaciela w postaci Zbyszka, którego tutaj mogę powiedzieć, że pokochałam! Tak platonicznie ^^ Oczywiście wielu innych życzliwych ludzi stanęło na jej drodze.

    Misiek, zaczęłyśmy pisanie chyba w podobnym czasie. Pamiętam jak w zimowe, śnieżne dni czekałam na kolejne rozdziały. W czasie ferii uraczałaś nas zwiększoną ilością rozdziałów, co mnie bardzo cieszyło. Z początku było niby tak samo jak wszędzie, ktoś gdzieś wyjeżdża poznaje nowe towarzystwo, jednak z biegiem czasu w każdym rozdziale zaskakiwałaś. Rzadko udawało mi się coś zgadnąć, lub była to bardzo ewidentna do przewidzenia kwestia. Dzięki tej historii poznałam Cię, i mam z Tobą kontakt. Może lichy, bo przez telefon i internet, ale stałaś się moją (jak i kilku innych, nad czym czasem ubolewam xd) bratnią duszą ;* (Dziewczyny te inne nie jestem zazdrosna!) :D
    Wątki ze snu, czy aby na nienawiści czerpiesz ze snu z panem z Indi? xd Nadal śmiać mi się chce, jak sobie to przypomnę :D
    Misia, przepraszam, że tak późno komentuję, ale pisałam Ci, że były lekkie problemiki.
    Już zaczyna mi brakować, tego opowiadania, jak pomyślę, że więcej nic nowego tutaj nie będzie :( Ja chyba w pamięci zachowam poprzedni rozdział, a zakoduję gdzieś w pamięci, że to jednak sen był :D Znasz mnie, i wiesz jaka jestem :D <3
    Ściskam Cię mocno, i widzimy się na innych projektach, a Ty masz pomysłów bez liku :)
    Wracaj szybko! ;*
    DZIĘKUJĘ! :) ( dziwne uczucie, jakbym się z Tobą żegnała ;c )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej Indianin był dawno temu, i nienawiść akurat nie jest zaczerpnięta z niego haha <3
      Wiem jaka jesteś, wiem. I za to Cię uwielbiam :*
      I nie żegnasz się bo zaraz do Ciebie napiszę na gg!

      Usuń
  22. Dziękuję! Naprawdę z całego serducha dziękuję Ci za to opowiadanie. Jedno z najlepszych, jak nie najlepsze jakie do tej pory czytałam.
    Zaskakujący epilog, bardzo, bardzo zaskakujący, przez co bardzo ciekawy.
    Nie spodziewałam się takiego zakończenia i wiedz, że jest cudowne. Udało Ci się mnie zaskoczyć, a ze mną bywa różnie :D
    Jesteś naprawdę wspaniałą bloggerką i nie jedna chciałaby pisać tak jak Ty, przynajmniej ja :) Moje opowiadania giną przy Twoich. Masz talent dziewczyno, wielki! ;)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)
    http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Cię choć troszkę zaskoczyłam :)
      I dziękuję! :*

      Usuń
  23. Pałko.... to rzeczywiście 'dzika przygoda z siatkówką'.
    Początek- zajebisty. Wszystko układa się po mojej myśli. No prawie. Bo wiesz, że ja byłam za Zbysiem ;) Ale jest pięknie, ładnie, bajecznie a tu BUUUUUUM- sen.
    Ale właśnie za to Cię wielbię :) Zaskakujesz i jesteś nieprzewidywalna a to się u mnie ceni :)
    Aaa no i życzę sobie, aby cały ten sen spełnił się w 100% i każdemu (nawet sobie^^)życzę miewania takich zajebistych snów, które mogły by się spełnić! :)

    Gościuuu, już mi się za Tobą tęskni! :D
    Całuję, F. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tęsknij, Fausti, przecież nie umieram :D
      Dziękuję Pałeczko kochana <3

      Usuń
  24. Gdy oglądam filmik za każdym razem płaczę. Ta muzyka mnie rozwala.

    Dziękuje Ci za każdy rozdział. Za każdą emocje wywołaną w moim chorym umyśle. Historia ta wycisnęła z moich niebiesko-zielonych kilka gorzkich łez. Wiem też to, że wszystko co miało swój początek ma też i swój komentarz. Z nieciepliwością czekam na Twoją następną i następną hisotię dzięki której będę szczęśliwsza. Mam nadzieje ,że sen się spełni, ale nie w całości. Mam nadzieję, że biedny,ale mój kochany Kosa będzie żył. Będzie dobrze jescze w jej życiu. Musi.

    Zapraszam do siebie kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze, nie ma Pawła :)
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  25. Na moich blogach czytelnicy decydują o kim będzie następne opowiadanie! Serdecznie zapraszam! :D
    http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
    http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z łaski swojej umieszczaj te wiadomości w SPAM ie, o co już nieraz prosiłam -.-

      Usuń
  26. O mój Boże. Jestem tak zaskoczona, że aż nie wiem, co napisać... Ale może od początku... :)

    Po trzydniowym maratonie, jaki sobie urządziłam, muszę przyznać z czystym sumieniem, że nie żałuję, iż poświęciłam swój czas na siedzenie przed ekranem komputera. Żałuję jedynie tego, że nie zmotywowałam się do wcześniejszego nadrobienia i oczekiwania z całą rzeszą Czytelniczek na nowe rozdziały, że nie byłam tutaj na bieżąco. Chociaż z drugiej strony, miałam do swojej dyspozycji ponad dwadzieścia rozdziałów, które mogłam pochłonąć za jednym razem i napawać się tą piękną historią... Sama już nie wiem, która opcja lepsza... Ale, tak, jak obiecałam, przeczytałam od deski do deski i jestem bardzo, ale to bardzo usatysfakcjonowana. :)

    Zaczęło się zupełnie normalnie, tak, jak w przypadku większości opowiadań, ale czułam, że gdzieś po drodze wydarzy się coś, co sprawi, że ta historia będzie inna niż te wszystkie pozostałe. Na swój sposób jest oczywiście wyjątkowa, tak jak Ty, Pojebusku. :* :)

    Sara, główna bohaTERKA [:)], którą pokochałam od samego początku; która stała się dla mnie bliską osóbką; która tak bardzo zaimponowała mi swoją postawą, po wielu wewnętrznie toczonych rozTERKAch, w końcu zaznała prawdziwej miłości i prawdziwego szczęścia. Pewnie podobnie, jak ja,chciała początkowo być z Bartmanem - człowiekiem, z którym rozumiała się bez słów; który, gdyby mógł, uchyliłby jej nieba. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy w życiu Markiewicz pojawił się Michał Kubiak. Może i ich znajomość od początku nie wróżyła niczego więcej, bo przecież dogryzali sobie jak pies z kotem i chyba nikt nie spodziewał się, że to się zakończy tak, jak się zakończyło. Mimo tego, coś w ich wnętrzach pękło, coś między nimi zaiskrzyło, wytworzyła się jakaś silna, acz niewidzialna nić, ale cóż z tego, skoro i jedno i drugie bało się do tego przyznać, głównie przed samym sobą? Zbyszek musiał oczywiście zadziałać i swoją szczerą rozmową załatwiał wszystko, powinni mu za to podziękować. :) Teraz, Sara i Michu, są ze sobą szczęśliwi, jak nigdy dotąd; z każdym dniem odkrywają i poznają się na nowo; z każdym dniem uczą się kochać i szanować siebie nawzajem na nowo. :)

    W międzyczasie pojawił się wątek z Grześkiem; wątek, który zakończył się śmiertelnie. Tak naprawdę nie wiemy, czy Kosok kochał Sarę miłością bezgraniczną, ale sądząc po jego ostatnim czynie, można pokusić się o stwierdzenie, że właśnie tak było... Obronił ją, uchronił przed ciosem Pawła, ofiarując swoje życie. Nadal nie wiem czy zrobił to w akcie odpokutowania za wcześniejsze winy, czy po prostu kierował się głosem serca. Dzięki niemu Sarcia żyje, ale smutno robi mi się na myśl, że Grzesiu nigdy nie dowie się o dziecku, o jego dziecku, które dziewczyna nosiła w swym brzuszku. Nigdy nie weźmie maleństwa na ręce, nie zaśpiewa kołysanki, nie będzie się z nim bawił, nie będzie uczył siatkówki, ani zabierał na mecze... Cóż, widocznie tak musiało być; coś się kończy, coś się zaczyna, jak to również w realnym życiu bywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wątku Zbyszka - z początku bardzo chciałam, aby to on związał się z Sarą, aby on trwał przy niej, wspierał i obdarzał głębokim, szczerym uczuciem. Bo dogadywali się ze sobą jak nikt inny i w roli chłopaka Sary nie obstawiałam nikogo innego, dopóki na horyzoncie nie pojawił się Kubiak. Wtedy zmieniłam zdanie, bo zrozumiałam, że Zbyszka i Saritę łączy coś nadzwyczajnego - prawdziwa przyjaźń; przyjaźń, której nie można było zabić miłością, choć to też piękne uczucie. Zibi był przy Markiewiczównej cały czas: pomagał, dodawał otuchy, kiedy była taka potrzeba; poprawiał jej humor; ale też i śmiał się z nią do rozpuku, żartował; był niemal na każde zawołanie. Ale co najważniejsze, wyczuwał, gdy działo się coś złego, podejmował rozmowę z Sarcią na każdy temat, nie bojąc się, że może go zbluzgać. Był jak Tajemnica Twierdzy Szyfrów, której fizjoterapeutka mogła powierzyć każdy, nawet najbardziej skrywany problem; z na którym mogła zawsze polegać i być pewną, że on jej nie zawiedzie. Prawdziwy Przyjaciel. :) A mieć takiego przyjaciela to największy Skarb na świecie!
      Bartman widocznie musiał zaliczyć kilka miłosnych porażek, musiał czuć się samotnym, musiał żyć przez jakiś czas w pojedynkę w jednym, bardzo prostym celu: by dojrzeć. I udało mu się, bo związał się z rudowłosą Ewą, i podchodził do tego związku inaczej, niż robił to dotychczas. Nie spieszył się, nie wyprzedzał faktów, pozwolił, by wszystko toczyło się własnym życiem. :)

      Lotman, człowiek, którego darzę szczerą sympatią. Cieszę się, że pobawił się troszkę w detektywa, znalazł na swoją byłą haka i zakończył ten żenujący związek raz na zawsze; związek, który okazał się totalnym nieporozumieniem. Teraz może w świętym spokoju egzystować u boku kobiety, którą naprawdę kocha. I życzę im jak najlepiej. :)

      Zdziwiłam się strasznie, czytając epilog, bo liczyłam na jakieś "żyli długo i szczęśliwie", a tu takie zaskoczenie. :) Ale mnie się podobało, bo jak już wspomniałam, było to coś innego, coś innowacyjnego. Perypetie ludzi, z którymi tak bardzo się zżyłam; z którymi przeżywałam te wszystkie problemy, trudy, chwile zwątpienia, grozy, strachu i smutku; ale też i chwile radości, szczęścia, miłosnych uniesień i żartu, którego było tutaj co nie miara. :) Właśnie te perypetie, które stały mi się tak bliskie, okazały się być snem; snem, który został spisany przez Sarę na kartkach papieru. Dałaś nam wolną rękę w dopowiedzeniu sobie zakończenia tej historii, ja oczywiście widzę wszystko w różowych barwach i bardzo chciałabym, aby potoczyło się tak, jak w owym widzeniu nocnym. No, może za śmiertelnym wyjątkiem Kosy, chociaż kto wie, jak bardzo zmieniłaby się koncepcja akcji, gdyby Grzesiek przeżył...? Cokolwiek by się nie działo, życzę wszystkim szczęścia i długich lat, opiewanych dwoma najpiękniejszymi uczuciami, jakimi można darzyć drugiego człowieka - w miłości i przyjaźni. :) No, i oczywiście, żeby ta dzika przygoda z siatkówką nigdy się nie kończyła, a żeby dostarczała coraz więcej pozytywnych wrażeń i doświadczeń.:)

      Dziękuję, że mogłam przeczytać to cudeńko i gwarantuję, że gdy zatęsknię, zajrzę do niego jeszcze, by znów wczuwać się w role bohaterów i przeżywać z nimi wszystkie ekscesy. :) :* Mogę Cię jedynie przeprosić za to, że nie było mnie tutaj od początku... To zdecydowanie najdłuższy komentarz, jaki tutaj napisałam, ale taki musiał się pojawić, w ramach rekompensaty.
      I muszę jeszcze powiedzieć, że kocham ECHO i za każdym razem, kiedy je słyszę, mam przed oczami wiadomy filmik. Filmik, który nigdy w życiu mi się nie znudzi, który mogę oglądać w nieskończoność; podczas którego zawsze płaczę ze wzruszenia. Jest więc idealnym dopełnieniem tego epilogu, jak i całego opowiadania. :)

      Całuję Cię, mój kochany Pojebusku :* :* :*
      Twój Ziomek :*

      Usuń
    2. PS. Stwierdzam, że to jest jednak najdłuższy komentarz, jaki napisałam w swojej 'karierze' blogowej. :D

      Usuń
    3. Pojebusku mój kochany! Dziękuję za ten trud który sobie zadałaś, nadrabiając całe opowiadanie i jeszcze komentując każdy rozdział z osobna. Nawet nie wiesz jaka byłam zaskoczona jak wróciłam, a tu TAKA niespodzianka :) I nie masz za co przepraszać, bo zaraz Cię utłukę! Mogłam tu umieścić inny filmik niż Echo, ale bardziej pasowałby chyba do nienawiści :D
      Uwielbiam, kocham Ziomeczku <3

      Usuń
    4. Ziomuś, to żaden trud - to była czysta przyjemność. :)
      I, tak. Właśnie chodziło o to, żebyś była zaskoczona. :) :) :)
      Kocham! <3

      Usuń
  27. Dobra - epilog świetny, bo oryginalny i inny od wszystkich. W sumie, to podoba mi się taki obrót spraw, w końcu dzięki temu każdy może sobie "dopisać" własne zakończenie, a w zasadzie to całą historię Sary. Nie jest to kolejne, nudne "i żyli długo i szczęśliwie", ale coś więcej i za to Cię właśnie uwielbiam :D
    Ja mam nadzieję, ze jednak większość spraw potoczy się tak, jak w opowiadaniu. Pawła nie ma, więc z "mojej" historii po prostu wykreślam to, co nieszczęśliwe i mi pasuje :D
    Dziękuję Ci cholernie za to opowiadanie, cieszę się, ze mogłam to czytać i śledzić losy stworzonych przez Ciebie bohaterów. I chyba już za nimi tęsknię...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też będę za nimi tęsknić :(
      Dziękuję! :*

      Usuń
  28. W końcu udało mi się nadrobić zaległości:-) szczere to zakończenie przyprawilo mnie w osłupienie. W życiu bym się nie spodziewała, że to wszystko okaże sie snem...bardzo fajnie to wymyśliłaś:-) całe opowiadaniebardzo mi się podobało! Dzięki za umilanie niejednego wieczoru.

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. No i stało się ;(
    Znienawidzony (Bo ostatni, konczący całą historię, do której zdążyłam juz przywyknąc. Ba! Ostatni na pierwszej blogowej historii, którą czytałam od deski do deski, bo zaczęłyśmy w podobnym momencie i jakoś wczytywałyśmy się w swoje opowiadania od początku...) epilog zagościł na Dzikiej :( Było mi smutno, ale tylko na początku. Wczytując się w niego dałaś mi poczucie... spełnienia? (Brzmi dziwnie, ale o to mi dokładnie chodzi ;D) Nie zawiodłaś mnie. Przede wszystkim nieprzewidywalnością. :)
    W życiu nie powiedziałabym, że to był tylko sen. Wydarzenia absolutnie na to nie wskazywały. A tu masz! Pozory lubią mylić. :)

    Cóż mogę powiedzieć? Dziękuję Ci za każde słowo, za każdą łzę i wszystkie emocje razem wzięte. Sama wiesz, jak genialne opowiadanie stworzyłaś, ale... powtórzę to jeszcze raz. WSPANIAŁA HISTORIA! Nie pozostaje mi nic innego jak nadrobienie zaległości na reszcie Twoich dzieł. :)
    Do zobaczenia na kolejnych blogach! :))

    Pozdrawiam,
    Naranja ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weź przestań z tymi pochwałami bo się w sobie zamknę :p
      Faktycznie zaczęłyśmy w tym samym czasie, dwie Krakuski i jeszcze z takimi znajomościami hihi ^^ Świat jest mały, nie? W życiu bym się nie spodziewała że na siatkarskim blogu poznam niemal sąsiadeczkę :D
      Dziękuję Pyśku bardzo, bardzo za wszystko! Do zobaczenia na blogach, meczach i przelotem w naszym zaczadzonym mieście :*

      Usuń
  30. Aha. No to dowaliłaś zakończeniem o_________O Serio, aż nie wiem co napisać, jestem MEGA zaskoczona. Nie dość, że to był sen, to jeszcze Paweł był dobry? To jakaś ironia losu xD No i to, że wszystko potem dzieje się tak samo jak w śnie. W sumie ciekawe co by się później stało, ale wiesz, dla mnie i tak główna historia to ta, która się jej wyśniła. Choć to zmusza do myślenia, zastanawianie się jak wszystko by się potoczyło, gdyby zabrakło Pawła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie chciałam na koniec zaserwować trochę refleksji :)
      Dziękuję za wszystko! :*

      Usuń
  31. O kurczę, a ja tak nie lubię pożegnań. Wszyscy na górze takie długie komentarze popisali, nie będę się chyba starać ich pobić i pisać bzdury. ;) Powiem tak : często miałam kilometrowe zaległości, ale wracałam do tego opowiadania i czytałam, bo podobała mi się fabuła i Twój styl pisania. Teraz przeniosę się na Andrzejka (♥), może szybko nadrobię braki. ;)
    Takiego zakończenia się nie spodziewałam i tu mnie masz. Tak mi się w głowie zagmatwało... Spodziewałam się stereotypowego - starsze małżeństwo trzyma się za rączki, dogląda wnucząt i wspomina. I początkowo tak było, a potem udało ci się mnie zaskoczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle to mi okropnie wstyd, że ja dopiero teraz komentuję. Wybacz. ;)

      Usuń
    2. Dziękuję że w ogóle poświęciłaś swój czas i tu zajrzałaś :) :*

      Usuń
  32. Kochanie moje! Po raz kolejny czytam i ocieram łezkę. :)
    Zagięłaś, totalnie zagięłaś mnie i wszystkich tym zakończeniem, tym, że to wszystko było opowiadaniem Sary, tym, że Paweł zmarł, tym, że Sara z Miśkiem byli już staruszkami i tym, że mieli syna Zbycha :P
    Tę historię pokochałam od pierwszych słów i z każdym kolejnym zdaniem zżywałam się z bohaterami. Czekałam z niecierpliwością na każde rozdziały i nie raz zostałam totalnie zaskoczona obrotem spraw. Mój GENIUSZU ♥ dzięki tej DZIKIEJ PRZYGODZIE Z SIATKÓWKĄ, poznałyśmy się i teraz nie ma bata, byśmy straciły kontakt :) Więc podwójnie dziękuję Ci za to! Zwłaszcza, ze Twoją odsłonę Miśka i Zbyszka kocham, Paula również, a jakże :D
    Wiem, że to nie koniec Twojego pisania i tak dobre teksty będą jeszcze powstawać, więc to mnie napawa nie małym optymizmem. :D
    Weny Klonie, jak najwięcej Ci życzę i byś nadal była tak wspaniała i przekochana, jak jesteś! ;* <3
    Buziole, Twoja Hapcia ;*
    P.S. Przepraszam, że tak krótko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, przecież ja wszystko wiem ♥
      To Dzikiej zawdzięczam znajomość z Tobą i dlatego zawsze będę darzyć ją ogromnym sentymentem :) :*

      Usuń
  33. Nie pomyślałabym, że tak można skończyć to opowiadanie, tą historię... To wszystko okazało się snem - Wooow!! Po prostu geniusz.! Dziękuje ci za to! Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa dni! :D Zakochałam się. Jeszcze raz - genialny epilog, Dziekuję! <3333

    OdpowiedzUsuń
  34. CU-DO-WNE!!!! Zapraszam do mnie :)
    bynorestrictions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetne opowiadanie, zwłaszcza zaskakujące zakończenie...

    OdpowiedzUsuń